Wymknęłam się z jej mieszkania przez okno, żeby nie zostawić zamkniętych drzwi. Zaczynałam mieć wrażenie, że jeśli tak dalej pójdzie i będę ciągle wyskakiwać przez okna to zapomnę, jak korzystać z drzwi.
Na zewnątrz zamieniłam się w wilka i się rozciągnęłam. Od dosyć dawna nie przebywałam już w swojej postaci, gdyż nawet, jak na wilka się wyróżniały z tymi skrzydłami.
Jednak dzisiaj była noc i mogłam z łatwością przemieszczać się od jednej ciemnej zaniedbanej uliczki do drugiej w podobnym stanie bez wykrycia, aż w końcu dotarłam do parku.
Tutaj postanowiłam już jednak nie ryzykować i wrócić do swojej ludzkiej postaci. Tak właściwie to ciekawe czemu moje włosy były niebieskie. Nie był to przeciętny kolor, jak dla człowieka i zwracał uwagę wielu osób na ulicach.
Może powinnam go przemalować? Niee... To byłoby zbyt uciążliwe, po prostu powinnam się tym nie przejmować.
Zamyślona wróciłam do mieszkania i znalazłam Akatsukiego śpiącego opartego o drzewo i Phantoma z Ziemi.
Dziwne... Akatsuki wyglądał nawet zaskakująco słodko i bezbronnie kiedy spał, niestety cały ten urok znikał w momencie, kiedy otwierał buzię, by wygłosić, jakąś kąśliwą uwagę na mój temat.
- To ty! - Powiedziałam zaskoczona. - Jeszcze jesteś w szpitalu?
Oderwał swoje spojrzenie od księżyca.
- Czyli jednak to zrobiłaś - stwierdził. - Jakoś sobie nie wyobrażałem, żebyś była w stanie kogoś otruć z tą twoją obsesją na punkcie ukrywania się.
- Czyli on ci wszystko powiedział? - Zapytał.
- Coś o tym wspomniał, podczas naszej rozmowy - odparł. - A co?
- Nieważne - mruknęłam.
Spojrzałam na niego z nienawiścią. Już nie wydawał mi się taki uroczy i bezbronny.
- Mógłbyś wyświadczyć mi jedną przysługę?
- Kolejną? - Spytał.
- Po prostu nie mów nikomu więcej o tym incydencie z otruciem - poprosiłam. - Byłabym za to niezwykle wdzięczna, gdybyś zachował to dla siebie.
- Idziemy! - Podniosłam go za kołnierz do pozycji prostej.
- Auć - jęknął. - Co znowu zrobiłem? - Zapytał z wyrzutem w głosie.
Spojrzałam na niego chłodno.
- Mogłabyś puścić? Duszę się!
Westchnęłam i rozluźniłam mój uścisk, a on się z niego wyrwał.
- To do jutra - powiedział do Phantoma i wspiął się po drzewie.
- Pa - pożegnałam się i weszłam za nim na górę.
Wskoczył do ośrodka przez otwarte okno i wyciągnął rękę, żebym ją złapała, a ja ją odtrąciłam i sama wybiłam się do góry, tak żeby przelecieć przez okno.
Westchnął:
- A więc o czym rozmawialiście? - Zapytałam go zapalając światło i wyjmując mój telefon, żeby uruchomić jakiegoś ebooka do poczytania.
- O niczym - odparł.
Po paru minutach Akatsuki wyrwał mnie z lektury:
- A ty co robiłaś?
- Nic - odparłam i wróciłam do czytania.
Jakieś pół godziny później Akki zaproponował:
- To może już pójdziemy?
- Mieliśmy siedzieć do następnego dnia - odparłam.
- Ale akurat minęła godzina zero, data się zmieniła, więc w sumie możemy tego użyć, jako wymówki.
Westchnęłam i odparłam:
- Co nie zmienia faktu, że technicznie jest noc.
- Oj tam, oj tam - machnął ręką.
- Jak chcesz to idź - powiedziałam.
- Jak pójdę sam, to dostanę opierdol od Aoime - wyjaśnił. - Ale jak pójdziemy we dwójkę to może nam odpuści.
- Jak wolisz - westchnęłam. - W takim razie nie wiem po co tutaj wracałam.
Wstałam:
- A co z Phantomem? - Przypomniałam sobie. - Przecież miałeś z nim jutro się spotkać, czy się mylę?
- Zawsze mogę wrócić do szpitala - stwierdził.
I po raz kolejny dzisiejszego dnia wyskoczyłam przez okno.
Dotarliśmy do swojego domu i bez pożegnania się rozstaliśmy.
___
Rano obudziłam się i się ogarnęłam, a następnie usiadłam przed laptopem i zaczęłam tradycyjnie robić duży przegląd wiadomości - zawsze musiałam być na bieżąco z różnego rodzaju wiadomościami.
Spojrzałam na zegar. Była siódma rano i w sumie to za godzinę powinnam być w szkole, jednak nie widziałam żadnego sensu, żeby tam pójść. Widocznie dzisiaj będę miała kolejny dzień wagarów.
Przypomniało mi się o tym co dał mi Akatsuki, jakiś czas temu. Skoro mam trochę czasu to czemu nie wykorzystam go, żeby dokładniej się przyjrzeć temu, może odkryję coś tym razem.
Wyjęłam ze skrzynki ten przedmiot - krótki ciemny sztylet, który był niematerialny, zdawał się być utkany z cieni, lecz byłam pewna, że to było coś innego, nigdy czegoś takiego nie widziałam i zastanawiało mnie, jakim cudem w posiadanie czegoś takiego wszedł śmiertelnik i jak duży zbieg okoliczności był, że wylądował on w Mora Soul.
Stanowczo tego nie powinno tego być, ale skoro był można było wyciągnąć tylko jeden wniosek - to miejsce posiada więcej tajemnic niż myślimy.
Wątpiłam, żeby posiadał to wcześniej jakikolwiek wilk. Ta broń była prawdopodobnie zbyt potężna do opanowania. Może była przeklęta?
Cóż w takim razie nie powinnam go lepiej używać, bo mogłoby być jakieś nieprzewidziane konsekwencje, jednak to sprawiało, że miałam ochotę sprawdzić, jak byłby potężny w walce.
Nie wątpiłam, że nawet zadraśniecie czymś takim byłoby śmiertelnie niebezpieczne dla przeciwnika.
Schowałam go i odetchnęłam.
Może powinnam się przejść? - Zastanowiłam się w myślach.
Wyszłam i skierowałam się do tego samego parku co ostatnio.
Wyczułam zapach Nadii, lecz jej nigdzie nie było. Rozejrzałam się i podążyłam za źródłem zapachu, aż trafiłam do tego samego drzewa z którego spadłam.
Wspięłam się i dopiero stąd zauważyłam psa.
- Co robi pies na drzewie? - Zastanowiłam się.
I czemu ten pies pachnie identycznie niczym Nadia?
Przyjrzałam się mu uważnie ze zmrużonymi oczami, wcale nie przypominał wilka, ale może to właśnie dlatego czułam zawsze od niej ten specyficzny zapach?
To byłoby całkiem możliwe.
Westchnęłam i odwróciłam głowę, a wtedy zobaczyłam, że nie mam szansy się odwrócić.
Jako, że były jeszcze godziny pracy to miejsce było prawie puste i nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Puściłam gałęzie i odchyliłam się do tyłu pozwalając opaść mojemu ciału w stronę ziemi i w ostatnim momencie przechyliłam mój środek ciężkości, żeby się obrócić i wylądować na nogach.
- Zeskakuj Nadia - powiedziałam. - Nie mam dużo czasu, bo chcę jeszcze znaleźć Aoime i zapytać się jej o parę rzeczach. Może chciałabyś przy okazji ją spotkać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz