Ari i Akatsuki poszli dalej korytarzem, a ja trzymałam się trochę za nimi, chociaż nie było zbytnio powodu, ponieważ nie natrafiliśmy już na żadne zabezpieczenia od dłuższego czasu, ale i tak wolałam zachować ostrożność...
Nagle zobaczyłam powolny obrót kamery, której nikt się nie spodziewał, a pozostała dwójka nie wydawała się jej zauważyć i nie było czasu, żeby ich ostrzec.
Wyskoczyłam w przód i złapałam ich w uchwyt, a następnie pchnęłam za siebie i patrzyłam, jak się obiektyw odwraca w moją stronę.
- Muszę przyznać, że się tego nie spodziewałam - przyznałam się patrząc prosto w obiektyw.
Mówiłam to zarówno do osoby, która właśnie patrzyła na mnie z ekranu, jak i do moich towarzyszy, tak więc nie starałam się tego ukryć.
- Nie odwracajcie się i nie podchodźcie bliżej, wystarczy, że ja zostałam nagrana przez tą kamerę - tym razem już nie ruszyłam prawie wargami i zniżyłam głos.
Podeszłam bliżej kamery wyjmując pistolet i nie spuszczając z niej wzroku wystrzeliłam w sam środek obiektywu i patrzyłam, jak szkło odpada z szybki i pocisk wgniata się w sprzęt.
- Mamy pecha - stwierdziłam. - Wcześniej, jak złamałam system
zabezpieczeń szkoły to nie było wcale tych kamer podłączonych do
centrali, ani żadnego przekaźnika, co oznacza, że to prawdopodobnie był
przekaz na żywo - zaśmiałam się gorzko. - Wygląda na to, że przez
przypadek się zdemaskowałam, niezbyt odpowiedzialne z mojej strony -
wzruszyłam ramionami.
Dwójka za mną irytująco milczała, jakby czuła się winna, że się przez nich zdemaskowałam, jednak tylko mnie to irytowało - w końcu to była moja decyzja, żeby tak postąpić i nie powinni się tym przejmować.
- Chyba niczego więcej się dzisiaj nie dowiemy - powiedziałam. - Nie powinniśmy na razie więcej ryzykować i się wycofać.
Odwróciłam się i na nich nie patrząc ich ominęłam i wyszłam ze szkoły słysząc ich kroki za sobą.
Wróciłam do mieszkania z Akatsukim.
- Sorry - mruknął pod moim mieszkaniem. - Zagapiłem się.
- Nie chcę od ciebie tego słyszeć - odparłam. - Obowiązkiem Bety jest pilnować, żebyście nie wpadli w żadne kłopoty, kiedy mam taką możliwość. Po prostu zrobiłam to co musiałam.
I weszłam do środka, gdzie w końcu odetchnęłam.
Nie wątpiłam, że jutro będę miała problemy z powodu zdemaskowania siebie, jednak nie obchodziło mnie to zbytnio.
Poszłam po prostu się odświeżyć w łazience i położyłam spać, a wstałam rano tuż o świcie.
Zaczęłam wszystko wypakowywać z mojej torby i włożyłam drugie dno, gdzie zostawiłam pojedynczy nóż do rzucania i pistolet z dwoma zapasowymi magazynkami.
Na to wpakowałam książki i wzięłam do ręki laptopa.
Nie... Będę musiała zmienić sprzęt, bo do tego się przywiązałam i nie chcę go stracić.
Weszłam na górę do gabinetu i wzięłam nieużywanego do tej pory netbooka, którego niedawno kupiłam i jeszcze nie zdążyłam uruchomić.
Wgrałam tam dane na temat szkoły i włożyłam do torby.
Dodatkowo dołożyłam na górę jeszcze jeden pistolet i nóż, które spodziewałam się, że zostaną zarekwirowane i były jedynie na pokaz.
Założyłam mundurek i się przyszykowałam, a gdy wyszłam pod drzwiami czekał Akatsuki.
- Może lepiej, żebyś dzisiaj nie poszła? - Zapytał.
- Nie - odparłam. - Jeśli pójdę to zwrócę na siebie uwagę i będziecie mieli wolną rękę do działania. To najlepsze rozwiązanie, bo inaczej mogą was zacząć podejrzewać.
- Wiesz, że mogą czekać ciebie tortury - ostrzegł.
- Przeszłam przez nie nieraz - wzruszyłam ramionami. - Nie sądzę, żeby byli mnie w stanie zabić. Poza tym będą teraz mną zainteresowani i zapewne stwierdzą, że zabicie mnie byłoby głupotą.
Poszliśmy normalnie na poranną lekcję, gdzie spotkaliśmy się z Ari, a Shane'a nie było.
Wydawało się, że jednak nic się nie wydarzy, gdy w połowie matematyki do środka weszło kilkoro młodych chłopaków, wyglądających na trzecioklasistów.
- Jest tu Rin? - Zapytał jeden z nich, brunet z blizną na ręce po nożu.
Prychnęłam zwracając na siebie uwagę i wstałam:
- Myślałam, że już się nie pojawicie - powiedziałam i podniosłam spakowaną torbę. - Zaczynało mi się już nudzić czekanie na was.
Dwójka z szóstki chłopaków podeszła do nich i złapała mnie za nadgarstki i odprowadziła za drzwi, które bez słowa zamknęli zostawiając zdumioną klasę.
- A więc wy też w tym siedzicie? - Spytałam.
Zaprowadzili mnie do niedostępnej części szkoły i ukrytym korytarzem trafiłam do jakieś sali, gdzie czekało kilkoro ludzi w cieniu, podczas, gdy na mnie świeciło światło.
- Kim ty jesteś? - Zapytał ktoś.
- Po prostu jedną z przeciętnych uczennic - uśmiechnęłam się szyderczo.
- Muszę przyznać, że masz charakterek - usłyszałam.
- A wy tupet - odparłam. - Żeby robić coś takiego.
- Czy ktoś z tobą współpracował? - Kolejne pytanie.
- Nawet, jeśli ktokolwiek by ze mną współpracował to bym tej osoby nie wydała i by się prawdopodobnie już stąd zmyła - uśmiechnęłam się podstępnie. - Nie wiem, jaki jest sens, że pytacie, jak wiecie, że i tak nie odpowiem.
Poczułam uderzenie w żołądek, tak mocne, że zwróciłam śniadanie i zdałam sobie sprawę, że to nie była siła przeciętnego człowieka.
Coś tu nie grało...
- Czy ktoś z tobą współpracował? - Powtórzyli pytanie.
Zaśmiałam się i poczułam, jak dostaję cios w twarz.
Jeden z trzecioklasistów trzymał moją torbę i wysypał jej zawartość na środek i wszyscy patrzyli się na nóż i pistolet.
A wtedy ten głupek rzucił torbę nie zdając sobie sprawę z jej ciężaru i faktu obecności drugiego dna.
- Skąd masz broń?
Roześmiałam się słysząc to pytanie i powiedziałam:
- Może po prostu przejdziecie do tortur, zamiast tego przesłuchania bo wiecie dobrze, że i tak wam nie powiem.
Chłopak stojący obok mnie zamachnął się z zamiarem zadania kolejnego ciosu, lecz ja z łatwością się przed nim uchyliłam, a on stracił równowagę na dwie sekundy i nim zdążył ją odzyskać ja pochwyciłam nóż i przyłożyłam do jego klatki piersiowej.
- Powinniście nie lekceważyć wroga - spojrzałam na niego bez wyrazu.
Zanurzyłam z łatwością nóż w jego klatce piersiowej i wszyscy patrzyli się na mnie w milczeniu.
Wyjęłam nóż i pozwoliłam martwemu ciału opaść pod moje stopy.
Weszłam na nieboszczyka, wycelowałam nóż przed siebie.
- Dorwę was - powiedziałam bez emocji. - I wszyscy będziecie martwi.
Po chwili usłyszałam, jak wszyscy upuszczają salę i ciężkie drzwi się zatrzasnęły.
Dopiero teraz zapaliły się wszystkie światła i okazało się w jak małym jestem pomieszczeniu i zebrałam wszystkie rzeczy do torby oprócz zakrwawionego noża i pistoletu z którego wyjęłam magazynek i włożyłam do kieszeni.
Czekałam tam i nic się nie działo, a oddychało się mi coraz ciężej.
Czyli to był ich pomysł na obezwładnienie mnie... Pozbawienie mnie tlenu do oddychania, całkiem sprytne.
Około pół godziny później opadłam bez sił, a płuca były niemiłosiernie ściśnięte.
Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do środka i mnie podnosi, ale nie oczy mi się zamknęły i nie widziałam kto to był.
Wygląda na to, że wpadłam w niezłe kłopoty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz