W myślach, wciąż analizowałam zapach czarnowłosej. Zaintrygował mnie fakt, iż czułam w nim psa. Nie miałam nic przeciwko temu, wbrew przeciwnie - moim zdaniem była to unikalna dla niej cecha, gdyż nie spotkałam zbyt wielu osobników
Nawet jeśli nie była człowiekiem to wolałam nie pokazywać moich asów w rękawie, więc miałam cichą nadzieję, że nie zauważyła faktu, iż mimo obecności dużej ilości krwi na moich rękach nie było ani jednego zadrapania... A nie... Czy wtedy nie byłoby gorzej? Wtedy mogłabym sprawiać wrażenie mordercy.
- Witaj, cóż mieszkam w tym mieście od ponad roku - podeszła do mnie.
Zastanawiało mnie, jakie miała zamiary, jednak nie sprawiała wrażenia, jakby coś planowała.
Milczałam. Czemu ona podchodziła tak blisko mnie, wiedziałam, że musiała coś wyczuć. Może po prostu nie sprawiałam wrażenia niebezpiecznej? Albo po prostu była pewna swoich umiejętności?
Może na razie założę, że nie wie kim jestem i w ten sposób, jakby co się nie wygadam za dużo.
- Nazywam się Nadia, a ty? - Przerwała milczenie.
- Rin - odparłam wpatrując się przed siebie starając się sprawiać wrażenie znudzonej.
Niestety, szybko udawanie zamyślenia przerodziło się w prawdziwe zamyślenie, gdyż głowiłam się nad tym, co ona zamierza zrobić i kim jest.
- Ty nie jesteś człowiekiem - usłyszałam jej szept.
Zaskoczyła mnie. Była o wiele bliżej niż myślałam.
- Coś mówiłaś? - Nie byłam pewna, czy się nie przesłyszałam.
- Skąd pochodzisz? - Zapytała.
- Aktualnie mieszkam w tym mieście - odparłam. - Wcześniej... Cóż, wcześniej mieszkałam w mniej zaludnionym terenie, który raczej był dziki, taka kraina... Forever Young, ale pewne okoliczności zmusiły nas do przeniesienia się. Dosyć długa historia, żeby opowiadać ją w tym miejscu. Co powiesz na to, żebyś wpadła do mnie za kilka dni do mojego domu?
Wstałam z kucek i nagle się zachwiałam.
- Coś się stało? - Zauważyła to, że oparłam się o drzewo.
- Nic takiego - odparłam. - Po prostu powinnam jeszcze leżeć w łóżku w szpitalu.
- Więc czemu tego nie robisz? - Zapytała.
- Bo tamto miejsce sprawia, że wpadam w depresje - stwierdziłam. - Te białe pokoje, szpitalne łóżka, wolę takich miejsc unikać - w moim głosie było słychać wyraźną niechęć, gdy o tym mówiłam.
Westchnęła:
- Więc jesteś z tego typu, co nikogo nie słuchają i wolą robić wszystko po swojemu - podsumowała. - A co takiego zrobiłaś, że wylądowałaś w szpitalu.
- To wszystko jego wina - teraz znowu w moim głosie była wyraźnie słyszalna nienawiść.
- Jego? - Zainteresowała się.
- Tego idioty co napakowałam mi ciasto trucizną - zacisnęłam pięści na to wspomnienie. - Zresztą jest w szpitalu z tego samego powodu dzięki mnie - uśmiechnęłam się ponuro.
- On jest człowiekiem? - Zapytała prosto z mostu.
- Nie. Kolejny wilk - odparłam, ponieważ i tak nie było sensu tego przed nią ukrywać.
- Mieszkacie tutaj we dwójkę? - Spytała. - Nie spodziewałam się tutaj spotkać wilka.
- Nie - odpowiedziałam. - Jest nas tutaj dosyć dużo. Na pewno więcej niż 30 wilków. Nie znam tutaj wszystkich.
Była zszokowana naszą liczebnością, cóż... Wilki raczej kojarzyły się z dzikimi terenami, ale jak dla mnie obecność internetu i laptopów rekompensowała brak dzikich terenów.
- A właśnie - powiedziałam. - Lepiej się do mojej głowy nie włamuj, bo nie warto nawet próbować.
- Skąd wiedziałaś? - Była zaskoczona.
Tak właściwie to nie ona powinna być zaskoczona, tylko ja.
- Nie wiedziałam - odparłam. - Tak sobie tylko powiedziałam. Strzelałam i oceniałam twoją reakcję, żeby sprawdzić czy mam rację, czy nie. A więc masz jeszcze jakieś pytania?
Wyciągnęłam kartkę i napisałam na niej mój numer telefonu i adres mojego mieszkania, a potem jej ją podałam.
- W każdym razie będziesz mogła mnie tam czasami znaleźć - powiedziałam. - W razie kłopotów pomogę.
- Mam tak właściwie jeden kłopot - stwierdziła.
- A jaki kłopot? - Zainteresowałam się.
- Pewny uciążliwy osobnik mi się narzuca.
- Nie lepiej się go pozbyć? - Zapytałam.
- Nawet jeśli jesteś wilkiem to nie znaczy, że możesz wszystkich zabijać - upomniała mnie.
- Nie myślałam o zabijaniu. Raczej... O umiejętnym zastosowaniu przepływu informacji - uśmiechnęłam się niewinnie. - Mam swoje źródła i pewnie ma przynajmniej jeden, albo dwa sekrety przez które mógłby stracić prace. Ewentualnie możesz dać mu do zrozumienia, że posiadasz takie informacje i to, iż nie powinien się do ciebie zbliżać.
- Hmmm... To może być całkiem niezły pomysł - zastanowiła się. - Może dzisiaj do mnie wpadniesz? Aach... Zapomniałam, że ty jesteś jeszcze w szpitalu. To może inny...
- Wpadnę - przerwałam jej szybko. - Wykorzystam każdą okazję, żeby się stąd wydostać.
Spojrzałam na moje ubrania. Zwykłe spodenki 3/4, bluzka z krótkim rękawkiem i bluza. Nic co by się wyróżniało... I dobrze.
- To co? Idziemy? - Uśmiechnęłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz