Po tym, jak wyszliśmy z hotelu zaprowadziłem Akatriela do willi Rin.
- Masz całkiem niezłe mieszkanie - zauważył.
- To nie moje - odparłem. - Ale znajdę tam to co jest potrzebne.
- Co masz na myśli?
- Osoba, którą aktualnie przetrzymuje, jako zakładnika posiada ponadprzeciętne umiejętności, jeśli chodzi o łamanie zabezpieczeń i inne działania pod względem wywiadu informatycznego.
- Skoro jest jedną z nas to nie powinna z łatwością się stamtąd wydostać.
- W normalnych warunkach tak - przyznałem. - Jednak tu nie mamy do czynienia z normalnymi warunkami.
Wyjąłem mój uniwersalny klucz, który szybko znalazł odpowiedni wzór i otworzyłem drzwi.
- A z jakimi warunkami mamy tutaj do czynienia?
- Miała odwrócić od nas uwagę... - Zacząłem.
- "Nas"? - Zapytał.
- Wcześniej była taka jedna, Ari, ale aktualnie zajmuje się zbieraniem informacji i jakby co jeszcze jest Shane, ale go nie wciągaliśmy - wyjaśniłem. - Rin miała odwrócić od nas uwagę.
- Ale co ma z tym wspólnego szkoła? - Zapytał.
- To nie jest szkoła - odparłem.
- A co? - Chyba nie rozumiał o co mi chodzi.
- Najwyraźniej to jest tajna placówka w której prowadzone są badania nad modyfikacją ludzkiego DNA, aby uzyskać ponadludzką siłę.
- To jest możliwe?
- Skoro my tu jesteśmy to oczywiście, że jest to możliwe - westchnąłem. - Poza tym o ile już mi wiadomo badania były już w zaawansowanej formie, aktualnie jedynie zajmują się udoskonalaniem swoich świnek doświadczalnych i uczynieniem ich lojalnymi sługami.
- Jesteś pewien, że tego nie wymyśliłeś? - Upewnił się. - Nie brzmi to zbyt realistycznie.
- Takimi sprawami się zajmuję - odparłem. - Podobnie ona.
- A kim jest ta "ona"?
- Beta. Tak, jak mówiłem wcześniej zajmuje się wywiadem informatycznym. Jest również strategiem i mózgiem watahy. Dla mnie takie zajęcia byłyby zbyt uciążliwe, chociaż wydaje się w pewien sposób fascynująca.
- Jesteś zakochany? - Zapytał.
Parsknąłem śmiechem.
- Nie, nie sądzę, żeby to było możliwe, żebym odczuwał takie emocje. Po prosto fascynują mnie jej możliwości. Jej siła jest mierzona w innych wartościach, to nie jest przeciętne - odparłem rzeczowo. - Poza tym jesteśmy tacy sami. Obydwoje lubimy oszukiwać wszystkich wokół nas.
- A wróg? - Zadał kolejne pytanie.
Wszedłem do gabinetu Rin i zauważyłem latop, który wcześniej miała w szkole. Otworzyłem go i uruchomiłem.
Zacząłem grzebać przez jego zawartość, aby natrafić na jakiś program namierzający.
- Spotkaliśmy go kilka razy - odpowiedziałem na jego pytanie. - Nie jest człowiekiem. Wilkiem też nie, chociaż wątpię, żeby był bogiem.
- Chyba się przesłyszałem - stwierdził. - Powiedziałeś "bogiem".
- Mhm - przytaknąłem. - Ale i tak jest potężny. No i mnie wkurza, ponieważ przez niego zrobiłem coś czego będę żałował do końca życia, jak go usłyszałem to mi puściły nerwy, to jakaś nowość, ponieważ rzadko się wkurzam.
Nie pytał o co mi chodzi, bo wyczuł, że to jest drażliwy temat.
W końcu znalazłem program, który pozwolił namierzyć numer komórki.
- Przynajmniej zrobiła kilka dobrych dla mnie programów - uśmiechnąłem się pod nosem widząc lokalizację. - Mamy go.
- Wspomniałeś wcześniej o Becie? O co z tym chodzi? - Przypomniał mi.
- Wcześniej byliśmy w innym świecie i żyliśmy bardziej, jak wilki. Mamy Alfą i Betę i one są najważniejszymi członkami naszej społeczności. Ogólnie jest tutaj pięć odłamów.
- Pięć odłamów?
- Wilki o mocy mroku, ziemi, powietrza, ognia i wody - wyjaśniłem. - Uformowaliśmy hierarchię społeczną i mamy przywódców.
Wstałem.
- Masz broń? - Zapytałem.
- Broń? - Odparł, jakby dziwił się słysząc to z moich ust. - Macie broń?
- Pistolety, noże i tego typu rzeczy - przewróciłem oczami. - Ogólnie nie lubimy używać naszych mocy, ponieważ im mniej ludzi się o nich dowie tym lepiej. Na co dzień lepiej jest posiadać jakąś broń śmiertelników. Chodź ze mną.
Zaprowadziłem go do garażu, skąd było przejście do "zbrojowni", która jak zwykle była wyładowana wojskowymi gadżetami, truciznami, lekarstwami, amunicją i bronią.
Ogólnie wyglądało to, jakbyśmy byli jakąś agencją.
Wybrałem dla niego jakiś poręczny i niezbyt duży pistolet, a także jeden z noży.
- To powinno ci wystarczyć - stwierdziłem. - Nie mam czasu ciebie uczyć, jak najefektywniej się tym posługiwać, więc mam nadzieję, że wiesz, jak powinieneś atakować, a teraz możesz iść do domu.
- Słucham? - Zdziwił się.
- Nie zaatakujemy dzisiaj - odparłem prosto z mostu.
- Ale czemu? Przecież się przygotowaliśmy.
- I on także - zauważyłem. - Przecież po mojej ostatniej rozmowie z nim na pewno jest gotowy na atak i stracilibyśmy element zaskoczenia - wytłumaczyłem mu. - Poza tym są inne powody o których nie chce mi się mówić. Za dużo strategicznej gatki, nie chce mi się tłumaczyć tego - wzruszyłem ramionami.
- Muszę przyznać, że nie zachowujesz się, jak piętnastolatek - przyznał.
- Bo ja wcale nie mam piętnastu lat - odparłem uśmiechnięty.
- A niby ile? - Uniósł brwi, ponieważ moje ciało wyglądało na więcej niż szesnaście lat.
- Nie wiem - zastanowiłem się. - Straciłem rachubę, w końcu jestem nieśmiertelny.
- A można wiedzieć po co ciągnąłeś mnie za sobą całą tą drogę? - Zapytał lekko wytrącony z równowagi.
- A czy tego nie chciałeś? - Udałem zaskoczenie. - W końcu cały czas wyciągałeś ze mnie informacje - zauważyłem. - To nie są te tajne, więc mogłem ci o nich powiedzieć skoro jesteś wilkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz