Ostatnie dni mijały dość spokojnie. Kondrakar wydawał się weselszy. Cieszył mnie ten fakt. Postanowiłem spędzić czas z Love. Nie widziałem jej odkąd odprowadziła mnie do jaskini po walce z Lizardami. Pokazałbym jej przy okazji automat. Nie wiem nawet czy ona wie że go mam. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Przypasałem miecz i w ludzkiej postaci udałem się w stronę watahy Mroku. Będąc jeszcze na moich terenach zauważyłem na małej polance dwie osoby. Udałem się w tamtym kierunku. Spostrzegłem, że to Aoime i Phantom. Dobra. Widok rozmawiających osób nie był jakiś nadzwyczajny, ale czemu alfa Mroku i alfa Ziemi rozmawiali na terenach watahy Ognia?
-Witam was.- zacząłem.
-Witaj.- odpowiedział Phan. Był smutny.
-Co was tu sprowadza?
-Cóż.. Zawędrowałem tu przypadkiem. Potem przyszła Aoime.- powiedział basior.
-Więc co jest konkretnym powodem wizyty?- usiadłem obok nich.
-Eh.. Muszę pobyć trochę sam. Auora odeszła na "tydzień, dwa lub miesiąc".
-Rozumiem. Martwisz się o nią. Mówiła czemu odchodzi?
-Nie. Pewnie przez te jej ostatnie schizy...
-Chodź Ao, odprowadźmy go. Nie to żebym was wyganiał, ale nie sądzę że to dobre miejsce na dłuższy pobyt.-powiedziałem.-W jaskini będziesz bezpieczniejszy niż tu.-zwróciłem się do basiora.
-No dobrze..- mruknął basior.
Wstaliśmy wszyscy i udaliśmy się do watahy Ziemi. Poszedłem po Kiche. Ktoś musi pilnować żeby z tego wszystkiego nic sobie nie zrobił, tak jak Kondrakar. Wróciłem z waderą.
-Trzymaj się. Na pewno wróci. -posłałem mu promienny uśmiech i razem z Ao poszliśmy do watahy Mroku.
-Jak automat? Dobrze się sprawdza?- zaczęła rozmowę Ao.
-Dobrze. Nie ma z nim problemów. Jest jak zbroja. Mogę parować ciosy miecza!
-Ah tak?
-Tak.
Na twarzy Ao pojawił się szyderczy uśmieszek i zaatakowała mieczem z zaskoczenia. Chciał sprawdzić automat. Odparowałem cios. W powietrze wyleciał snop iskier gdy klinga zderzyła się z protezą.
-Całkiem nieźle.- przyznała chowając miecz.
-Nie ukrywam że to przydatne, jednak chciałbym odzyskać rękę. Tą prawdziwą.
-Rozumiem cię. Sama nie chciałabym stracić części ciała.
-Wiesz jaki to ból kiedy zostają podłączane nerwy? Najgorsze jest to, że będzie mi towarzyszył już do końca życia, bo protezę trzeba będzie przerabiać. Kiedy jedna ręka urośnie automat trzeba przedłużyć.
-A co jeśli coś się zepsuje?
-Trzeba będzie to naprawić. Hefajstos mówił żebym uważał. Brak jednej śrubki może mieć takie same skutki jak wybicie barku albo złamanie.- doszliśmy do jaskini.
-Cóż. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Teraz muszę cię przeprosić.- powiedziała wadera po czym odeszła w głąb jaskini.
Ja poszedłem do groty Love. Zajrzałem do środka. Wadera siedziała przy stole i czytała jakąś książkę. Chrząknąłem by zwrócić na siebie jej uwagę. Spojrzała w moim kierunku i uśmiechnęła się od razu. Wstała od stołu i podeszła do mnie.
-Cześć kochanie.- zacząłem.
-Hej. Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego. Postanowiłem cię odwiedzić. Dawno cię nie widziałem.
-Jak się czujesz po utracie ręki?
-Jak się czuję? Znakomicie!
-Jak to znakomicie?
-Ahh no tak. Ty nie wiesz. Wszystko zaczęło się po twoim powrocie do watahy Mroku. Otóż Hefajstos został moim patronem. i zrobił dla mnie to.- podwinąłem rękaw i oczom wadery ukazał się automat.
<Love mogłabyś? c:>
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
(Wataha Ziemi) Od Lanei
Poczynania dziewczyny zupełnie zbiły mnie z tropu. Zadrżałam czując jej usta na swojej szyi, to jest, psiamać, mój najsłabszy punkt!
No, może poza...Ale to tam nieważne!
Objęłam Amei w talii, jakoś odruchowo. Zaraz potem dotarło do mnie, że...
-Właściwie to znamy się kwadrans.-stwierdziłam, unosząc brew. Cóż, może i mi to nie przeszkadzało, ale może by tak lepiej się poznać...?
HAHAHAHAHAH. Nie. Wyznaję zasadę podobną do tej od Phantoma. U niego brzmi ona "Najpierw seks, potem związek.". U mnie (mężczyzn rzecz jasna NIE biorę tu pod uwagę-w zasadzie nie biorę pod żadnym aspektem prócz spuszczenia komuś czasem łomotu) "Najpierw seks, a potem zastanowię się czy ta znajomość ma sens.". Mwahahah, zła Lana.
Ale wbrew pozorom zwykle jestem wierna. (No chyba, że jest nudno...) Należę do tych bardzo uczuciowych, kochających i przywiązujących się-pod warunkiem, że jest w czym się zakochać, do czego się przywiązać i do czego coś czuć.
Wracając-wzruszyłam ramionami, wyszczerzyłam białe zęby w łobuzerskim uśmiechu. Wstałam i przyciągnęłam Amei do siebie, spojrzałam w jej oczy.
-Trochę tu zimno, prawda?-powiedziałam półgłosem, odgarniając jej włosy z twarzy.
-Trochę.-zgodziła się. Moja dłoń uniosła delikatnie jej podbródek do góry, przez co dzieliły nas praktycznie milimetry. Odsunęłam się jednak i roześmiałam.
-W takim razie zapraszam na herbatkę.-zachichotałam, przybrałam formę zimnokrwistej kasztanki-bo cieplej-wskazałam łbem swój kłąb.
<Wbijaj, Amei XD>
No, może poza...Ale to tam nieważne!
Objęłam Amei w talii, jakoś odruchowo. Zaraz potem dotarło do mnie, że...
-Właściwie to znamy się kwadrans.-stwierdziłam, unosząc brew. Cóż, może i mi to nie przeszkadzało, ale może by tak lepiej się poznać...?
HAHAHAHAHAH. Nie. Wyznaję zasadę podobną do tej od Phantoma. U niego brzmi ona "Najpierw seks, potem związek.". U mnie (mężczyzn rzecz jasna NIE biorę tu pod uwagę-w zasadzie nie biorę pod żadnym aspektem prócz spuszczenia komuś czasem łomotu) "Najpierw seks, a potem zastanowię się czy ta znajomość ma sens.". Mwahahah, zła Lana.
Ale wbrew pozorom zwykle jestem wierna. (No chyba, że jest nudno...) Należę do tych bardzo uczuciowych, kochających i przywiązujących się-pod warunkiem, że jest w czym się zakochać, do czego się przywiązać i do czego coś czuć.
Wracając-wzruszyłam ramionami, wyszczerzyłam białe zęby w łobuzerskim uśmiechu. Wstałam i przyciągnęłam Amei do siebie, spojrzałam w jej oczy.
-Trochę tu zimno, prawda?-powiedziałam półgłosem, odgarniając jej włosy z twarzy.
-Trochę.-zgodziła się. Moja dłoń uniosła delikatnie jej podbródek do góry, przez co dzieliły nas praktycznie milimetry. Odsunęłam się jednak i roześmiałam.
-W takim razie zapraszam na herbatkę.-zachichotałam, przybrałam formę zimnokrwistej kasztanki-bo cieplej-wskazałam łbem swój kłąb.
<Wbijaj, Amei XD>
(Wataha Mroku) Od Aoime
Udało nam się załagodzić sytuację, zostawiłam całą resztę, łącznie z Alexem w jaskiniach, zapewne pozbywali się tego cholerstwa. Tymczasem udałam się na spacer. Dawno nie miałam chwili dla siebie.
Śnieg w większości stopniał, zewsząd wyłaniały się pierwsze wiosenne kwiaty, źdźbła trawy nabierały przyjemnego, soczyście zielonego koloru, a drzewa dostały pączków. W powietrzu unosił się cudowny aromat kwiatów i jakieś takiej świeżości, która napawała mnie optymizmem. Po raz pierwszy od dawna.
Zawędrowałam na tereny ognia, bodajże celowo. Tak mi się zdaje. Nie wiem, czy szukałam zadymy, czy po prostu ma ciekawość co do terenu osiągnęła zenit. Ale spacerowałam krętymi ścieżkami, zachwycając się kwitnącymi drzewami i wciągając do płuc świeże powietrze.
Lecz teraz powietrze wypełniła pustka - dosłownie. Pustka i rozpacz. Skierowałam się w tamtym kierunku. Na polanie leżał chłopak. Wpatrywał się pustym wzrokiem w niebo, ja też na nie spojrzałam, było pełne chmur, słońce gdzieś się schowało.
Jak on się nazywał? Ao, myśl. To chyba był ten "przyjaciel" Aurory, zgadza się? Phantom?
- Cześć, Phantom. spróbowałam, podchodząc w jego kierunku.
Błyskawicznie się zerwał, usiadł wpatrując się we mnie.
- Kim jesteś? - był niezwykle czujny.
- Nazywam się Aoime, jestem alfą mroku.
- Ah. Aurora mi o tobie wspominała.
- Domyślam się. Coś się stało?
- W zasadzie tak, ale chyba nic Ci do tego... - tutaj otrząsnął się lekko. - Chociaż nie, mogłabyś się martwić. Tak więc informuję Cię, że Aurora odeszła na - zrobił cudzysłów z palców. -Tydzień, dwa lub miesiąc.
Okej, wprawiło mnie to w osłupienie, czemu Aurora? Czemu do cholery ja nic nie wiem?! Nah, zawiodłam się. Myślałam, że mi ufa.
- Zdradziła ci powód? A może przeczuwasz czemu?
- Przypuszczam, że to przez te schizy które ją ostatnio dopadły. Źle się czuła...Powiedziała, że "nie może mnie tam zabrać" i takie tam. - spojrzał mi w oczy. - Aoime, boję się o nią.
Zebrałam się i nieśmiało objęłam chłopaka, jak młodszego brata. Pogłaskałam po głowie i odsunęłam się.
- Wszystko będzie dobrze. Wiem, że to brzmi beznadziejnie i jak pusta obietnica, ale pomogę ci ją znaleźć. Chcesz? - zaproponowałam.
Śnieg w większości stopniał, zewsząd wyłaniały się pierwsze wiosenne kwiaty, źdźbła trawy nabierały przyjemnego, soczyście zielonego koloru, a drzewa dostały pączków. W powietrzu unosił się cudowny aromat kwiatów i jakieś takiej świeżości, która napawała mnie optymizmem. Po raz pierwszy od dawna.
Zawędrowałam na tereny ognia, bodajże celowo. Tak mi się zdaje. Nie wiem, czy szukałam zadymy, czy po prostu ma ciekawość co do terenu osiągnęła zenit. Ale spacerowałam krętymi ścieżkami, zachwycając się kwitnącymi drzewami i wciągając do płuc świeże powietrze.
Lecz teraz powietrze wypełniła pustka - dosłownie. Pustka i rozpacz. Skierowałam się w tamtym kierunku. Na polanie leżał chłopak. Wpatrywał się pustym wzrokiem w niebo, ja też na nie spojrzałam, było pełne chmur, słońce gdzieś się schowało.
Jak on się nazywał? Ao, myśl. To chyba był ten "przyjaciel" Aurory, zgadza się? Phantom?
- Cześć, Phantom. spróbowałam, podchodząc w jego kierunku.
Błyskawicznie się zerwał, usiadł wpatrując się we mnie.
- Kim jesteś? - był niezwykle czujny.
- Nazywam się Aoime, jestem alfą mroku.
- Ah. Aurora mi o tobie wspominała.
- Domyślam się. Coś się stało?
- W zasadzie tak, ale chyba nic Ci do tego... - tutaj otrząsnął się lekko. - Chociaż nie, mogłabyś się martwić. Tak więc informuję Cię, że Aurora odeszła na - zrobił cudzysłów z palców. -Tydzień, dwa lub miesiąc.
Okej, wprawiło mnie to w osłupienie, czemu Aurora? Czemu do cholery ja nic nie wiem?! Nah, zawiodłam się. Myślałam, że mi ufa.
- Zdradziła ci powód? A może przeczuwasz czemu?
- Przypuszczam, że to przez te schizy które ją ostatnio dopadły. Źle się czuła...Powiedziała, że "nie może mnie tam zabrać" i takie tam. - spojrzał mi w oczy. - Aoime, boję się o nią.
Zebrałam się i nieśmiało objęłam chłopaka, jak młodszego brata. Pogłaskałam po głowie i odsunęłam się.
- Wszystko będzie dobrze. Wiem, że to brzmi beznadziejnie i jak pusta obietnica, ale pomogę ci ją znaleźć. Chcesz? - zaproponowałam.
(Wataha Ziemi) Od Phantoma
Każde słowo dziewczyny trafiało we mnie jak cios nożem w samo serce. Po prostu się załamałem. "Tydzień, dwa, może miesiąc"!? Nie, to się nie dzieje naprawdę...
Przytuliłem dziewczynę tak, jakby to miał być ostatni raz. Bo jeśli nie wróci...? Nie, niemożliwe. Będę czekał choćby do końca świata. W końcu jednak odeszła. Schowałem twarz w dłoniach z oczami pełnymi łez. Pierwszy raz w życiu czułem taką słabość.
Po paru godzinach bezczynnego siedzenia wstałem w końcu i skierowałem się do wyjścia. Po drodze przekazałem wilkom, że wrócę jutro i jakby co-o wszystkim informować Kiche, ta niech jakoś przekazuje informacje mi.
Szedłem w postaci wilka jak żywy trup z nosem przy ziemi i mętnym wzrokiem, nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Wokół mnie kwitły rośliny, by zaraz więdnąć, usychać i rozpadać się.
Po pewnym czasie podniosłem łeb. Teren wokół był dziwnie pusty, zdawał się martwy. Trafiłem chyba do watahy ognia, cóż...
Przypomniałem sobie jako-tako układ terenu. Uznawszy, że chyba wiem gdzie jestem ruszyłem dalej. W końcu padłem na jakiejś polanie i zostałem leżeć, a co. Przekręciłem się na grzbiet, obserwowałem uważnie niebo.
<Ktokolwiek?>
(Wataha Powietrza) Od Amei
Stanęłam w jednakowej pozie, z wypiętym zadkiem zaskamlałam i rzuciłam się na dziewczynę. Spojrzałam jej wyzywająco w oczy i nagryzłam lekko koniuszek ucha. Zerknęła na mnie zdziwiona, zero sprzeciwów, myrnęłam ją nosem w brzuch.
- C-co... - zaczęła.
- Nic. - odpowiedziałam zadowolona i liznęłam ją za uchem, po czym zeszłam z niej i usiadłam na ziemi. Przekrzywiła głowę, a ja znowu na nią weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam.
- Stop. - przerwała mi po tysięcznym (tak myślę) razie. - Co ty robisz?
A ja znowu weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam. Usiadłam obok i czekałam na jej reakcję. Zmieniła się w człowieka, ja też. Siedziałam na ziemi, trochę ciągnęło w tyłek... Przywarłam do niej swoim ciałem i pocałowałam leciutko w szyję.
*krótkie trollowanko, dawaj kotek!*
- C-co... - zaczęła.
- Nic. - odpowiedziałam zadowolona i liznęłam ją za uchem, po czym zeszłam z niej i usiadłam na ziemi. Przekrzywiła głowę, a ja znowu na nią weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam.
- Stop. - przerwała mi po tysięcznym (tak myślę) razie. - Co ty robisz?
A ja znowu weszłam. I zeszłam. I weszłam. I zeszłam. Usiadłam obok i czekałam na jej reakcję. Zmieniła się w człowieka, ja też. Siedziałam na ziemi, trochę ciągnęło w tyłek... Przywarłam do niej swoim ciałem i pocałowałam leciutko w szyję.
*krótkie trollowanko, dawaj kotek!*
(Wataha Ziemi) Od Kiche
- Ooo hej Kiche. - Powiedział zaspanym głosem.
Położyłam się koło niego, przytulił mnie a ja zaczęłam zastanawiać się jak wygląda nasz związek gdy ja jestem Alfą Ziemi a on Alfą Powietrza... mamy bardzo mało czasu dla siebie.. przy nim czuję się bezpiecznie i ... inaczej niż zawsze. Rano podjęłam decyzję.
- Co kombinujesz? - Chłopak zapytał mnie.
- Coś co ułatwi nam życie. - Pocałowałam go.
Wyszłam z jego groty błyskawiczne bo nie chciałam więcej pytań, po drodze dopadły mnie wątpliwości.. a jeżeli popełniam błąd? Nie na pewno nie.
.
.
.
Oddałam posadę Phantomowi, mam nadzieję, że to była słuszna decyzja.
Niestety kosztowało mnie to dużo, moje moce zostały ograniczone, już dawno tego nie czułam.. Wysłałam mentalną wiadomość do Aoime.
~ Aoime możemy się spotkać?
Położyłam się koło niego, przytulił mnie a ja zaczęłam zastanawiać się jak wygląda nasz związek gdy ja jestem Alfą Ziemi a on Alfą Powietrza... mamy bardzo mało czasu dla siebie.. przy nim czuję się bezpiecznie i ... inaczej niż zawsze. Rano podjęłam decyzję.
- Co kombinujesz? - Chłopak zapytał mnie.
- Coś co ułatwi nam życie. - Pocałowałam go.
Wyszłam z jego groty błyskawiczne bo nie chciałam więcej pytań, po drodze dopadły mnie wątpliwości.. a jeżeli popełniam błąd? Nie na pewno nie.
.
.
.
Oddałam posadę Phantomowi, mam nadzieję, że to była słuszna decyzja.
Niestety kosztowało mnie to dużo, moje moce zostały ograniczone, już dawno tego nie czułam.. Wysłałam mentalną wiadomość do Aoime.
~ Aoime możemy się spotkać?
(Wataha Światła) Od Asivy
No świetnie, straciłam chłopaka… może go zbyt surowo potraktowałam? Nie… zasłużył bo nie dość, że pocałował inną na moich oczach to jeszcze na dodatek zgrywał głupiego, że nic nie wie. Usiadłam na łóżku po czym zabrałam się za pierwszą lepszą książkę. Była wciągająca bo nim się obejrzałam zleciał cały dzień. Spojrzałam pustym wzrokiem przez okno. Pomimo nocy na naszym terenie i tak jasność przewyższała ciemność. Postanowiłam, że zrobię sobie może mały spacer. Wzięłam gruby płaszcz oraz wełnianą czapkę. Wyszłam przed jaskinię. Postanowiłam, że przejdę się nad Lustrzane Jezioro. W zimie z tego co wiem promyk światła puszczony po powierzchni lodu może nadawać ciekawe kształty. To tak jakby się kierowało pękającym lodem ale to tylko złudzenie optyczne. Po 5 minutach byłam na miejscu. Usiadłam na jakimś kamieniu. Zaczęłam się „bawić” magią. Powstawały jakieś drobne rozbłyski światła. Eh… teraz jest tak nudno, a zwykle to bym gdzieś poszła z Mattem. Brakuje mi go ale odszedł więc nic nie mogę zrobić… Zmieniłam się w wilka po czym zawyłam. Na całe szczęście nikt nie odpowiedział. Wyruszyłam przed siebie. Nie miałam zamiaru opuścić krainy tylko na jakieś dwa dni opuścić Tereny Światła. Pobiegłam na granicę z mrokiem. Weszłam do jakiegoś starego pieńka po czym ułożyłam się do snu, po chwili usłyszałam czyjeś wycie.
< Ktoś dokończy? Najlepiej z mroku>
(Wataha Mroku) Od Aurory
Siedzenie na kolanach ukochanej, szczęśliwej osoby to jedno z najpiękniejszych doznań jakich możesz w życiu zaznać. Zwłaszcza dla osoby tak długo przez nikogo nie kochanej, pozbawionej wszystkiego co było w przeszłości.
- Phantom.. - szepnęłam a chłopak spojrzał na mnie pytająco - Znowu.. tak strasznie źle się czuję.. - spojrzał na mnie zdziwiony - Naprawdę źle..
- Hm.. - szkoda że go tak tym zmartwiłam, ale co ja mogę.. - Myślę że powinienem dać ci jakąś roślinę, która działa przeciwbólowo.. - uśmiechnął się spokojnie.
Ten uśmiech naprawdę uspokaja, mimo iż czujesz że wcale nie pomoże.
- Wiesz... - mruknęłam i spojrzałam na wodę stojącą w szklanej misce - Ja chyba powinnam iść do siebie.
- Co..? - spytał szczerze zaskoczony - Źle się czujesz i nie chcesz mojej pomocy?
- To nie tak.. - zawiesiłam głos bo sama nie wiedziałam co powiedzieć - Mam wrażenie, że umieram.. - wytrzeszczył oczy - Ogarnia mnie taka straszna niemoc.. i szarość wokół mnie.. ale nie bój się - uśmiechnęłam się pociesznie, tak, powiedzieć komuś że się umiera a potem dorzucić żeby się nie martwił. - Wrócę zanim się obejrzysz.
- O czym ty kobieto mówisz?! - spytał patrząc na mnie zdezorientowany - Jakie wrócę... przecież.. że co?!
- Muszę na momencik odejść z Forever, ale wrócę - puściłam mu oczko - Obiecuję ci, że wrócę. Niedługo. Nie będzie mnie może z tydzień.. może dwa.. a może miesiąc.. - zamarł - Ale wrócę taka sama jaka byłam dawniej. Wiesz.. tylko muszę to jakoś przeżyć.. - pokręcił głową na znak, że nie rozumie. - No to tak: wyjeżdżam - stanęłam przed nim - Wyjeżdżam do krainy gdzie nie mogę cię zabrać, a potem wrócę. Pa... - te słowa pewnie mu tergo nie zrekompensują, ale nie umiem ładniej się z nim pożegnać..
- Phantom.. - szepnęłam a chłopak spojrzał na mnie pytająco - Znowu.. tak strasznie źle się czuję.. - spojrzał na mnie zdziwiony - Naprawdę źle..
- Hm.. - szkoda że go tak tym zmartwiłam, ale co ja mogę.. - Myślę że powinienem dać ci jakąś roślinę, która działa przeciwbólowo.. - uśmiechnął się spokojnie.
Ten uśmiech naprawdę uspokaja, mimo iż czujesz że wcale nie pomoże.
- Wiesz... - mruknęłam i spojrzałam na wodę stojącą w szklanej misce - Ja chyba powinnam iść do siebie.
- Co..? - spytał szczerze zaskoczony - Źle się czujesz i nie chcesz mojej pomocy?
- To nie tak.. - zawiesiłam głos bo sama nie wiedziałam co powiedzieć - Mam wrażenie, że umieram.. - wytrzeszczył oczy - Ogarnia mnie taka straszna niemoc.. i szarość wokół mnie.. ale nie bój się - uśmiechnęłam się pociesznie, tak, powiedzieć komuś że się umiera a potem dorzucić żeby się nie martwił. - Wrócę zanim się obejrzysz.
- O czym ty kobieto mówisz?! - spytał patrząc na mnie zdezorientowany - Jakie wrócę... przecież.. że co?!
- Muszę na momencik odejść z Forever, ale wrócę - puściłam mu oczko - Obiecuję ci, że wrócę. Niedługo. Nie będzie mnie może z tydzień.. może dwa.. a może miesiąc.. - zamarł - Ale wrócę taka sama jaka byłam dawniej. Wiesz.. tylko muszę to jakoś przeżyć.. - pokręcił głową na znak, że nie rozumie. - No to tak: wyjeżdżam - stanęłam przed nim - Wyjeżdżam do krainy gdzie nie mogę cię zabrać, a potem wrócę. Pa... - te słowa pewnie mu tergo nie zrekompensują, ale nie umiem ładniej się z nim pożegnać..
(Wataha Powietrza) Od Centurii
Nagle ktoś połączył się ze mną telepatycznie.
~ Masz czas się spotkać? ~ w mojej głowie odezwał się głos Matt'a
~ No...dobrze. Gdzie? ~ spytałam, choć nie miałam pewności czy warto
~ Polana Pojednania
~ Dobra, niedługo będę.
Chyba coś mi odwaliło! Idę właśnie na spotkanie z nim, a i tak już wiem jak to się skończy. Coś ze mną nie tak... Zobaczyłam,że chłopak już tam czeka na mnie. Poprawiłam futerko i powiedziałam niepewnie:
- Hej...
- Cześć.
- Po co chciałeś się ze mną spotkać? - spytałam bardziej zdecydowanie.
- No bo...ym...ciągle coś do ciebie czuję. -powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Ale wiesz przecież że ja...
- Wiem, ale możemy chociaż spróbować? - przerwał mi
- Masz dziewczynę. - broniłam się ale i tak wiedziałam, że będzie się bronić
- Jeśli w ogóle ją mam. - wtem załamał mu się głos.
- Matt, daj spokój. Ona cię kocha, na pewno.
- To dlaczego ze sobą nie gadamy?! Olewa mnie i tyle.-znów mu się głos załamał. - Zostałaś mi tylko ty. -powiedział i podchodził do mnie powolnym krokiem. - Tylko tobie ufam, tylko ciebie kocham.
Gdy był już pół kroku ode mnie czułam jego oddech. Nasze twarze się zbliżyły, a wargi połączyły się w delikatnym pocałunku. Oderwał swoje wargi od moich i przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy. Ale co? Mam tak nagle z nim chodzić? Przecież ona ma dziewczynę! Zaraz będzie, że ja zabieram innym chłopaków. Spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem i użyłam teleportacji.
Wylądowałam w swojej grocie, więc rzuciłam się na łóżko. I nie wiem dlaczego ale wybuchłam płaczem... Gdy tak siedziałam w samotności, a łzy spływały po moich policzkach słyszałam tylko co jakiś czas jakieś rozmowy. Pewnie to pozostali członkowie watahy. Zanim się obejrzałam zasnęłam zwinięta w kulkę.
~ Masz czas się spotkać? ~ w mojej głowie odezwał się głos Matt'a
~ No...dobrze. Gdzie? ~ spytałam, choć nie miałam pewności czy warto
~ Polana Pojednania
~ Dobra, niedługo będę.
Chyba coś mi odwaliło! Idę właśnie na spotkanie z nim, a i tak już wiem jak to się skończy. Coś ze mną nie tak... Zobaczyłam,że chłopak już tam czeka na mnie. Poprawiłam futerko i powiedziałam niepewnie:
- Hej...
- Cześć.
- Po co chciałeś się ze mną spotkać? - spytałam bardziej zdecydowanie.
- No bo...ym...ciągle coś do ciebie czuję. -powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Ale wiesz przecież że ja...
- Wiem, ale możemy chociaż spróbować? - przerwał mi
- Masz dziewczynę. - broniłam się ale i tak wiedziałam, że będzie się bronić
- Jeśli w ogóle ją mam. - wtem załamał mu się głos.
- Matt, daj spokój. Ona cię kocha, na pewno.
- To dlaczego ze sobą nie gadamy?! Olewa mnie i tyle.-znów mu się głos załamał. - Zostałaś mi tylko ty. -powiedział i podchodził do mnie powolnym krokiem. - Tylko tobie ufam, tylko ciebie kocham.
Gdy był już pół kroku ode mnie czułam jego oddech. Nasze twarze się zbliżyły, a wargi połączyły się w delikatnym pocałunku. Oderwał swoje wargi od moich i przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy. Ale co? Mam tak nagle z nim chodzić? Przecież ona ma dziewczynę! Zaraz będzie, że ja zabieram innym chłopaków. Spojrzałam na niego przepraszającym wzrokiem i użyłam teleportacji.
Wylądowałam w swojej grocie, więc rzuciłam się na łóżko. I nie wiem dlaczego ale wybuchłam płaczem... Gdy tak siedziałam w samotności, a łzy spływały po moich policzkach słyszałam tylko co jakiś czas jakieś rozmowy. Pewnie to pozostali członkowie watahy. Zanim się obejrzałam zasnęłam zwinięta w kulkę.
niedziela, 29 grudnia 2013
(Wataha Powietrza) Od Geulimji
Pierwsza
noc w nowym miejscu .Wstałam jak zwykle bardzo wcześnie z powodu
niepewności i lęku, którego nie mogę się pozbyć .Wiedziałam, że nie
zasnę tak więc podniosłam się z półki skalnej po czym wyszłam z małego
ciemnego kąta, zeskakując na kamienną podłogę pokrytą puszystym dywanem
.Mój wilczy wzrok nie pozwalał mi zobaczyć wiele w jamie przez co
szłam jak ślepiec przez swój nowy pokój zalany cieniem .Jedyne światło,
które próbowało dostać się do mojego skromnego pokoju z półką skalną,
jedną komodą i łóżkiem 2-osobowym wydobywało się spod czarnych drzwi .Kierując się w stronę jasności nie słyszałam nic poza własnym
oddechem, myślami .Niestety drzwi musiałam otworzyć będąc człowiekiem, dlatego szybko podniosłam się na 2 zgrabnych nogach i otworzyłam .Korytarz
ozdobiony pomarańczowym dywanem i obrazami na kamiennych ścianach dawał
wrażenie przytulnego domu, do tego jeszcze pochodnie nie tylko
oświetlające ale i ogrzewające pomieszczenie . Co kilka kroków były
drzwi do jakiegoś pomieszczenia ale mnie to tym razem nie ciekawiło,
przywykłam do tego widoku .Po cichu poszłam do sali ćwiczeń, by nikogo
nie zbudzić .W środku tego niby pustego pokoju, oświetlanego nocą przez
księżyc, dniem słońcem wyczuwałam kogoś, jakby towarzysza, który nie
chce się ujawnić .To tajemnicze miejsce nie było tylko zgaszonym i
nieczynnym wulkanem, który zamieszkują osoby podobne do mnie
.Przekonana że ktoś czuwa nade mną podeszłam do miski-wielkiej,
wypełnionej niemalże po brzegi wodą se strumienia .Za nimi zakłóciłam panującą ciszę przyjrzałam się sobie w wodzie .Z pozoru można było
dostrzec zwykła nastolatkę o oczach diamentowych, jasnoniebieskich,
włosach białych i długich, ogólnie śliczna istota, której pragnie każdy
chłopak .Urody nie odziedziczyłam oczywiście w genach, tylko z powodu
inności .Który normalny człowiek, gdy chce, gdy jest pod wpływem uczuć z
chwili staje się wielką bestią, nie wilkiem ale często myloną z tym
.Moje drugie ja jest jak 2, a może 3 wilki razem wzięte, całe w sierści
czarnej, oczy koloru jak u ludzkiej postaci, diamentowe, niebieskie i
jasne .Posiadam również wyostrzone zmysły, nie tak jak człowiek, który
ledwo słyszy brzęczenie muchy obok siebie .Moja inność nie kończy się na
tym, potrafię poruszać powietrzem jak mistrz mieczem, panować nad
nastrojem .Bycie innym kazało mi zostawić rodziców, zostawić im tylko
kartkę pożegnalną o treści, że będzie dobrze .Widok zapłakanych nad
listem miażdży serce, a ty musisz jeszcze mocnej uderzyć, by nie
pogorszyć sytuacji .Rodzice zaakceptują Cię jakiego jesteś, w to wierzę
ale inni nie akceptują silniejszych od siebie .Śmieszniejsze jest jednak
to, że z bólem jest się skazanym żyć . Nie raz, nie dwa wisiałam na
sznurze uczepionym gałęzi na szczycie, piłam niezliczoną ilość trutek na
szczury, myszy i nic, dalej mogę z bólem żyć .Będę patrzeć jak rodzice
po kolei umierają, potem rodzeństwo, rodzeństwa dzieci . Nie zaznam
nigdy spokoju, nikt nie sprawi że na moich ustach pojawi się szczery
uśmiech mający wszystko czego pragnę, bliskich i rodzinę .Moje myśli tak
obłąkane wymusiły łzy przez co cisza znikła, a ja znów widziałam swoje zwykłe odbicie .
|
|
(Wataha Mroku) Od Demiry
Wreszcie skończyła się nasza ”przygoda” z Lizardami i wróciliśmy do
naszej krainy Forever. Miałam powoli dosyć tych tłumów wilków w jednym
miejscu i już miałam zacząć żałować swojej decyzji o pozostaniu z Aoime i
tymi dwoma ale na moje szczęście przeteleportowano nas z powrotem.
Teraz leżałam w jaskini po tym jak wróciłam do watahy i znudzona bawiłam
się pościelą gdy doszedł mnie woń siarki. Normalnie skrzywiła bym się
na ten odór i wybiegła z jaskini by zaczerpnąć świeżego powietrza ale
coś mnie ciągnęło do źródła tego zapachu. Wyszłam z jaskini i gdy tylko
poczułam siarkę w pełnej okazałości coś się zmieniło… Poczułam
przeszywający ból na plecach co sprawiło, że oszołomiona cofnęłam się do
tyłu. Przecież ja prawie nie czułam bólu! Nogi się pode mną ugięły i po
chwili nie czułam się już sobą. Zerwałam się na równe nogi i
wyciągnęłam miecz ale gdy tylko dostrzegłam w odbiciu ostrza szkarłatno
czerwone oczy i czarne wzory na twarzy biegnące po krańcach twarzy od
oka aż po policzek upuściłam miecz i cofnęłam się o kolejne kilka
kroków. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazała się para czarnych kruczych
skrzydeł. Dolna warga zadrżała mi nerwowo, a ciało przeszedł zimny
dreszcz.
- No chodź - usłyszałam czyjś głos dobiegający z dalszego zakątka jaskini mroku
Podążyłam w tamtą stronę sama nie wiedząc co robią, a po drodze podniosłam leżący u mych stóp miecz. Doszłam do tłumu wilków, gdzie stała Aoime i alfa wody. Przepchnęłam się między nimi i stanęłam koło kogoś kto z pewnością nie był z watahy. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. To już nie byłam ja… To było to coś co we mnie wlazło.
- No chodź - usłyszałam czyjś głos dobiegający z dalszego zakątka jaskini mroku
Podążyłam w tamtą stronę sama nie wiedząc co robią, a po drodze podniosłam leżący u mych stóp miecz. Doszłam do tłumu wilków, gdzie stała Aoime i alfa wody. Przepchnęłam się między nimi i stanęłam koło kogoś kto z pewnością nie był z watahy. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. To już nie byłam ja… To było to coś co we mnie wlazło.
sobota, 28 grudnia 2013
(Wataha Wody.) Od Alastair'a.
- Czujesz to? - Aoime zerwała się jak poparzona.
- Ale co? - Zdziwiłem się nieco.
- Zapach siarki.
Skupiłem się, i rzeczywiście w powietrzu unosił się słaby, lecz wyczuwalny odór.
- Chodź. - Ao wstała i pociągnęła mnie w stronę głównych jaskiń.
W miarę, jak posuwaliśmy się do przodu zapach był coraz wyraźniejszy. Alfa Mroku miała czujną minę, lecz znałem ją dość dobrze, żeby wiedzieć, że się martwiła.
W głównej grocie naszym oczom ukazało się całe mnóstwo zaniepokojonych wilków. Tutaj ledwo szło wytrzymać przez ten smród. Zmarszczyłem nos z odrazą.
- Co do... - Zacząłem, lecz Alfa mi przerwała.
- Demony. - Syknęła.
Po dokładniejszych oględzinach zauważyłem coś jakby cienie w niektórych częściach jaskini.
- Ktoś musiał je przyzwać. - Za nami odezwał się jakiś głos.
Odwróciliśmy się i ukazała się nam chuda postać jakiegoś chłopaka.
- Ash. - Ao go rozpoznała. - Skąd to wiesz.?
- Potrafię wzywać i kontrolować demony. - Stwierdził jakby od niechcenia.
- No ta... - Mruknęła. - Ty ich nie widzisz, prawda.? - Zwróciła się do mnie.
- Tylko cienie.
- We dwoje powinno nam się udać je przegonić...
- Wątpię. To potężne byty. - Mag Mroku jej przerwał.
< Dokończy ktoś.? >
- Ale co? - Zdziwiłem się nieco.
- Zapach siarki.
Skupiłem się, i rzeczywiście w powietrzu unosił się słaby, lecz wyczuwalny odór.
- Chodź. - Ao wstała i pociągnęła mnie w stronę głównych jaskiń.
W miarę, jak posuwaliśmy się do przodu zapach był coraz wyraźniejszy. Alfa Mroku miała czujną minę, lecz znałem ją dość dobrze, żeby wiedzieć, że się martwiła.
W głównej grocie naszym oczom ukazało się całe mnóstwo zaniepokojonych wilków. Tutaj ledwo szło wytrzymać przez ten smród. Zmarszczyłem nos z odrazą.
- Co do... - Zacząłem, lecz Alfa mi przerwała.
- Demony. - Syknęła.
Po dokładniejszych oględzinach zauważyłem coś jakby cienie w niektórych częściach jaskini.
- Ktoś musiał je przyzwać. - Za nami odezwał się jakiś głos.
Odwróciliśmy się i ukazała się nam chuda postać jakiegoś chłopaka.
- Ash. - Ao go rozpoznała. - Skąd to wiesz.?
- Potrafię wzywać i kontrolować demony. - Stwierdził jakby od niechcenia.
- No ta... - Mruknęła. - Ty ich nie widzisz, prawda.? - Zwróciła się do mnie.
- Tylko cienie.
- We dwoje powinno nam się udać je przegonić...
- Wątpię. To potężne byty. - Mag Mroku jej przerwał.
< Dokończy ktoś.? >
piątek, 27 grudnia 2013
(Wataha Powietrza) Od Geulimji
Weszłam
u boku pewnego wilka o pięknym biało-brązowo-czarnym futerku ,ogromnych
czarnych skrzydłach i czarnym nosku .Moje myśli przy nim biegały jak
oszalałe pomimo że tego nie chciałam .Nosiło mnie miałam chęć skakać jak
króliczek na łące ,panowałam nad sobą tylko z tego powodu ze ten
przystojny wilk szedł poważnie z gracją niczym kobieta na szpilkach
,przy nim byłam początkująca .Wprowadził mnie do jamy gdzie półki skalne
były jak pokoje bez ścian jak na przykład biblioteka ,bo prywatnych nie
widziałam , pochodnie nie tylko oświetlały te pomieszczenie ale jeszcze
ogrzewały przez co czułam się niemalże jak w domu u siebie ,którego
musiałam zostawić z powodu inności ,zdarzyłam przez ten czas wymazać
wspomnienia i żyć dalej .
-Shadow !-zawołał mój towarzysz już w ludzkiej postaci . -Czego Sky ?! -odparł idąc w naszym kierunku młody chłopak . Shadow był bardzo podobny do Sky'a obydwoje o włosach czarnych, ścięci krótko. Wyróżniał ich tylko styl ubierania ,kolor oczu i trochę rysy twarzy .Wracając do rzeczywistości Shadow oczywiście nie przyjął mnie z uśmiechem i uściskiem . -Kto jest i czego tu szuka ?-rzucił . -그림자 (Geulimja) ,szuka schronienia .-powiedział spuszczając głowę . -Dzień dobry .-zaczęłam grzecznie . -Na jak długo chcesz tu zostać ?-spytał . -Chciała bym dołączyć do watahy . -Pff … wierz że to nie takie proste ? -Jestem wstanie przyjąć wyzwanie . Shadow popatrzył na mnie nie chętnie , przyglądając się zrobił kółko wokoło mnie .Nie wiedziałam co robić ,nie chciałam również manipulować co jest moją mocną stroną . -Potrafię wiele ,przydam wam się.-zaczęłam po chwili milczenia . -Niby co potrafisz ? -Władać waszymi humorami .-powiedziałam jakby od niechęci . -Jestem ciekawy jak ,zademonstrujesz ? Bez wahania wybrałam Sky'a na swoja ofiarę ,grzeczny ,cichy chłopczyk niespodziewanie wybuchł śmiechem . Oczami jednak pokazywał przerażenie albo szok ,nigdy takiego czegoś nie doświadczył .Shadow uśmiechną się lekko i popatrzał na mnie znaczącym wzrokiem ,wiec przestałam .Sky zły zaczął patrzeć gdzieś w dal ,nieobecny .Zdałam sobie sprawę że mogłam go poniżyć przy Alfie .Moja mina szybko się zmieniła z szczerego uśmiechu ,tak jak usta ustawiają sie w uśmiechu tak wyglądały moje tylko odwrotnie . -Manipulacja .-mruknął . -To jak ? -spytałam . |
|
środa, 25 grudnia 2013
(Wataha Ziemi) Od Phantoma
Reakcja Aurory zupełnie mnie uspokoiła. Poczułem, że dam radę.
Wpadłem na głupi trochę, ale zabawny pomysł. Zabrałem dziewczynę na spacer, rozpętała się bitwa na śnieżki. Cóż, było nam potem trochę biało, ale za to jak wesoło!
Ułożyliśmy się na pokrytej śniegiem skale, przytuliłem ukochaną .
-Wiesz...Kocham Cię. Nie zdawałam sobie dotąd sprawy jak bardzo moje Życie bez Ciebie było pozbawione sensu. -powiedziała, spojrzałem w jej oczy.
-Też Cię kocham. Przewróciłaś mi świat do góry nogami-teraz w końcu stoi tak, jak należy.-wymruczałem do jej ucha. Nagle się ożywiłem.-I wiesz co? Śpisz dziś u mnie. Niekoniecznie...Wiesz. Po prostu śpisz. Postanowione, idziemy!-nieważne, że w zasadzie było popołudnie. Może faktycznie było ciemno, ale jeszcze wcześnie.
-Ale-...-nie zdążyła się wypowiedzieć, złapałem moje kochanie za rękę i pociągnąłem ku jaskini. Miło będzie zasnąć czując przy sobie ciepło jej delikatnego ciała, z nozdrzami wypełnionymi jej zapachem, cały czas mając w głowie ten słodki głos.
Kurwa mać, autentycznie jestem zakochany! I to cholernie!
Parę minut później byliśmy z powrotem u mnie. Zdjąłem przemoczony płaszcz i odwiesiłem, ale koszula sucha!
Aurora również pozbyła się odzieży wierzchniej, wziąłem ją na ręce, na co roześmiała się dźwięcznie i objęła mnie za szyję. Usiadłem z nią w zdobytym jakimś cudem fotelu tak, że znalazła się na moich kolanach.
<Auroraa? Ja tam na brak weny nie narzekam, zawsze krótko piszę xD>
Wpadłem na głupi trochę, ale zabawny pomysł. Zabrałem dziewczynę na spacer, rozpętała się bitwa na śnieżki. Cóż, było nam potem trochę biało, ale za to jak wesoło!
Ułożyliśmy się na pokrytej śniegiem skale, przytuliłem ukochaną .
-Wiesz...Kocham Cię. Nie zdawałam sobie dotąd sprawy jak bardzo moje Życie bez Ciebie było pozbawione sensu. -powiedziała, spojrzałem w jej oczy.
-Też Cię kocham. Przewróciłaś mi świat do góry nogami-teraz w końcu stoi tak, jak należy.-wymruczałem do jej ucha. Nagle się ożywiłem.-I wiesz co? Śpisz dziś u mnie. Niekoniecznie...Wiesz. Po prostu śpisz. Postanowione, idziemy!-nieważne, że w zasadzie było popołudnie. Może faktycznie było ciemno, ale jeszcze wcześnie.
-Ale-...-nie zdążyła się wypowiedzieć, złapałem moje kochanie za rękę i pociągnąłem ku jaskini. Miło będzie zasnąć czując przy sobie ciepło jej delikatnego ciała, z nozdrzami wypełnionymi jej zapachem, cały czas mając w głowie ten słodki głos.
Kurwa mać, autentycznie jestem zakochany! I to cholernie!
Parę minut później byliśmy z powrotem u mnie. Zdjąłem przemoczony płaszcz i odwiesiłem, ale koszula sucha!
Aurora również pozbyła się odzieży wierzchniej, wziąłem ją na ręce, na co roześmiała się dźwięcznie i objęła mnie za szyję. Usiadłem z nią w zdobytym jakimś cudem fotelu tak, że znalazła się na moich kolanach.
<Auroraa? Ja tam na brak weny nie narzekam, zawsze krótko piszę xD>
wtorek, 24 grudnia 2013
Życzenia
Cześć, chcielibyśmy złożyć wszystkim uczestnikom forever, również tym, którzy już odeszli, a kiedyś zaangażowali się w bloga życzenia.
Dużo szczęścia, miłości, pieniędzy, zdrowia, weny i radości z życia, spełnienia najskrytszych marzeń, dobrych ocen, żeby potem było dużo czasu na opowiadania.
I ogólnie, wszystkiego czego zapragniecie. :)
Wesołych Świąt, kochani.
Dużo szczęścia, miłości, pieniędzy, zdrowia, weny i radości z życia, spełnienia najskrytszych marzeń, dobrych ocen, żeby potem było dużo czasu na opowiadania.
I ogólnie, wszystkiego czego zapragniecie. :)
Wesołych Świąt, kochani.
Administratorzy Forever Young
poniedziałek, 23 grudnia 2013
(Wataha Mroku) Od Aurory
Oh.. byłam taka dumna z Phantoma! Że był Alfą, byłam też pewna że sprawdzi się w tej roli.
- Jak się czujesz..? - zapytał z troską patrząc na mnie a ja uśmiechnęłam się.
- Chyba mi lepiej.. - przyznałam - Może faktycznie ta melisa i drzemka podziałała.. chociaż nigdy nie miałam żadnych złudzeń optycznych.. - przyznałam.
- Być może to ze zmęczenia..- wzruszył ramionami - No nic.. skoro już jest dobrze, to proponuję ci spacer po ośnieżonym Forever..
- Spacer..? - wyczułam w jego głosie jakąś tajemniczą nutę, już czułam, że kryje jakiś podstęp - Zgoda.
Wyszliśmy z groty, jakiś czas szliśmy rozmawiając o rozmaitych rzeczach takich jak bałwanki, choinki, komety, roślinki i inne takie o których umieją rozmawiać tylko takie dwa oszołomy. Wtedy Dancer zatrzymał się i rozpromienił się.
- Skoro już się lepiej czujesz... to.. mam dla ciebie niespodziankę.. - schylił się, schwycił miękki puch i szybciej niż się zdążyłam zorientować rzucił we mnie śnieżką.
Spojrzałam na niego oniemiała, ale po chwili też wzięłam śnieg i rzuciłam w Phana.
- To oznacza wojnę! - krzyknęliśmy jednocześnie i zaczęła się prawdziwa bitwa.
Nie wiem ile to trwało, ale pod koniec wyglądaliśmy obydwoje jak dwa bałwany (dosłownie, byliśmy tak oblepieni śniegiem). Opadliśmy ze śmiechem na jeden z głazów i otrzepaliśmy się z topniejącego puchu. Zaczęło już się robić ciemno (jak to w zimie bywa), wtuliłam się w chłopaka i pocałowałam w policzek.
- Wiesz.. - mruknęłam rozmarzonym tonem - Kocham cię.. nie zdawałam sobie dotąd sprawy, jak bardzo moje życie bez ciebie, było pozbawione sensu.. - spojrzał na mnie z czułym wyrazem twarzy.
<Phan? Brak weny.. xD>
- Jak się czujesz..? - zapytał z troską patrząc na mnie a ja uśmiechnęłam się.
- Chyba mi lepiej.. - przyznałam - Może faktycznie ta melisa i drzemka podziałała.. chociaż nigdy nie miałam żadnych złudzeń optycznych.. - przyznałam.
- Być może to ze zmęczenia..- wzruszył ramionami - No nic.. skoro już jest dobrze, to proponuję ci spacer po ośnieżonym Forever..
- Spacer..? - wyczułam w jego głosie jakąś tajemniczą nutę, już czułam, że kryje jakiś podstęp - Zgoda.
Wyszliśmy z groty, jakiś czas szliśmy rozmawiając o rozmaitych rzeczach takich jak bałwanki, choinki, komety, roślinki i inne takie o których umieją rozmawiać tylko takie dwa oszołomy. Wtedy Dancer zatrzymał się i rozpromienił się.
- Skoro już się lepiej czujesz... to.. mam dla ciebie niespodziankę.. - schylił się, schwycił miękki puch i szybciej niż się zdążyłam zorientować rzucił we mnie śnieżką.
Spojrzałam na niego oniemiała, ale po chwili też wzięłam śnieg i rzuciłam w Phana.
- To oznacza wojnę! - krzyknęliśmy jednocześnie i zaczęła się prawdziwa bitwa.
Nie wiem ile to trwało, ale pod koniec wyglądaliśmy obydwoje jak dwa bałwany (dosłownie, byliśmy tak oblepieni śniegiem). Opadliśmy ze śmiechem na jeden z głazów i otrzepaliśmy się z topniejącego puchu. Zaczęło już się robić ciemno (jak to w zimie bywa), wtuliłam się w chłopaka i pocałowałam w policzek.
- Wiesz.. - mruknęłam rozmarzonym tonem - Kocham cię.. nie zdawałam sobie dotąd sprawy, jak bardzo moje życie bez ciebie, było pozbawione sensu.. - spojrzał na mnie z czułym wyrazem twarzy.
<Phan? Brak weny.. xD>
(Wataha Światła) Od Matta
Dni mijały nieubłaganie. Ostatnio nie
wiem nawet dlaczego chodzi mi po głowie aby spotkać się z Centurią.
Między mną a Asivą coś się zmieniło. Mało się do siebie odzywamy i tak
trochę czuję się niezręcznie. Wyszedłem z jaskini i skierowałem się w
stronę Polany. Wszędzie śnieg. Muszę się z nią spotkać, pomyślałem.
~
Masz czas się spotkać? ~ spytałem telepatycznie Centurię.
~ No...dobrze.
Gdzie?
~ Polana Pojednania
~ Dobra, niedługo będę.
I teraz pytanie: Po
co? Po co chcę się z nią spotykać? Ogłupiałem... Z zamyśleń wyrwał mnie
cichy głos dziewczyny. Odwróciłem się w jej stronę i ujrzałem ciemną
blondynkę, ubraną w białą sukieneczkę, ciemne kozaki, a na wierzchu
miała zarzucone futerko.
- Hej... - powiedziała niepewnie.
- Cześć. - Po
co chciałeś się ze mną spotkać? - spytała bardziej zdecydowanie.
- No
bo...ym...ciągle coś do ciebie czuję. -powiedziałem patrząc jej w
błękitne jak morze oczy.
- Ale wiesz przecież że ja...
- Wiem, ale
możemy chociaż spróbować?
- Masz dziewczynę.
- Jeśli w ogóle ją mam. -
powiedziałem z załamanym głosem.
- Matt, daj spokój. Ona cię kocha, na
pewno.
- To dlaczego ze sobą nie gadamy?! Olewa mnie i tyle.-znów mi się
głos załamał. - Zostałaś mi tylko ty. -powiedziałem podchodząc do niej.
- Tylko tobie ufam, tylko ciebie kocham. Zbliżyłem do niej moją twarz i
pocałowałem ją. Gdy oderwałem swoje wargi od jej i spojrzała na mnie
swoimi błękitnymi oczami. Nagle bez słowa zniknęła, a moim oczom ukazała
się mała osóbka w cieniu. Wycofała się biegiem. Wróciłem powolnym
spacerkiem do groty, ale gdy byłem już przy wejściu do swojej usłyszałem
płacz. Poszedłem w jego kierunku. Wszedłem do groty w której na łóżku
płakała skulona Asiva. Usiadłem koło niej.
- Ciii, już nie płacz.
-
Zostaw mnie! - krzyknęła odwracając się do mnie
- Ale, co się stało? -
Ty się mnie pytasz?! To ja się ciebie powinnam pytać dlaczego mi to
zrobiłeś?!
- Ale co?
- Pocałowałeś ją na moich oczach! To...pewnie przez
nią nie masz w ogóle czasu dla mnie...-powiedziała łamiącym się głosem.
- Koniec z nami...
- C-co? -
Głuchy jesteś?! To koniec! Nie chce cię
widzieć na oczy. - z jej oczu płynęły łzy.
- Ale...
- Wyjdź!
Nie miałem
po co się z nią spierać Po co mi to było? Po co pocałowałem Centurię?
Nie ma sensu tu dalej tkwić. Wróciłem do swojej jaskini. Schowałem miecz
w pokrowiec, a nóż schowałem w but. Sięgnąłem po sakwę z pieniędzmi.
Założyłem na siebie płaszcz i wyszedłem z groty. Teraz wystarczy
odnaleźć alfę. Znalazłem ją w jej grocie. Chrząknąłem a Elspeh odwróciła
się w moją strone.
- Czy coś się stało Matt?
- Odchodzę na jakiś czas z
watahy. - powiedziałem a alfa spojrzała na mnie pytająco.
-
Dlaczego,jeśli można wiedzieć?
- Idę do miasta ludzi. Tam spróbuję się
zadomowić. Może kiedyś wrócę.
- No dobrze... - powiedziała, chyba nie
wiedziała bardzo co zrobić.
- Ale co z Asivą? - spytała szybko.
- Jak
będzie się o mnie pytać[choć w to wątpię, dodałem w myśli],powiedz jej
że już nie musi się martwić że mnie zobaczy. - powiedziałem, i wyszedłem
z jej groty. Byłem już prawie w mieście ludzi. To będzie trudne żyć w
ich towarzystwie nie pokazując swoje drugie wcielenie. Zamieszkam w
jakiejś gospodzie a do Forever może kiedyś wrócę. Na pewno.
|
niedziela, 22 grudnia 2013
Geulimja - Wataha Powietrza
(Wataha Mroku) Od Aoime
- Na pewno? - zmarszczył brwi.
Przytaknęłam, objął mnie mocniej.
- Muszę iść, ale w razie czego masz mnie wołać. - nakazał.
- Ale... - próbowałam protestować.
- Sza. - przyłożył palec do mych warg. - Niedługo wrócę. - pocałował mnie czule i zniknął.
Przewróciłam się na drugi bok i wlepiłam oczy w ścianę. Niby taka zwyczajna, niezbyt piękna. Bałam się znów zasnąć, nie chciałam znowu zobaczyć tej smarkuli. Jednakże zmęczenie było silniejsze ode mnie, moje powieki same opadły.
Spadłam z nieba na jakąś soczyście zieloną łączkę. Obok były zielone drzewa z malinowymi kwiatami. Niżej rosły barwne kwiaty i krzewy. Aż mnie brało na wymioty. Nagle z tych zarośli wyszedł jednorożec. Obrzucił mnie ciekawskim spojrzeniem i uciekł. Zaczęłam go gonić, a nawet nie ja, lecz to coś, co przeze mnie przemawiało. Przecież ja bym usiadła na tamtym głazie i czekała na koniec świata, więc czemu goniłam to stworzenie?
Nie ważne, pasł się na kolejnej polanie, która dla odmiany przecinana była srebrnymi wstęgami rzek. Cicho jak myszka wskoczyłam na niego od tyłu. Zerwał się do galopu, obok nas latały motylki. Okej, chyba naprawdę za chwilę zwymiotuję.
I wtedy niebo wciągnęło mnie z powrotem.
Zaczęłam odbierać impulsy z zewnątrz. Alastair leżał obok. Postanowiłam przez jeszcze chwilę nie otwierać oczu. Zaciągnęłam świeżego powietrza, lecz... ono wcale nie pachniało cudownie.
- Czujesz to? - zerwałam się.
- Ale co? - zdziwił się.
- Zapach siarki.
<Cicha? Ktokolwiek?>
Przytaknęłam, objął mnie mocniej.
- Muszę iść, ale w razie czego masz mnie wołać. - nakazał.
- Ale... - próbowałam protestować.
- Sza. - przyłożył palec do mych warg. - Niedługo wrócę. - pocałował mnie czule i zniknął.
Przewróciłam się na drugi bok i wlepiłam oczy w ścianę. Niby taka zwyczajna, niezbyt piękna. Bałam się znów zasnąć, nie chciałam znowu zobaczyć tej smarkuli. Jednakże zmęczenie było silniejsze ode mnie, moje powieki same opadły.
Spadłam z nieba na jakąś soczyście zieloną łączkę. Obok były zielone drzewa z malinowymi kwiatami. Niżej rosły barwne kwiaty i krzewy. Aż mnie brało na wymioty. Nagle z tych zarośli wyszedł jednorożec. Obrzucił mnie ciekawskim spojrzeniem i uciekł. Zaczęłam go gonić, a nawet nie ja, lecz to coś, co przeze mnie przemawiało. Przecież ja bym usiadła na tamtym głazie i czekała na koniec świata, więc czemu goniłam to stworzenie?
Nie ważne, pasł się na kolejnej polanie, która dla odmiany przecinana była srebrnymi wstęgami rzek. Cicho jak myszka wskoczyłam na niego od tyłu. Zerwał się do galopu, obok nas latały motylki. Okej, chyba naprawdę za chwilę zwymiotuję.
I wtedy niebo wciągnęło mnie z powrotem.
Zaczęłam odbierać impulsy z zewnątrz. Alastair leżał obok. Postanowiłam przez jeszcze chwilę nie otwierać oczu. Zaciągnęłam świeżego powietrza, lecz... ono wcale nie pachniało cudownie.
- Czujesz to? - zerwałam się.
- Ale co? - zdziwił się.
- Zapach siarki.
<Cicha? Ktokolwiek?>
sobota, 21 grudnia 2013
(Wataha Ognia) od Tytanii
Stanęłam przy drzewie opierając się o korę drzewa. Byłam w postaci wilka. Liście które były usadzone na niskich drzewach muskały moją sierść. Mój wzrok lustrował otoczenie jakbym czekała na kogoś. Nagle zza krzaków wyszedł ON. Kazar. Jego kruczoczarne skrzydła połyskiwały w świetle zachodzącego słońca. Uśmiechnęłam się leciutko i zmieniłam w człowiek. Ten jednak zjeżył sierść i się zniżył przygotowując się do skoku. Do skoku na mnie. Cofnęłam się zdezorientowana. Basior błysnął kłami i skoczył. Widziałam przed twarzą jego ziejącą białymi zębami paszcze.
Obudziłam się gwałtownie. Otworzyłam oczy a przed moim nosem ukazała się twarz a kogo? Kazara kurwa! I co on robił?! Dotykał mojego policzka. Przesunęłam się gwałtownie do ściany jak najdalej jego dotyku i przykryłam kołdrą. Moja złota, satynowa koszula nocna nie była odpowiednia by witać w niej gości szczególnie takiego przygłupa. Basior wstał.
- Co Ty tutaj robisz? - Zapytałam oschle.
- A nie mogłem odwiedzić swojej "przyjaciółki:?- Ostatnie słowo wycedził ze złośliwością. - Chciałem zobaczyć czy się jeszcze nie połamałaś. Bo ja... - Przerwał. - Mężny i zajebisty Kazar ratuję szanowne tyłeczki takich dam jak Ty. - Pokłonił się ze śmiechem.
- Och jaki Ty śmieszny. Uważaj bo się zakocham. - Mruknęłam.
Chłopak intensywnie patrzył na moją twarz a potem na kołdrę. Przykryłam się szczelniej.
- A może byś tak nie patrzył się na mnie jak na ciasto które można zjeść. - Odparłam z przekąsem.
- A nie można?
- Spadaj. - Wstałam z kołdrą owiniętą wokół siebie...
Kazar głupku? xD
Obudziłam się gwałtownie. Otworzyłam oczy a przed moim nosem ukazała się twarz a kogo? Kazara kurwa! I co on robił?! Dotykał mojego policzka. Przesunęłam się gwałtownie do ściany jak najdalej jego dotyku i przykryłam kołdrą. Moja złota, satynowa koszula nocna nie była odpowiednia by witać w niej gości szczególnie takiego przygłupa. Basior wstał.
- Co Ty tutaj robisz? - Zapytałam oschle.
- A nie mogłem odwiedzić swojej "przyjaciółki:?- Ostatnie słowo wycedził ze złośliwością. - Chciałem zobaczyć czy się jeszcze nie połamałaś. Bo ja... - Przerwał. - Mężny i zajebisty Kazar ratuję szanowne tyłeczki takich dam jak Ty. - Pokłonił się ze śmiechem.
- Och jaki Ty śmieszny. Uważaj bo się zakocham. - Mruknęłam.
Chłopak intensywnie patrzył na moją twarz a potem na kołdrę. Przykryłam się szczelniej.
- A może byś tak nie patrzył się na mnie jak na ciasto które można zjeść. - Odparłam z przekąsem.
- A nie można?
- Spadaj. - Wstałam z kołdrą owiniętą wokół siebie...
Kazar głupku? xD
piątek, 20 grudnia 2013
(Wataha Wody) Od Blair
Gdy szłam z Akatsukim do jego groty, wylądowaliśmy na Olimpie walczyliśmy z jaszczurami o Forever Young. Gdy wróciłam na Forever skonana, zobaczyłam Hinomoto która pierwsze co wróciła już do lusterka. Podeszłam do niej, o czymś tam z nią rozmawiałam jednak nie wiem zbytnio o co mówiłam. Pamiętam, że mnie zdenerwowała i chyba się z nią pobiłam. Nagle alfa wyskoczył zza krzaków i dał nam ochrzan. Potem poszłam w stronę lasu, usiadłam koło drzewa i odsapnęłam. Poszłam po chwili znowu w stronę lasu, było coraz strasznej, słyszałam czyjeś kroki, jakby ktoś za mną biegł. Zatrzymałam się i zaczęłam się rozglądać po wszystkich stronach. Nagle coś wbiło mi długą szable w plecy przechodzącą przez całe ciało aż mi jej końcówka wyszła z brzucha, po czym dostałam czymś twardym w głowę i zemdlałam.
czwartek, 19 grudnia 2013
(Wataha Wody.) Od Hinomoto.
Spotkałam jakąś dziewczynę, minęłam ją, ale… No właśnie, ALE.
- Ty może Ci miarkę kupić? – Syknęła w moją stronę.
- Ta chyba żeby zmierzyć twój mózg. – Odgryzłam się.
- Te, nie ja Ciebie mierzę! – Wrzasnęła.
- Idź do kogoś żeby Ci wzrok zbadał, bo chyba masz jakieś chaluny, albo coś brałaś. – Syknęłam.
- Sz*ata. – Przywaliła mi z pięści w twarz.
Oddałam jej w brzuch, po czym jak się zgięła dostała z kolanka. Złapała mnie za włosy i pociągnęła kawałek, po czym walnęła moją głową o drzewo trzy razy. Odeszła kawałek i przykucnęła.
- Ochłonęłaś? – Warknęła.
Otarłam rękawem krew i splunęłam jej w twarz. Nagle pojawiła się Alfa. Dostałyśmy ochrzan i każda poszła w swoja stronę, chyba się już z nią nie zaprzyjaźnię. Pobiegłam gdzieś nad wodę i umyłam twarz. Potem poszłam pospacerować z nadzieja, ze już nie napotkam tamtej dziewczyny. W końcu wdrapałam się na jakieś drzewo i przysnęłam. Śniłam o jakimś pomieszczeniu tortur, chodziłam korytarzami i szukałam wyjścia… Nie mogłam znaleźć, co jakiś czas jakiś szaleniec mnie gonił, bo natykałam się na nich przy pracy… Gdy wyszłam to stanęłam w środku nocy gdzieś w polu. Zaczęłam uciekać, no a za mną nagle pojawili się Ci szaleńcy bez skrupułów z różnymi przyrządami. Poza tym każde chlaśnięcie roślinności zadawało okropny ból. Wreszcie się przewróciłam, a nade mną stanęli Ci dziwaczni ludzie. Obudziłam się na glebie… Z głowy ciekła mi krew, poza tym ciało miałam nieźle poszarpane. Złamań nie było, no ale czerwienią to się mieniłam jak nigdy. Pewnie w pewnym momencie zaczęłam spadać z drzewa i to dlatego miałam taki dziwny sen. Ruszyłam do jaskini z nadzieją, ze będziemy mieli jakieś opatrunki czy coś w ten deseń.
- Ty może Ci miarkę kupić? – Syknęła w moją stronę.
- Ta chyba żeby zmierzyć twój mózg. – Odgryzłam się.
- Te, nie ja Ciebie mierzę! – Wrzasnęła.
- Idź do kogoś żeby Ci wzrok zbadał, bo chyba masz jakieś chaluny, albo coś brałaś. – Syknęłam.
- Sz*ata. – Przywaliła mi z pięści w twarz.
Oddałam jej w brzuch, po czym jak się zgięła dostała z kolanka. Złapała mnie za włosy i pociągnęła kawałek, po czym walnęła moją głową o drzewo trzy razy. Odeszła kawałek i przykucnęła.
- Ochłonęłaś? – Warknęła.
Otarłam rękawem krew i splunęłam jej w twarz. Nagle pojawiła się Alfa. Dostałyśmy ochrzan i każda poszła w swoja stronę, chyba się już z nią nie zaprzyjaźnię. Pobiegłam gdzieś nad wodę i umyłam twarz. Potem poszłam pospacerować z nadzieja, ze już nie napotkam tamtej dziewczyny. W końcu wdrapałam się na jakieś drzewo i przysnęłam. Śniłam o jakimś pomieszczeniu tortur, chodziłam korytarzami i szukałam wyjścia… Nie mogłam znaleźć, co jakiś czas jakiś szaleniec mnie gonił, bo natykałam się na nich przy pracy… Gdy wyszłam to stanęłam w środku nocy gdzieś w polu. Zaczęłam uciekać, no a za mną nagle pojawili się Ci szaleńcy bez skrupułów z różnymi przyrządami. Poza tym każde chlaśnięcie roślinności zadawało okropny ból. Wreszcie się przewróciłam, a nade mną stanęli Ci dziwaczni ludzie. Obudziłam się na glebie… Z głowy ciekła mi krew, poza tym ciało miałam nieźle poszarpane. Złamań nie było, no ale czerwienią to się mieniłam jak nigdy. Pewnie w pewnym momencie zaczęłam spadać z drzewa i to dlatego miałam taki dziwny sen. Ruszyłam do jaskini z nadzieją, ze będziemy mieli jakieś opatrunki czy coś w ten deseń.
(Wataha Wody.) Od Alastair'a.
- N-nic. - Jąkała się. - Tylko koszmar.
- Na pewno? - Zmarszczyłem brwi.
Przytaknęła a ja westchnąłem i przytuliłem ją mocniej.
- Muszę iść, ale w razie czego masz mnie wołać. - Powiedziałem twardo.
- Ale...
- Sza. - Położyłem jej palec na ustach. - Niedługo wrócę.
Pochyliłem się i pocałowałem ją czule po czym niechętnie wstałem.
Odwróciłem się i wyszedłem w zimny wieczór. Śnieg delikatnie prószył.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Zmieniłem się w wilka i potężnymi skokami pomiędzy zaspami śniegu udałem się do swojej watahy. Kiedy przekroczyłem granicę wyczułem zmianę. Udałem się w kierunku, z którego moim zdaniem pochodziła nieprzyjemna aura.
I nie pomyliłem się. Nad Błękitną Zatoką stała Hinomoto wraz z Blair.
Wyraźnie się o coś kłóciły.Wyszedłem z pomiędzy drzew i odezwałem się cicho lecz z nutą ostrzeżenia w głosie.
- Przestańcie.
Obie zwróciły na mnie spojrzenia. Hinomoto zmrużyła oczy.
Zmieniłem się w człowieka w tym samym czasie, kiedy obie dziewczyny zaczęły coś mówić. Machnąłem ręką aby przestały.
- Nie obchodzi mnie o co poszło, ale nie chcę widzieć tego typu sprzeczek na moim terenie. - Warknąłem.
Hinomoto mruknęła coś w odpowiedzi a Blair powiedziała pod nosem przekleństwo po czym rzuciła jeszcze coś w rodzaju "Taaa." od niechcenia.
Zmierzyłem je spojrzeniem i kazałem się rozejść.
Czerwonowłosa dziewczyna rzuciła mi ostatnie przeszywające spojrzenie po czym ruszyła w las. Blair podobnie.
Westchnąłem poirytowany i poszedłem do swoich jaskiń. Przebrałem się szybko i w ciele wilka wróciłem na tereny Watahy Mroku. Odnalazłem Aoime tam, gdzie ją zostawiłem. Spała niespokojnym snem. Kiedy ułożyłem się obok od razu przyciągnąłem ją do siebie a dziewczyna odprężyła się.
- Na pewno? - Zmarszczyłem brwi.
Przytaknęła a ja westchnąłem i przytuliłem ją mocniej.
- Muszę iść, ale w razie czego masz mnie wołać. - Powiedziałem twardo.
- Ale...
- Sza. - Położyłem jej palec na ustach. - Niedługo wrócę.
Pochyliłem się i pocałowałem ją czule po czym niechętnie wstałem.
Odwróciłem się i wyszedłem w zimny wieczór. Śnieg delikatnie prószył.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Zmieniłem się w wilka i potężnymi skokami pomiędzy zaspami śniegu udałem się do swojej watahy. Kiedy przekroczyłem granicę wyczułem zmianę. Udałem się w kierunku, z którego moim zdaniem pochodziła nieprzyjemna aura.
I nie pomyliłem się. Nad Błękitną Zatoką stała Hinomoto wraz z Blair.
Wyraźnie się o coś kłóciły.Wyszedłem z pomiędzy drzew i odezwałem się cicho lecz z nutą ostrzeżenia w głosie.
- Przestańcie.
Obie zwróciły na mnie spojrzenia. Hinomoto zmrużyła oczy.
Zmieniłem się w człowieka w tym samym czasie, kiedy obie dziewczyny zaczęły coś mówić. Machnąłem ręką aby przestały.
- Nie obchodzi mnie o co poszło, ale nie chcę widzieć tego typu sprzeczek na moim terenie. - Warknąłem.
Hinomoto mruknęła coś w odpowiedzi a Blair powiedziała pod nosem przekleństwo po czym rzuciła jeszcze coś w rodzaju "Taaa." od niechcenia.
Zmierzyłem je spojrzeniem i kazałem się rozejść.
Czerwonowłosa dziewczyna rzuciła mi ostatnie przeszywające spojrzenie po czym ruszyła w las. Blair podobnie.
Westchnąłem poirytowany i poszedłem do swoich jaskiń. Przebrałem się szybko i w ciele wilka wróciłem na tereny Watahy Mroku. Odnalazłem Aoime tam, gdzie ją zostawiłem. Spała niespokojnym snem. Kiedy ułożyłem się obok od razu przyciągnąłem ją do siebie a dziewczyna odprężyła się.
(Wataha Wody.) Od Rose.
Wracając od Gilberta zamieniłam się w
człowieka. Przechodziłam obok Kryształowego Jeziora. Tak, było
przepiękne... Takie okryte lodem... Patrzyłam w swoje odbicie trzymając
łuk z lodowymi strzałami. Może i jestem uzdrowicielką, ale to nie znaczy
że nie mogę mieć czegoś do obrony. Przykucnęłam nad jego brzegiem i
dotknęłam ręką lodu. Zamknęłam oczy i poczułam chłód... Był to raczej
taki przyjemny chłód. Potem wstałam, otrzepałam się i ruszyłam w drogę.
Groty były już blisko. Zamieniłam się w wilka i pobiegłam. Nagle
zatrzymałam się w miejscu. Pomyślałam, że skoro jestem już na dworze to
pójdę rozejrzeć się za jakimś chłopakiem. Odczułam jednak nie chęć do
biegania po terenach innych watah. Wróciłam do groty i runęłam zmęczona
na łóżku. Odłożyłam swój łuk gdzieś na stolik. Wzięłam jakąś książkę i
zajęłam się czytaniem chowając pod kołdrą. Po kilku minutach zasnęłam.
Nie dziwne, było tam tak ciepło... Kiedy się obudziłam książka leżała na
ziemi. Przetarłam oczy po czym usiadłam. Zaburczało mi w brzuchu...
Tak, to był znak że muszę coś zjeść... W szafkach nic nie znalazłam,
więc zamieniłam się w wilka i zapolowałam. Przyciągnęłam dwa dorodne
jelenie do groty i zaczęłam je przyrządzać. Rozpaliłam ogień z lekką nie
chęcią. A dlaczego? A dlatego bo byłam z watahy wody a to był ogień...
Zjadłam obfity posiłek i usiadłam w wejściu groty. Patrzyłam na
spadające płatki śniegu. Chciałabym, żeby wiosna już przyszła. Nie
przepadałam zbytnio za śniegiem przylepionym do futra...
(Wataha Powietrza) Od Centurii
Walkę z paskudnymi lizardami oczywiście
wygraliśmy. Cieszy mnie to ale nie tak jak powrót do Forever. Znów można
było poczuć świeży zapach. Tylko... to zimno i pierwszy śnieg. To
jedyna pora roku której nienawidzę.
Właśnie odprowadzaliśmy ze Sky'em, Raise. Całą drogę spędziliśmy w śmianiu się z żartów. Po odprowadzeniu jej wróciliśmy do jaskini. Sky poszedł do swojej groty ja do swojej. Padłam na łóżko zmęczona jeszcze tymi walkami z tym ohydztwem [lizardami] i zasnęłam.
Ze snu wyrwały mnie czyjeś piski. Wyszłam z jaskini i nic. Piski ucichły,ale gdy już miałam wracać do poprzedniej czynności czyli spania, ciszę przerwał pisk. Choć byłam senna postanowiłam to sprawdzić. Weszłam do lasu. Cisza. Nic a nic nie było słychać pisków. Nadepnęłam na uschniętą gałąź, a za mną usłyszałam szelest. Odwróciłam się ale tylko zdążyłam ujrzeć czyjś znikający cień we mgle. Nie zważyłam na to i poszłam dalej. Pisk znowu przerwał ciszę. Doszłam na polanę. Pusto, cicho. Żadnego żywego ducha. Jednak gdy się odkręciłam ujrzałam dziwną postać. Ciało człowieka lecz coś go od niego różniło. Może, to że jej skóra wyglądała jakby się rozkładała, oczy miała....ona ich nie miała. Tylko jej powieki były zszyte nie równym szwem. Jakby ona je zszywała drżącymi rękoma. Jej usta były pomalowane krwisto czerwoną pomadką, pokazała swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. Ubrana była hm...raczej jej ciało było okryte czerwoną halką. W jej ręce pojawił się nóż, który momentalnie przeciął mi tętnice....
- Aaaaa!! - wrzasnęłam łapiąc się za szyję.
Na rękach nie miałam krwi, na szczęście. Niespokojne rozejrzałam się po grocie. Pusto, żadnej żywej duszy. No nie licząc mnie.
Przez jakiś czas uświadamiałam sobie że to jakiś koszmar. Ale gdy chciałam znów zapaść w sen nie mogłam zmrużyć oka. Skoro już nie zasnę muszę sobie zająć ten czas który został do wschodu słońca. Podeszłam do półki z księgami. Eh...Wszystkie oczywiście przeczytałam. I co tu teraz robić? Ani czytać jakiejkolwiek książki, ani zasnąć, to pozostaje mi po ćwiczenie magi. Ale też nie, no bo jak? Wszyscy śpią, teraz mam stracha wyjść do lasu, a w grocie...to prędzej ją rozwalę i Shadow będzie zły.
Podeszłam do półki, wzięłam świece i ją zapaliłam. Usiadłszy na podłodze, położyłam świece przede mną. Zaczęłam się gapić na "taniec" płomyka. Ależ to nudne, ktoś by powiedział. A ja jakoś nie. Płomyczek powiększył się i zaczynał przybierać różne kształty. Był wilkiem, motylem, niedźwiedziem, smokiem i długo by wymieniać, ale dla mnie jakoś była to zabawa i zabicie wolnego czasu.
Zanim się obejrzałam nadszedł już wschód słońca. No nareszcie! Miałam już wyjść z jaskini kiedy uświadomiłam sobie, że całe ubranie mam w krwi tych potworów z którymi wszyscy walczyli. Przebrałam się w jakieś ciepłe ubrania, bo w końcu zima i wyszłam. Teraz pozostaje mi do myślenia gdzie ja idę. Może do Rose? Nie chce mi się. Do Matta tym bardziej bo po co mam mu zawracać głowę, przecież ma dziewczynę. Sky pewnie śpi i nie chce mi się wracać, więc pozostaje mi łażenie bez określonego celu.
<Niech dokończy kto chce ;p>
Właśnie odprowadzaliśmy ze Sky'em, Raise. Całą drogę spędziliśmy w śmianiu się z żartów. Po odprowadzeniu jej wróciliśmy do jaskini. Sky poszedł do swojej groty ja do swojej. Padłam na łóżko zmęczona jeszcze tymi walkami z tym ohydztwem [lizardami] i zasnęłam.
Ze snu wyrwały mnie czyjeś piski. Wyszłam z jaskini i nic. Piski ucichły,ale gdy już miałam wracać do poprzedniej czynności czyli spania, ciszę przerwał pisk. Choć byłam senna postanowiłam to sprawdzić. Weszłam do lasu. Cisza. Nic a nic nie było słychać pisków. Nadepnęłam na uschniętą gałąź, a za mną usłyszałam szelest. Odwróciłam się ale tylko zdążyłam ujrzeć czyjś znikający cień we mgle. Nie zważyłam na to i poszłam dalej. Pisk znowu przerwał ciszę. Doszłam na polanę. Pusto, cicho. Żadnego żywego ducha. Jednak gdy się odkręciłam ujrzałam dziwną postać. Ciało człowieka lecz coś go od niego różniło. Może, to że jej skóra wyglądała jakby się rozkładała, oczy miała....ona ich nie miała. Tylko jej powieki były zszyte nie równym szwem. Jakby ona je zszywała drżącymi rękoma. Jej usta były pomalowane krwisto czerwoną pomadką, pokazała swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. Ubrana była hm...raczej jej ciało było okryte czerwoną halką. W jej ręce pojawił się nóż, który momentalnie przeciął mi tętnice....
- Aaaaa!! - wrzasnęłam łapiąc się za szyję.
Na rękach nie miałam krwi, na szczęście. Niespokojne rozejrzałam się po grocie. Pusto, żadnej żywej duszy. No nie licząc mnie.
Przez jakiś czas uświadamiałam sobie że to jakiś koszmar. Ale gdy chciałam znów zapaść w sen nie mogłam zmrużyć oka. Skoro już nie zasnę muszę sobie zająć ten czas który został do wschodu słońca. Podeszłam do półki z księgami. Eh...Wszystkie oczywiście przeczytałam. I co tu teraz robić? Ani czytać jakiejkolwiek książki, ani zasnąć, to pozostaje mi po ćwiczenie magi. Ale też nie, no bo jak? Wszyscy śpią, teraz mam stracha wyjść do lasu, a w grocie...to prędzej ją rozwalę i Shadow będzie zły.
Podeszłam do półki, wzięłam świece i ją zapaliłam. Usiadłszy na podłodze, położyłam świece przede mną. Zaczęłam się gapić na "taniec" płomyka. Ależ to nudne, ktoś by powiedział. A ja jakoś nie. Płomyczek powiększył się i zaczynał przybierać różne kształty. Był wilkiem, motylem, niedźwiedziem, smokiem i długo by wymieniać, ale dla mnie jakoś była to zabawa i zabicie wolnego czasu.
Zanim się obejrzałam nadszedł już wschód słońca. No nareszcie! Miałam już wyjść z jaskini kiedy uświadomiłam sobie, że całe ubranie mam w krwi tych potworów z którymi wszyscy walczyli. Przebrałam się w jakieś ciepłe ubrania, bo w końcu zima i wyszłam. Teraz pozostaje mi do myślenia gdzie ja idę. Może do Rose? Nie chce mi się. Do Matta tym bardziej bo po co mam mu zawracać głowę, przecież ma dziewczynę. Sky pewnie śpi i nie chce mi się wracać, więc pozostaje mi łażenie bez określonego celu.
<Niech dokończy kto chce ;p>
(Wataha Ziemi) Od Phantoma
Udałem się z Aurorą do jaskini, gdzie weszliśmy do mojej groty. Tam zaparzyłem melisę i podałem dziewczynie.
-Powinno pomóc, wypij.-poleciłem, pocałowałem ją w czoło. Wiedziałem, że będzie jej się chciało spać, bo wywar był mocny, ale drzemka jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Po pewnym czasie moją ukochaną faktycznie zmorzył sen, ułożyłem ją wygodnie na łóżku i okryłem, zdjąłem jej buty. Chciałem skoczyć do Lany, ale na wyjściu spotkałem Kiche.
-Musimy pogadać.-stwierdziła, weszliśmy do pomieszczenia.
-O co chodzi?-spytałem spokojnie, usiadłem. Alfa również.
-Chciałabym, żebyś przejął moje stanowisko. Zostanę betą.-stwierdziła ni stąd, ni zowąd, na co zrobiłem wielkie oczy.
-Ja? Ale...Dlaczego?-zrobiłem zbaraniałą minę, musiałem wyglądać prześmiesznie.
-Uważam, że najbardziej się nadajesz. A powód rezygnacji to już moja sprawa. Więc jak?-uśmiechnęła się. Że niby co, tak teraz nagle JA mam być ten pierwszy...?
Dobra!
Ożywiłem się.
-Niech będzie. Dziękuję, Kiche.-powiedziałem radośnie, na co wilczyca wstała i skierowała się ku wyjściu.
-Gratuluję.-rzuciła jeszcze (jakby beztrosko) i wyszła. Oparłem głowę o stół. I co teraz...? Ha, dobre pytanie.
Siedziałem tak dłuższy czas, nawet trochę przysnąłem. W końcu jednak poczułem na plecach przyjemne ciepło, a na szyi czyiś oddech. Mruknąłem cicho, wstałem i przytuliłem "napastnika". Nadal jednak bylem nieobecny.
-Phan, coś nie tak?-partnerka wbiła we mnie wzrok, trąciła nosem w policzek. Faktycznie, może było widać dezorientację na mej twarzy...
-Powiedzmy. Znaczy nie! Znaczy...Może.-westchnąłem.-Zostałem alfą, psiakrew.-ręce opadły mi bezradnie. Nie wiedziałem właściwie na czym to polega...
Reakcja Aurory jednak postawiła mnie na nogi; pocałowała mnie, po czym przytuliła z całych sił.
-Gratulacje! Kochany, to świetnie!-od razu rozpromieniałem.
-Jak się czujesz?-wyszeptałem po chwili.
<Aurora? ^^>
-Powinno pomóc, wypij.-poleciłem, pocałowałem ją w czoło. Wiedziałem, że będzie jej się chciało spać, bo wywar był mocny, ale drzemka jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Po pewnym czasie moją ukochaną faktycznie zmorzył sen, ułożyłem ją wygodnie na łóżku i okryłem, zdjąłem jej buty. Chciałem skoczyć do Lany, ale na wyjściu spotkałem Kiche.
-Musimy pogadać.-stwierdziła, weszliśmy do pomieszczenia.
-O co chodzi?-spytałem spokojnie, usiadłem. Alfa również.
-Chciałabym, żebyś przejął moje stanowisko. Zostanę betą.-stwierdziła ni stąd, ni zowąd, na co zrobiłem wielkie oczy.
-Ja? Ale...Dlaczego?-zrobiłem zbaraniałą minę, musiałem wyglądać prześmiesznie.
-Uważam, że najbardziej się nadajesz. A powód rezygnacji to już moja sprawa. Więc jak?-uśmiechnęła się. Że niby co, tak teraz nagle JA mam być ten pierwszy...?
Dobra!
Ożywiłem się.
-Niech będzie. Dziękuję, Kiche.-powiedziałem radośnie, na co wilczyca wstała i skierowała się ku wyjściu.
-Gratuluję.-rzuciła jeszcze (jakby beztrosko) i wyszła. Oparłem głowę o stół. I co teraz...? Ha, dobre pytanie.
Siedziałem tak dłuższy czas, nawet trochę przysnąłem. W końcu jednak poczułem na plecach przyjemne ciepło, a na szyi czyiś oddech. Mruknąłem cicho, wstałem i przytuliłem "napastnika". Nadal jednak bylem nieobecny.
-Phan, coś nie tak?-partnerka wbiła we mnie wzrok, trąciła nosem w policzek. Faktycznie, może było widać dezorientację na mej twarzy...
-Powiedzmy. Znaczy nie! Znaczy...Może.-westchnąłem.-Zostałem alfą, psiakrew.-ręce opadły mi bezradnie. Nie wiedziałem właściwie na czym to polega...
Reakcja Aurory jednak postawiła mnie na nogi; pocałowała mnie, po czym przytuliła z całych sił.
-Gratulacje! Kochany, to świetnie!-od razu rozpromieniałem.
-Jak się czujesz?-wyszeptałem po chwili.
<Aurora? ^^>
środa, 18 grudnia 2013
(Wataha Powietrza) Od Rena
Walki z Lizardami już dawno dobiegły końca, a ja z powrotem wróciłem do normalnego świata. Świata, który był do dupy. Elnnan najwidoczniej została poinformowana przez Macabre o całej sprawie, ale nie pofatygowała się, żeby chociaż ze mną pogadać. Dowód na to, że nic do mnie nigdy nie czuła i nie czuje, oraz na to, że nie ma NAJMNIEJSZEJ ochoty na jakiekolwiek partnerstwo. Świetnie. No cóż...Musiałem jakoś załagodzić tą beznadzieję, to też wybrałem się na " łowy". Niby miałem być wierny Elnann, ale... Skoro nawet nie raczyła ze mną pogadać, to chyba jestem usprawiedliwiony. Na swojej drodze napotkałem brązowo-białą wilczycę, która wyglądała na całkiem..hm..Chętną. Łatwizna. Jak zawsze. Pogadaliśmy chwilę o niczym i skończyliśmy w krzakach. Nie wiedziałem nawet jak ta dziewczyna ma na imię. Seks bez emocji, uczuć, czy czegokolwiek ludzkiego w tamtym momencie bardzo mi odpowiadał, ale prawda była taka, że zrobiłem to, bo byłem wściekły. Wściekły na kogoś do kogo coś czułem bez wzajemności. Głupie i szczeniackie, ale prawdziwe. Zostawiłem dziewczynę bez słowa, a ona nie wydawała się być niezadowolona. Wręcz przeciwnie. Chyba miała ochotę na więcej. Szczerze? Miałem to w dupie. Odszedłem zaledwie kilka kroków, zanim dopadły mnie wyrzuty sumienia. Nie wobec tej wadery ( która właściwie sama wpakowała się do tych krzaków), ale wobec Elnnan. Ta...Jestem szowinistyczną świnią, ale dopóki ona się o niczym nie dowie będzie w porządku. Zawróciłem nagle i skierowałem się do Watahy Wody. Najwyższy czas pogadać, a jeśli ona nie zacznie to ja to zrobię.
wtorek, 17 grudnia 2013
(Wataha Mroku) od Kazara
Po tym jak rozstałem się z niedawno poznaną dziewczyną ciągle myślałem jak nie o niej, to o Charlie. Już sam nie mogłem wytrzymać gdy przyłapywałem się na tym, że zastanawiam się co robią lub jak wygląda Tytania. Charlie potrafiłem sobie wyobrazić natomiast Tytanie za grosz ! No trudno.. postanowiłem bić się z myślami w trakcie przechadzki po krainie. Było okropnie zimno, założyłem czarną kurtkę i wyszedłem z groty. Nie miałem celu ale ni stąd, ni zowąd znalazłem się na terenach Ognia. Tytanię może ciężko mi sobie przypomnieć jak wygląda jednak pamiętałem jej zapach. Czyli była wilkiem Ognia, fajnie taka.. ognista dziewczyna. Wszedłem do jaskini gdzie spała Tytania. Trafiłem! Podszedłem cichutko do jej łóżka i kucnąłem przy nim. Lubiłem ją, nawet. Dotknąłem jej policzka a wtedy dziewczyna gwałtownie się obudziła.
(Tytanio?)
(Tytanio?)
(Wataha Ziemi) Od Raisy
Dni mijały spokojnie. Do watahy dołączyła jakaś Lenea czy jak tam jej
było na imię. Zima nadeszła, co mnie bardzo ucieszyło. A teraz właśnie
idę pozwiedzać krainę.
Tereny mojej watahy są już dobrze mi znane, więc trzeba teraz zapoznać się z terenami pozostałych watah.
Na terenach watahy wody nic nadzwyczajnego. Wszędzie pozamarzane jeziora, rzeki. Nic specjalnego. Na terenach mroku oczywiście wszystko mroczne. Zjawy, dusze itd. Zwiedziłam jeszcze tereny watahy światła i powietrza, a teraz ognia.
Jak oni tu żyją? Gorąco, wulkany i lawa. Ale gdy ujrzałam łąkę, a raczej to co z niej zostało, to aż szkoda mi się zrobiło na widok zeschniętej róży. Kucnęłam koło niej i powróciłam ją do życia. Białą róże wpięłam we włosy, po czym wstałam. Zobaczyłam, że ktoś właśnie wychodzi z muru drzew. Choć był daleko i wyglądał jak krasnoludek to użyłam mojej mocy i wtedy zobaczyłam białowłosego chłopaka. Na początku mnie zamurowało, ale zaraz się otrząsnęłam z transu i uciekłam w las. Miałam nadzieje że mnie nie zobaczył.
Po długim i męczącym biegu przez zaspy dobiegłam na Polane Pojednania. Odnalazłam wzrokiem skałę, strzepnęłam z niej śnieg i usiadłam.
Nagle przede mną pojawiła się zmarła córka mojej opiekunki z dzieciństwa.
- Witaj Rosalio.-powiedziała.
- -Jestem Raisa a nie Rose!
- Dobrze...Raiso. - przyszło jej to z trudem ale wole już być tak nazywana.
- Coś się dzieję że mnie "nawiedziłaś"?
- Dina ma...
- Nie mów mi o niej! Kłamała mi prosto w oczy, na każdym kroku! I jeszcze śmiesz przychodzić do mnie w jej sprawie?!
- Ona potrzebuje twojej pomocy. - powiedziała zwieszając głowę, jak niewiniątko
- Pomocy?! Nie zasługuje na nią!
- Ale ona...
- Nie chce o niej słyszeć,zrozumiałaś? - spytałam oburzona, a ta tylko kiwnęła głową i zniknęła.
Do reszty powariowali. Ta kłamczucha nie zasługuje na żadną pomoc, a tym bardziej ode mnie. Nie dziwie się że nawiedziła mnie Kate. Ona ma za dobre serce i skłonność do pomagania innym, którzy nawet na to nie zasługują.
Gdy wstałam ze skały i miałam już wracać do jaskini, wpadłam na jakiegoś chłopaka.
<Dokończy któryś chłopak? ;* >
Tereny mojej watahy są już dobrze mi znane, więc trzeba teraz zapoznać się z terenami pozostałych watah.
Na terenach watahy wody nic nadzwyczajnego. Wszędzie pozamarzane jeziora, rzeki. Nic specjalnego. Na terenach mroku oczywiście wszystko mroczne. Zjawy, dusze itd. Zwiedziłam jeszcze tereny watahy światła i powietrza, a teraz ognia.
Jak oni tu żyją? Gorąco, wulkany i lawa. Ale gdy ujrzałam łąkę, a raczej to co z niej zostało, to aż szkoda mi się zrobiło na widok zeschniętej róży. Kucnęłam koło niej i powróciłam ją do życia. Białą róże wpięłam we włosy, po czym wstałam. Zobaczyłam, że ktoś właśnie wychodzi z muru drzew. Choć był daleko i wyglądał jak krasnoludek to użyłam mojej mocy i wtedy zobaczyłam białowłosego chłopaka. Na początku mnie zamurowało, ale zaraz się otrząsnęłam z transu i uciekłam w las. Miałam nadzieje że mnie nie zobaczył.
Po długim i męczącym biegu przez zaspy dobiegłam na Polane Pojednania. Odnalazłam wzrokiem skałę, strzepnęłam z niej śnieg i usiadłam.
Nagle przede mną pojawiła się zmarła córka mojej opiekunki z dzieciństwa.
- Witaj Rosalio.-powiedziała.
- -Jestem Raisa a nie Rose!
- Dobrze...Raiso. - przyszło jej to z trudem ale wole już być tak nazywana.
- Coś się dzieję że mnie "nawiedziłaś"?
- Dina ma...
- Nie mów mi o niej! Kłamała mi prosto w oczy, na każdym kroku! I jeszcze śmiesz przychodzić do mnie w jej sprawie?!
- Ona potrzebuje twojej pomocy. - powiedziała zwieszając głowę, jak niewiniątko
- Pomocy?! Nie zasługuje na nią!
- Ale ona...
- Nie chce o niej słyszeć,zrozumiałaś? - spytałam oburzona, a ta tylko kiwnęła głową i zniknęła.
Do reszty powariowali. Ta kłamczucha nie zasługuje na żadną pomoc, a tym bardziej ode mnie. Nie dziwie się że nawiedziła mnie Kate. Ona ma za dobre serce i skłonność do pomagania innym, którzy nawet na to nie zasługują.
Gdy wstałam ze skały i miałam już wracać do jaskini, wpadłam na jakiegoś chłopaka.
<Dokończy któryś chłopak? ;* >
(Wataha Mroku) Od Minsa
Siedziałem w swojej grocie. Na zewnątrz sypał śnieg. Po kilku minutach
znudziło mi się siedzenie w grocie. Ubrałem się, wziąłem dwie katany,
łuk i kołczan ze strzałami. Gdy tylko wyszedłem na zewnątrz śnieg zaczął
sypać mocniej. Chciałem zbadać sprawę portalu a mianowicie dlaczego
przenosi zwierzęta prehistoryczne. Ostatnio przeniósł dinozaura. Gdy
stanąłem przed portalem zacząłem się wahać. Jednak po chwili odważnie
ruszyłem do przodu......no i musiałem coś spieprzyć, bo wyrzuciło mnie w
jakiejś dżungli. Gdy tylko się podniosłem zaatakowali mnie jacyś ludzie.
Musieli to być moi przodkowie bo potrafili przemienić się w wilka i
człowieka.
- Jak się nazywasz? spytał największy.
- Mins....a ty?
- Nie musisz tego wiedzieć.
- Ale ja wolę wiedzieć z kim rozmawiam.
- Milcz....jesteś na naszych terenach, więc będziemy traktować cie jak jednego z nas.
- Mów jaśniej.
- Najpierw przejdziesz trening a potem przejdziesz inauguracje i staniesz się pełnoprawnym członkiem plemienia.
- Sorry ale nie skorzystam..
- Ty masz tu najmniej do gadania.
Nie chciałem się kłócić więc posłusznie udałem się do ich wioski. Najpierw zaprowadzili mnie do największej chaty w wiosce.
- Mamy tu obcego.
- Dajcie go tu-powiedział szaman
- Przygotuj go do treningu i inauguracji-powiedział mój wysoki przyjaciel po czym wyszedł.
- Przytrzymajcie mu ręce-powiedział po chwili szaman.
Czterech dość sporych gości chwyciło mnie za ręce. Szaman wyciągnął jakiś kawał żelastwa który musiał być jakimś wzorem do tatuażu.
- Pilnujcie,żeby się nie wyrywał-powiedział szaman chwytając gorący kawałek metalu.
Umoczył go w czerwonym atramencie czy w innej tego typu substancji. Przyłożył mi go do twarzy i zaczął mi po niej rysować. Ból był nie do zniesienia. Kiedy skończył na twarzy umaczał wciąż gorący metal w jakiejś czarnej substancji. Zaczął mi rysować na klacie i boku głowę wilka. Po cholernie długich dwóch godzinach było po wszystkim....myliłem się.
- Jak się nazywasz? spytał największy.
- Mins....a ty?
- Nie musisz tego wiedzieć.
- Ale ja wolę wiedzieć z kim rozmawiam.
- Milcz....jesteś na naszych terenach, więc będziemy traktować cie jak jednego z nas.
- Mów jaśniej.
- Najpierw przejdziesz trening a potem przejdziesz inauguracje i staniesz się pełnoprawnym członkiem plemienia.
- Sorry ale nie skorzystam..
- Ty masz tu najmniej do gadania.
Nie chciałem się kłócić więc posłusznie udałem się do ich wioski. Najpierw zaprowadzili mnie do największej chaty w wiosce.
- Mamy tu obcego.
- Dajcie go tu-powiedział szaman
- Przygotuj go do treningu i inauguracji-powiedział mój wysoki przyjaciel po czym wyszedł.
- Przytrzymajcie mu ręce-powiedział po chwili szaman.
Czterech dość sporych gości chwyciło mnie za ręce. Szaman wyciągnął jakiś kawał żelastwa który musiał być jakimś wzorem do tatuażu.
- Pilnujcie,żeby się nie wyrywał-powiedział szaman chwytając gorący kawałek metalu.
Umoczył go w czerwonym atramencie czy w innej tego typu substancji. Przyłożył mi go do twarzy i zaczął mi po niej rysować. Ból był nie do zniesienia. Kiedy skończył na twarzy umaczał wciąż gorący metal w jakiejś czarnej substancji. Zaczął mi rysować na klacie i boku głowę wilka. Po cholernie długich dwóch godzinach było po wszystkim....myliłem się.
poniedziałek, 16 grudnia 2013
(Wataha Ziemi) Od Lanei
Trzęsąc się jak osika przemierzałam zaspy, kiedy spostrzegłam wyraźnie potrzebującą pomocy waderę. Tę samą, która tak przyciągnęła mój wzrok, żeby zeżarła mnie dziura w lodzie.
Położyłam łapę na jej ramieniu i przekrzywiłam łeb (to u nas rodzinne!), by zaraz spytać:
-Wszystko w porządku?-ani się nie obejrzałam, a leżałam w lodowatym śniegu. Nosz kurwa mać, pojebało!?
-Tak, w najlepszym.-odparła. Nonszalancja w jej głosie jeszcze bardziej mnie rozjuszyła, wyszczerzyłam kły i kłapnęłam szczęką tuż przy nadgarstku dziewczyny, warcząc dziko. Zaraz potem się opamiętałam, zmieniłam w człowieka.
-W-wybacz...Odruch.-no, fakt. Może to dziwne, ale nie ćwiczyłam tego. Życie mnie zmusiło do wywoływania u siebie takich reakcji.
Ruda uniosła brew, podniosła się, ja zaraz potem.
-Coś w ogóle za je-...? Tfu! Znaczy, jestem Lana.-powiedziałam, otrzepując się z Białego Zła. Wyciągnęłam do rozmówczyni dłoń, ta uścisnęła ją lekko i odparła:
-Amei.-przyjrzałam się jej dokładnie i uśmiechnęłam na tyle, na ile pozwolił mi mróz. Jakoś bezwiednie przygryzłam dolną wargę.
-Jesteś tutejsza? Z której watahy?-zapytałam. Cóż...Jako nowa nie orientowałam się specjalnie w mieszkańcach Forever.-Przepraszam, pozwolę sobie...-wydukałam jeszcze szybko, zanim towarzyszka zdążyła odpowiedzieć i zmieniłam się w irbisa, od razu lepiej. Futro co prawda nadal miałam mokre, ale było już ciepło.
-W zasadzie to z żadnej. Trafiłam tu...Niedawno dość.-wyjaśniła, zaś ja usiadłam.
-Ah, podobnie ze mną. Z tym, że jestem tu od wczoraj.-zachichotałabym, gdybym mogła, ale z trudem przychodzi mi komunikacja w formach innych niż wilcza lub ludzka. Pracuję jednak nad tym!
Po chwili wpadłam na głupi trochę pomysł (jak dzieciak!);
Wybiłam się z tylnych łap i przewróciłam Amei. Wyszczerzyłam kły przed jej nosem i odskoczyłam. Położyłam łeb między łapami, zadek nadal trzymając w górze, warknęłam radośnie, ale wyzywająco.
Położyłam łapę na jej ramieniu i przekrzywiłam łeb (to u nas rodzinne!), by zaraz spytać:
-Wszystko w porządku?-ani się nie obejrzałam, a leżałam w lodowatym śniegu. Nosz kurwa mać, pojebało!?
-Tak, w najlepszym.-odparła. Nonszalancja w jej głosie jeszcze bardziej mnie rozjuszyła, wyszczerzyłam kły i kłapnęłam szczęką tuż przy nadgarstku dziewczyny, warcząc dziko. Zaraz potem się opamiętałam, zmieniłam w człowieka.
-W-wybacz...Odruch.-no, fakt. Może to dziwne, ale nie ćwiczyłam tego. Życie mnie zmusiło do wywoływania u siebie takich reakcji.
Ruda uniosła brew, podniosła się, ja zaraz potem.
-Coś w ogóle za je-...? Tfu! Znaczy, jestem Lana.-powiedziałam, otrzepując się z Białego Zła. Wyciągnęłam do rozmówczyni dłoń, ta uścisnęła ją lekko i odparła:
-Amei.-przyjrzałam się jej dokładnie i uśmiechnęłam na tyle, na ile pozwolił mi mróz. Jakoś bezwiednie przygryzłam dolną wargę.
-Jesteś tutejsza? Z której watahy?-zapytałam. Cóż...Jako nowa nie orientowałam się specjalnie w mieszkańcach Forever.-Przepraszam, pozwolę sobie...-wydukałam jeszcze szybko, zanim towarzyszka zdążyła odpowiedzieć i zmieniłam się w irbisa, od razu lepiej. Futro co prawda nadal miałam mokre, ale było już ciepło.
-W zasadzie to z żadnej. Trafiłam tu...Niedawno dość.-wyjaśniła, zaś ja usiadłam.
-Ah, podobnie ze mną. Z tym, że jestem tu od wczoraj.-zachichotałabym, gdybym mogła, ale z trudem przychodzi mi komunikacja w formach innych niż wilcza lub ludzka. Pracuję jednak nad tym!
Po chwili wpadłam na głupi trochę pomysł (jak dzieciak!);
Wybiłam się z tylnych łap i przewróciłam Amei. Wyszczerzyłam kły przed jej nosem i odskoczyłam. Położyłam łeb między łapami, zadek nadal trzymając w górze, warknęłam radośnie, ale wyzywająco.
(Wataha Mroku) Od Aurory
- Hmm.. - spojrzałam na wybitne dzieło Phantoma - Jesteś pewien.. że to bezpieczne..? - zaśmiałam się niepewnie- No wiesz.. huśtawki w moim przypadku to zabójcza broń..
- Myślę, że będę dzielny i spróbuję to przeżyć - odrzekł rozpromieniony chłopak a ja zasiadłam na bujance - Oj, nie martw się.. - zaśmiał się.
- Nie o to chodzi.. - już od jakiegoś czasu miałam dziwne wrażenie czyjejś obecności - Chyba coś się na nas patrzy..
- Co..? - spytał zdziwiony i spojrzał na moją zadumaną minę - Przecież nikogo tu nie ma.. drzewa przynajmniej nic mi o tym nie mówiły.. - to zdanie dziwnie dla mnie zabrzmiało, ale wiedziałam że Phan ma różne sposoby zdobywania informacji.. w końcu do mnie też przychodziły duchy i jedna strasznie perfidna boginka..
- Może masz racje.. - przeszedł mnie dreszcz - Może to tylko takie złudzenie - zaśmiałam się - Tak.. to pewnie to. - coś zaszeleściło w krzakach - Nie! - zeskoczyłam - Coś tu jednak jest..
- Nic tu nie ma.. - spojrzał na mnie zdziwiony - Aurora..? Czy aby dobrze się czujesz..?
- Oczywiście! - krzyknęłam - Jak możesz sądzić, że jest inaczej.. czy ja coś mówię,.. co ja w ogóle mówię.. w tamtych krzakach coś jest! - skoczyłam na nie i nagle gęstwina zniknęła - Co??
- Dziewczyno.. - zesztywniał - Ale.. tu nic nie ma. Nie ma żadnych krzaków.. nigdy nie było. - zaczęłam macać się na wszystkie strony by upewnić się, że faktycznie wokół nic nie ma - Auroś.. - przykucnął obok nie i przyłożył mi dłoń do skroni - Coś ci jest.. jesteś strasznie zimna.
- Nie! - odskoczyłam, sama nie wiedząc dlaczego - Przecież nic mi nie jest.. - odetchnęłam - To tylko.. przewidzenie. - chłopak spojrzał na mnie niepewnie - Może jakieś duchy sobie robią żarty..
- Zdarzyło ci się tak kiedyś..? - zaprzeczyłam ponuro głową - Może powinienem podać ci jakieś uspokajające rośliny.. melisa albo coś..- przytulił mnie - Może po prostu się rozchorowałaś.. na coś.. dziwnego. - zastanowił się - Ale jak się prześpisz to pewnie będzie lepiej.. - miło było usłyszeć takie słowa - Chodź.. - objął mnie i poprowadził w stronę domu.
<Phan..? Sorki że tak późno>
- Myślę, że będę dzielny i spróbuję to przeżyć - odrzekł rozpromieniony chłopak a ja zasiadłam na bujance - Oj, nie martw się.. - zaśmiał się.
- Nie o to chodzi.. - już od jakiegoś czasu miałam dziwne wrażenie czyjejś obecności - Chyba coś się na nas patrzy..
- Co..? - spytał zdziwiony i spojrzał na moją zadumaną minę - Przecież nikogo tu nie ma.. drzewa przynajmniej nic mi o tym nie mówiły.. - to zdanie dziwnie dla mnie zabrzmiało, ale wiedziałam że Phan ma różne sposoby zdobywania informacji.. w końcu do mnie też przychodziły duchy i jedna strasznie perfidna boginka..
- Może masz racje.. - przeszedł mnie dreszcz - Może to tylko takie złudzenie - zaśmiałam się - Tak.. to pewnie to. - coś zaszeleściło w krzakach - Nie! - zeskoczyłam - Coś tu jednak jest..
- Nic tu nie ma.. - spojrzał na mnie zdziwiony - Aurora..? Czy aby dobrze się czujesz..?
- Oczywiście! - krzyknęłam - Jak możesz sądzić, że jest inaczej.. czy ja coś mówię,.. co ja w ogóle mówię.. w tamtych krzakach coś jest! - skoczyłam na nie i nagle gęstwina zniknęła - Co??
- Dziewczyno.. - zesztywniał - Ale.. tu nic nie ma. Nie ma żadnych krzaków.. nigdy nie było. - zaczęłam macać się na wszystkie strony by upewnić się, że faktycznie wokół nic nie ma - Auroś.. - przykucnął obok nie i przyłożył mi dłoń do skroni - Coś ci jest.. jesteś strasznie zimna.
- Nie! - odskoczyłam, sama nie wiedząc dlaczego - Przecież nic mi nie jest.. - odetchnęłam - To tylko.. przewidzenie. - chłopak spojrzał na mnie niepewnie - Może jakieś duchy sobie robią żarty..
- Zdarzyło ci się tak kiedyś..? - zaprzeczyłam ponuro głową - Może powinienem podać ci jakieś uspokajające rośliny.. melisa albo coś..- przytulił mnie - Może po prostu się rozchorowałaś.. na coś.. dziwnego. - zastanowił się - Ale jak się prześpisz to pewnie będzie lepiej.. - miło było usłyszeć takie słowa - Chodź.. - objął mnie i poprowadził w stronę domu.
<Phan..? Sorki że tak późno>
niedziela, 15 grudnia 2013
(Wataha Ognia) Od Brisingera
-Jest zdrowa i silna. Jest też duża jak na swój wiek. Nie chcesz nią polatać?- powiedziałem.
-J-ja? Chcę, oczywiście! Gorzej będzie, jak zlecę.- mruknęła Ao.
-Nie zlecisz. No, wsiadaj. Pomogę ci.
Aoime siedziała już na grzbiecie Aidy. Dałem jej znak że wszystko ok, że może ruszać. Wyszeptała coś do smoczycy, po czym obie wzbiły się w powietrze. Latały dłuższą chwilę, i szybko wylądowały.
-I jak?- spytałem od razu.
-Cudownie. Ale teraz nie mam czasu, powtórzę to później.
-Jak wolisz.
Dało się usłyszeć łamane gałęzie i skrzypienie śniegu. Odwróciliśmy się w tamtą stronę. To był Alastair.
-Jak tam ręka?- spytał od razu.
Podwinąłem rękaw. Promienie słońca odbiły się od stali automatu i zatańczyły na pobliskich drzewach.
-Imponujące. Przyszedłem, żeby ją porwać.- powiedział, po czym objął Aoime w talii i delikatnie pocałował jej szyję.
Zaśmiałem się lekko i zbyłem ich machnięciem ręki.
-Dzięki.- powiedział Alex.
-Czy ja nie mam tutaj nic do gadania?- odezwała się lekko oburzona Aoime. -Później jeszcze porozmawiamy.- rzekła do mnie po czym odszedłem.
Skierowałem się do swojej watahy. Szczerze mówiąc, lubię zimę. Jest w niej coś magicznego. Alchemicy z mojej rodzinnej wioski zawsze transmutowali śnieg w lodowe rzeźby ku uciesze mieszkańców. Głównie były to latające smoki. Dotarłem już do jaskini, gdy podbiegła do mnie Alice.
-Kondrakar gdzieś zniknął.- powiedziała.
-Jak to zniknął?
-No tak. Nikomu się nie meldował. Wyszedł i ślad po nim zaginął.
-Eh.. Dzięki za wiadomość.- rzuciłem do niej i odszedłem.
Skierowałem się do swojej groty. Na miejscu spytałem wszystkie alfy telepatycznie czy nie wiedzą gdzie jest zaginiony basior. Nikt nic nie wiedział, jednak zapewnili mnie, że pomogą mi szukać. Zmieniłem się w wilka i pobiegłem w las. Szukałem jego zapachu. Nic. Biegałem po lesie jak opętany przez resztę dnia. Zaczęło się robić ciemno, toteż dałem sobie spokój. Wróciłem do jaskini z nadzieją że sam wróci. Udałem się do swojej groty i sięgnąłem zwój od Aoime który dostałem przed walką z Lizardami. Przestudiowałem dokładnie każdą sekwencję, wszystkie pchnięcia i bloki, kiedy nagle usłyszałem głos Aoime w mojej głowie.
"Hebi znalazła Kondrakara. Niedługo powinni być u ciebie."
Ulżyło mi.
"Dziękuję"- odpowiedziałem.
Poszedłem do wejścia jaskini. Czekałem cierpliwie. Niedługo można było zobaczyć dwie slywetki. Byłem pewny, że to Hebi i Kondrakar. Światło ogniska w końcu ich oświetliło. Coś jednak mi nie pasowało.
-Boże Kondrakar coś ty chciał zrobić?! Bałem się o ciebie, ale na szczęście Hebi cię znalazła. Natychmiast wracaj do groty! Nie strasz mnie tak więcej dobrze?- Powiedziałem gdy weszli do jaskini.
Tamten kiwnął tylko głową i poszedł do siebie. Miał ślad liny na szyi i... No właśnie. Co ten idiota zrobił że stracił oko? postanowiłem że jeszcze z nim porozmawiam.
-Dziękuję za pomoc.- zwróciłem się do Hebi.
-Nie ma za co. Każdy by chyba tak postąpił.- powiedziała z uśmiechem i odeszła.
Udałem się w kierunku groty basiora, po drodze jednak jeszcze chciałem wejść do siebie po eliksir. Stanąłem w wejściu i oniemiałem. Alice chciała mnie okraść?! Pakowała do torby eliksiry z męty rdzawej.
-Jak śmiesz!?! Ty złodziejko! Ufałem ci! Zostałaś betą! Ty niewdzięcznico! Oddawaj eliksiry i wypierdalaj z watahy! Nie chcę tu złodziejki!- zacząłem krzyczeć i wyciągnąłem miecz.
Wadera oddała mi torbę i poszła po swoje rzeczy. Chwile potem widziałem jak biegnie do wyjścia. Wziąłem jeden eliksir i poszedłem do Kondrakara.
-Możesz mi powiedzieć co ty planowałeś zrobić?- spytałem basiora.
-Cóż.. Jakby ci to.. Chciałem się spotkać z Hadesem.
-Naprawdę chciałeś odebrać sobie życie? Zmysły postradałeś? Czemu chciałeś to zrobić?
-Przeszedłem już dużo. Mnóstwo bólu i cierpienia. Nie mam szczęścia w miłości. Doszedłem do wniosku, że moje życie nie ma sensu.
-Posłuchaj. Chciałeś sobie odebrać życie z tych powodów. Rozumiem, że to jest dla ciebie ból. Wiesz jaki byłby to dla nas ból jakbyśmy cię już nigdy nie zobaczyli? Zdajesz sobie sprawę że Hades nienawidzi samobójców i każe im harować jak jeszcze nigdy nie harowałeś na Forever czy gdziekolwiek indziej? Zastanów się jeszcze czy to był słuszny wybór.- postawiłem eliksir na stole w grocie basiora i wyszedłem.
-J-ja? Chcę, oczywiście! Gorzej będzie, jak zlecę.- mruknęła Ao.
-Nie zlecisz. No, wsiadaj. Pomogę ci.
Aoime siedziała już na grzbiecie Aidy. Dałem jej znak że wszystko ok, że może ruszać. Wyszeptała coś do smoczycy, po czym obie wzbiły się w powietrze. Latały dłuższą chwilę, i szybko wylądowały.
-I jak?- spytałem od razu.
-Cudownie. Ale teraz nie mam czasu, powtórzę to później.
-Jak wolisz.
Dało się usłyszeć łamane gałęzie i skrzypienie śniegu. Odwróciliśmy się w tamtą stronę. To był Alastair.
-Jak tam ręka?- spytał od razu.
Podwinąłem rękaw. Promienie słońca odbiły się od stali automatu i zatańczyły na pobliskich drzewach.
-Imponujące. Przyszedłem, żeby ją porwać.- powiedział, po czym objął Aoime w talii i delikatnie pocałował jej szyję.
Zaśmiałem się lekko i zbyłem ich machnięciem ręki.
-Dzięki.- powiedział Alex.
-Czy ja nie mam tutaj nic do gadania?- odezwała się lekko oburzona Aoime. -Później jeszcze porozmawiamy.- rzekła do mnie po czym odszedłem.
Skierowałem się do swojej watahy. Szczerze mówiąc, lubię zimę. Jest w niej coś magicznego. Alchemicy z mojej rodzinnej wioski zawsze transmutowali śnieg w lodowe rzeźby ku uciesze mieszkańców. Głównie były to latające smoki. Dotarłem już do jaskini, gdy podbiegła do mnie Alice.
-Kondrakar gdzieś zniknął.- powiedziała.
-Jak to zniknął?
-No tak. Nikomu się nie meldował. Wyszedł i ślad po nim zaginął.
-Eh.. Dzięki za wiadomość.- rzuciłem do niej i odszedłem.
Skierowałem się do swojej groty. Na miejscu spytałem wszystkie alfy telepatycznie czy nie wiedzą gdzie jest zaginiony basior. Nikt nic nie wiedział, jednak zapewnili mnie, że pomogą mi szukać. Zmieniłem się w wilka i pobiegłem w las. Szukałem jego zapachu. Nic. Biegałem po lesie jak opętany przez resztę dnia. Zaczęło się robić ciemno, toteż dałem sobie spokój. Wróciłem do jaskini z nadzieją że sam wróci. Udałem się do swojej groty i sięgnąłem zwój od Aoime który dostałem przed walką z Lizardami. Przestudiowałem dokładnie każdą sekwencję, wszystkie pchnięcia i bloki, kiedy nagle usłyszałem głos Aoime w mojej głowie.
"Hebi znalazła Kondrakara. Niedługo powinni być u ciebie."
Ulżyło mi.
"Dziękuję"- odpowiedziałem.
Poszedłem do wejścia jaskini. Czekałem cierpliwie. Niedługo można było zobaczyć dwie slywetki. Byłem pewny, że to Hebi i Kondrakar. Światło ogniska w końcu ich oświetliło. Coś jednak mi nie pasowało.
-Boże Kondrakar coś ty chciał zrobić?! Bałem się o ciebie, ale na szczęście Hebi cię znalazła. Natychmiast wracaj do groty! Nie strasz mnie tak więcej dobrze?- Powiedziałem gdy weszli do jaskini.
Tamten kiwnął tylko głową i poszedł do siebie. Miał ślad liny na szyi i... No właśnie. Co ten idiota zrobił że stracił oko? postanowiłem że jeszcze z nim porozmawiam.
-Dziękuję za pomoc.- zwróciłem się do Hebi.
-Nie ma za co. Każdy by chyba tak postąpił.- powiedziała z uśmiechem i odeszła.
Udałem się w kierunku groty basiora, po drodze jednak jeszcze chciałem wejść do siebie po eliksir. Stanąłem w wejściu i oniemiałem. Alice chciała mnie okraść?! Pakowała do torby eliksiry z męty rdzawej.
-Jak śmiesz!?! Ty złodziejko! Ufałem ci! Zostałaś betą! Ty niewdzięcznico! Oddawaj eliksiry i wypierdalaj z watahy! Nie chcę tu złodziejki!- zacząłem krzyczeć i wyciągnąłem miecz.
Wadera oddała mi torbę i poszła po swoje rzeczy. Chwile potem widziałem jak biegnie do wyjścia. Wziąłem jeden eliksir i poszedłem do Kondrakara.
-Możesz mi powiedzieć co ty planowałeś zrobić?- spytałem basiora.
-Cóż.. Jakby ci to.. Chciałem się spotkać z Hadesem.
-Naprawdę chciałeś odebrać sobie życie? Zmysły postradałeś? Czemu chciałeś to zrobić?
-Przeszedłem już dużo. Mnóstwo bólu i cierpienia. Nie mam szczęścia w miłości. Doszedłem do wniosku, że moje życie nie ma sensu.
-Posłuchaj. Chciałeś sobie odebrać życie z tych powodów. Rozumiem, że to jest dla ciebie ból. Wiesz jaki byłby to dla nas ból jakbyśmy cię już nigdy nie zobaczyli? Zdajesz sobie sprawę że Hades nienawidzi samobójców i każe im harować jak jeszcze nigdy nie harowałeś na Forever czy gdziekolwiek indziej? Zastanów się jeszcze czy to był słuszny wybór.- postawiłem eliksir na stole w grocie basiora i wyszedłem.
piątek, 13 grudnia 2013
(Wataha Mroku) Od Charlie
- Podobasz nawet. - wiedział do czego rozmowa dąży. - Tylko, że.. ja nie mam ochoty na jakiekolwiek zobowiązania.
~~
Poszłam do groty, ale zaraz znowu wyszłam żeby pobiec gdzieś na spacer. Na dzisiaj miałam już dość chłopaków. No, może nie wszystkich, no dobra, miałam już na dzisiaj dość tylko Kazara. Zamieniłam się wilka i wybiegłam z groty. Biegłam przez dłuugi czas. Zatrzymałam się żeby odpocząć. Naprawdę ciężko jest biec przez wielkie grudy śniegu. Byłam zapewne na jakieś polanie watahy Ziemi. Zamieniłam się w człowieka. Nagle podszedł do mnie niebiesko włosy chłopak.
- Jak się nazywasz i z jakiej watahy jesteś?- zapytał
- Charlie z mroku-odpowiedziałam- A ty?
- Kaito, wataha Ziemi-
-Miło mi- odpowiedziałam i podałam rękę.
- Mi też. Co tutaj robisz?- zapytał podając rękę.
- Chciałam się trochę przebiec...- westchnęłam i spuściłam głowę.
- Spoko, ja muszę iść. Pa Charlie!-
- Nie zostaniesz ze mną?- zapytałam robiąc wielkie oczy jak dziecko.
- Nie mogę. Nie mam zbytnio czasu...-
Chłopak zaczął odchodzić. Nie chciałam zostać sama, zaczęłam robić śnieżkę po czym rzuciłam w jego głowę.
- Ups...- zaczęłam się śmiać
- No nie, teraz przegięłaś-
Zamieniłam się w człowieka. Zaczęła się bitwa na śnieżki.
< Kaito jak może skończyć się ta walka? xd >
~~
Poszłam do groty, ale zaraz znowu wyszłam żeby pobiec gdzieś na spacer. Na dzisiaj miałam już dość chłopaków. No, może nie wszystkich, no dobra, miałam już na dzisiaj dość tylko Kazara. Zamieniłam się wilka i wybiegłam z groty. Biegłam przez dłuugi czas. Zatrzymałam się żeby odpocząć. Naprawdę ciężko jest biec przez wielkie grudy śniegu. Byłam zapewne na jakieś polanie watahy Ziemi. Zamieniłam się w człowieka. Nagle podszedł do mnie niebiesko włosy chłopak.
- Jak się nazywasz i z jakiej watahy jesteś?- zapytał
- Charlie z mroku-odpowiedziałam- A ty?
- Kaito, wataha Ziemi-
-Miło mi- odpowiedziałam i podałam rękę.
- Mi też. Co tutaj robisz?- zapytał podając rękę.
- Chciałam się trochę przebiec...- westchnęłam i spuściłam głowę.
- Spoko, ja muszę iść. Pa Charlie!-
- Nie zostaniesz ze mną?- zapytałam robiąc wielkie oczy jak dziecko.
- Nie mogę. Nie mam zbytnio czasu...-
Chłopak zaczął odchodzić. Nie chciałam zostać sama, zaczęłam robić śnieżkę po czym rzuciłam w jego głowę.
- Ups...- zaczęłam się śmiać
- No nie, teraz przegięłaś-
Zamieniłam się w człowieka. Zaczęła się bitwa na śnieżki.
< Kaito jak może skończyć się ta walka? xd >
(Wataha Ognia) od Kondrakara
Niedawno trochę się zmieniłem...
Świat wyglądał już dla mnie zupełnie inaczej.
Przestało mnie obchodzić czy w ogóle będę żyć...
I te kobiety...
Świętej pamięci Sunshine, która mnie olała, Kate, która była dobrą kumpelą, ale nie szuka miłości, Ao alfa mroku, w której po kryjomu się kochałem i Nammina, która bała się cokolwiek powiedzieć...mam dość! Żadna mnie nie chciała i tylko cierpiałem przez to.
Do niedawna sporo wader dołączyło do watahy, Alicja, Effy, Asiva czy Tytania.....
A propos Tytanii.
Jest jakaś dziwna, niechętna do rozmów z mężczyznami wiecznie dla nich niemiła tylko alfę toleruje i na dodatek jest betą, a żadnej kobiecie rozmowy nie odmówiła.
Jak jej grotę przydzielił alfa to kazał mi zaprowadzić ją tam i wtedy szła nawet nie patrząc na mnie z naburmuszoną miną...co ja takiego zrobiłem?!
Przeżyłem wojnę i mnóstwo cierpienia...
Moje życie nie ma powoli sensu i dłuży się niepotrzebnie...a życie bez celu i szczęścia...co to za życie?
Poszedłem w góry podszedłem do jakiegoś sporego drzewa, wziąłem też linę, rozejrzałem się czy nikt nie idzie, było pusto ,więc zawiązałem linę o gałąź ,a jej drugi koniec
o moją szyję, wszedłem na kamień.
- Obym już więcej nie czuł bólu...-powiedziałem i zeskoczyłem z kamienia,już czułem jak sznur ściska mnie za gardło kiedy jakaś kobieta przecięła mieczem sznur...
Upadłem na twarz, coś ostrego wbiło się w moje lewe oko...zacząłem panicznie krzyczeć, wstałem gwałtownie i uderzyłem głową o drzewo...zemdlałem przed nogami tajemniczej kobiety...
Gdy się ocknąłem była noc,leżałem na plecach przykryty płaszczem obok ogniska.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, przejechałem ręką po twarzy, nie miałem już lewego oka, tylko owinięty w jego miejscu bandaż. Dostrzegałem świat zupełnie inaczej...
Następnie przejechałem dłonią po szyi i przełknąłem ślinę, miałem ślad po sznurze...ktoś mnie uratował. Bez sensu.
Było zimno...ubrałem płaszcz ,którym mnie przykryto.
Nagle obok mnie upadł kawałek upieczonego mięsa i zza moich pleców odbył się dziewczęcy głos:
- Zjedz coś, pewnie zgłodniałeś, spałeś cały dzień.
Spojrzałem na kobietę, miała czarne długie włosy z grzywką i błyszczące oczy.
- Dlaczego mnie uratowałaś?- odwróciłem wzrok i zacząłem jeść mięso ,które dostałem.
- Bo żal mi cie było, a poza tym twój alfa szukał cię po wszystkich watahach to postanowiłam pomóc. Kondrakar tak?
- Tak...a ty to kto?
-Hebi, z watahy mroku. Próbowałam ci zatamować krwawienie z oka i jakoś ci je ocalić ,ale nie dało rady, bo kawałek szkła zbyt mocno je uszkodził. Musiałam ci je odebrać...dla twojego dobra.- powiedziała
Moja mina zbledła ,ale w głowie nachodziło coraz więcej pytań...
I po co chciałem się zabić? Czyli komuś na mnie zależało?Dlaczego musiałem stracić oko?
- Tak czy siak nie musiałaś mi pomagać.- wydusiłem i wstałem na nogi chcąc iść, ale stanęła przede mną i zablokowała przejście.
-Słuchaj...nie wiem czemu nie szanujesz swojego życia,ale wiedz ,że samobójstwem nic nie zdziałasz ani nie zapomnisz o bólu,a teraz choć już, muszę cię odprowadzić do watahy.- powiedziała i ruszyliśmy w stronę watahy ognia.
Szczerze...ona ma rację...może po prostu trzeba o tym zapomnieć i żyć na nowo?
Sam nie wiem ,ale póki co wole nie marnować czasu na szukanie miłości.
Gdy dotarłem do jaskini Brisinger przybiegł do mnie czym prędzej.
- Boże Kondrakar coś ty chciał zrobić?! Bałem się o ciebie ,ale na szczęście Hebi cię znalazła. Natychmiast wracaj do groty! Nie strasz mnie tak więcej dobrze?
Kiwnąłem tylko głową na potwierdzenie i wszedłem do swojej groty.
Wilki patrzyły na mnie zaskoczone,nie dziwię się...w końcu wyglądam teraz zupełnie inaczej...
Świat wyglądał już dla mnie zupełnie inaczej.
Przestało mnie obchodzić czy w ogóle będę żyć...
I te kobiety...
Świętej pamięci Sunshine, która mnie olała, Kate, która była dobrą kumpelą, ale nie szuka miłości, Ao alfa mroku, w której po kryjomu się kochałem i Nammina, która bała się cokolwiek powiedzieć...mam dość! Żadna mnie nie chciała i tylko cierpiałem przez to.
Do niedawna sporo wader dołączyło do watahy, Alicja, Effy, Asiva czy Tytania.....
A propos Tytanii.
Jest jakaś dziwna, niechętna do rozmów z mężczyznami wiecznie dla nich niemiła tylko alfę toleruje i na dodatek jest betą, a żadnej kobiecie rozmowy nie odmówiła.
Jak jej grotę przydzielił alfa to kazał mi zaprowadzić ją tam i wtedy szła nawet nie patrząc na mnie z naburmuszoną miną...co ja takiego zrobiłem?!
Przeżyłem wojnę i mnóstwo cierpienia...
Moje życie nie ma powoli sensu i dłuży się niepotrzebnie...a życie bez celu i szczęścia...co to za życie?
Poszedłem w góry podszedłem do jakiegoś sporego drzewa, wziąłem też linę, rozejrzałem się czy nikt nie idzie, było pusto ,więc zawiązałem linę o gałąź ,a jej drugi koniec
o moją szyję, wszedłem na kamień.
- Obym już więcej nie czuł bólu...-powiedziałem i zeskoczyłem z kamienia,już czułem jak sznur ściska mnie za gardło kiedy jakaś kobieta przecięła mieczem sznur...
Upadłem na twarz, coś ostrego wbiło się w moje lewe oko...zacząłem panicznie krzyczeć, wstałem gwałtownie i uderzyłem głową o drzewo...zemdlałem przed nogami tajemniczej kobiety...
Gdy się ocknąłem była noc,leżałem na plecach przykryty płaszczem obok ogniska.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, przejechałem ręką po twarzy, nie miałem już lewego oka, tylko owinięty w jego miejscu bandaż. Dostrzegałem świat zupełnie inaczej...
Następnie przejechałem dłonią po szyi i przełknąłem ślinę, miałem ślad po sznurze...ktoś mnie uratował. Bez sensu.
Było zimno...ubrałem płaszcz ,którym mnie przykryto.
Nagle obok mnie upadł kawałek upieczonego mięsa i zza moich pleców odbył się dziewczęcy głos:
- Zjedz coś, pewnie zgłodniałeś, spałeś cały dzień.
Spojrzałem na kobietę, miała czarne długie włosy z grzywką i błyszczące oczy.
- Dlaczego mnie uratowałaś?- odwróciłem wzrok i zacząłem jeść mięso ,które dostałem.
- Bo żal mi cie było, a poza tym twój alfa szukał cię po wszystkich watahach to postanowiłam pomóc. Kondrakar tak?
- Tak...a ty to kto?
-Hebi, z watahy mroku. Próbowałam ci zatamować krwawienie z oka i jakoś ci je ocalić ,ale nie dało rady, bo kawałek szkła zbyt mocno je uszkodził. Musiałam ci je odebrać...dla twojego dobra.- powiedziała
Moja mina zbledła ,ale w głowie nachodziło coraz więcej pytań...
I po co chciałem się zabić? Czyli komuś na mnie zależało?Dlaczego musiałem stracić oko?
- Tak czy siak nie musiałaś mi pomagać.- wydusiłem i wstałem na nogi chcąc iść, ale stanęła przede mną i zablokowała przejście.
-Słuchaj...nie wiem czemu nie szanujesz swojego życia,ale wiedz ,że samobójstwem nic nie zdziałasz ani nie zapomnisz o bólu,a teraz choć już, muszę cię odprowadzić do watahy.- powiedziała i ruszyliśmy w stronę watahy ognia.
Szczerze...ona ma rację...może po prostu trzeba o tym zapomnieć i żyć na nowo?
Sam nie wiem ,ale póki co wole nie marnować czasu na szukanie miłości.
Gdy dotarłem do jaskini Brisinger przybiegł do mnie czym prędzej.
- Boże Kondrakar coś ty chciał zrobić?! Bałem się o ciebie ,ale na szczęście Hebi cię znalazła. Natychmiast wracaj do groty! Nie strasz mnie tak więcej dobrze?
Kiwnąłem tylko głową na potwierdzenie i wszedłem do swojej groty.
Wilki patrzyły na mnie zaskoczone,nie dziwię się...w końcu wyglądam teraz zupełnie inaczej...
(Wataha Powietrza) Od Amei
- Zgodnie z zasadami tutaj panującymi, jesteś już na tyle dorosła, by podjąć decyzję, czy chcesz z nami zostać czy ruszyć w świat. - zaczął mój opiekun. - Podejmij tą właściwą. Do zobaczenia jutro. - i odszedł, a ja zostałam w swoim pokoju.
Decyzja nie była trudna.
Następnego dnia, wszyscy zjawili się w okrągłej sali, która najczęściej służy jako salę zabaw.
- Jaką podjęłaś decyzję, Amei?
- Odchodzę.
- Nie możesz odejść! - awanturował się niejaki Shen. Ten sam, który zeszłej nocy dobierał się do mnie. Teraz czułam jeszcze większą niechęć do płci męskiej.
Decyzja nie była trudna.
Następnego dnia, wszyscy zjawili się w okrągłej sali, która najczęściej służy jako salę zabaw.
- Jaką podjęłaś decyzję, Amei?
- Odchodzę.
- Nie możesz odejść! - awanturował się niejaki Shen. Ten sam, który zeszłej nocy dobierał się do mnie. Teraz czułam jeszcze większą niechęć do płci męskiej.
*****
Wybrałam niejakie Forever Young. Jeśli dobrze kontaktuję, wylądowałam w centrum. Przybrałam wilczą postać, zimno było. Dookoła leżał śnieg i to dosyć grubą warstwą. Żeby dojść do resztek krzaków, musiałam skakać jak zając wiosną po polu. Pewnie wyglądało to niezwykle komicznie. Stanęłam dęba, wyczułam obcą woń. Dziewczyna pachniała różami. Doskoczyłam do zarośli i skuliłam się. Chyba mnie zauważyła, bo wleciała do przerębli, jako klacz, tak, wzrok mnie nie mylił. Wyskoczyła już jako foka, potem błyskawicznie przeobraziła się w wilka. Dość markotna. Trzęsła się z zimna, odchodziła ze spuszczoną głową. Szłam za nią. Czas się pobawić!
Skuliłam się na ziemi i zaczęłam głośno skamleć.
- Wszystko w porządku? - położyła mi łapę na barku.
W tym czasie obróciłam się zwinnie i przygwoździłam nią do ziemi.
- Tak, w najlepszym. - mruknęłam.
<Kas?>
środa, 11 grudnia 2013
(Wataha Ziemi) Od Phantoma
Aurora zaproponowała spacer. No jej miałbym odmówić?
-Dla Ciebie jestem zawsze wolny.-powiedziałem radośnie, objąłem ją w talii i złączyłem nasze usta w długim pocałunku. Poszliśmy po chwili w las.
-Phantom? Mógłbyś coś dla mnie zrobić...?-spytała nagle wadera, zerkając na mnie kątem oka.
-Jasne, o co chodzi?-spojrzałem nań zainteresowany.
-Może to głupie, ale...O kwiaty. Chciałabym, żebyś stworzył coś na grobie bliskiej mi osoby.-powiedziała nieśmiało, na co przytaknąłem i uśmiechnąłem się.
-Prowadź w takim razie.-poleciłem. Poszedłem za ukochaną, by zaraz potem znaleźć się na cmentarzysku.
Wskazała nagrobek, z którego odgarnąłem śnieg. Stanąłem prosto i zamknąłem oczy, uniosłem ręce. Przywołałem najbliższy kwitnacy zimą krzew (są i takie, chociaż występują rzadko i rzadko udaje im się porosnąć) , przemieścił się po ziemi i wkopał obok pomnika. Otrzepał się ze śniegu, co wyglądało przekomicznie, po czym zaraz porósł listkami i bielutkimi różami. Półprzezroczystymi, wyglądającymi jak z lodu. Miła odmiana magicznej rośliny zimnolubnej.
-I jak? Może być?-zapytałem, na co wadera przytaknęła z uśmiechem i przytuliła się do mnie.
-Dziękuję.-szepnęła. Tyle wystarczyło żeby napełnić mnie samozadowoleniem.
-To może huśtawka?-roześmiałem się, pociągnąłem partnerkę za rękę dokładnie w to miejsce, gdzie niegdyś zawisła pierwsza. Wymagane było jednak stworzenie kolejnej. Splotłem odpowiednio dobrane pnącza, po czym ukłoniłem się wskazując ręką na swe dzieło.
<Aurora? C:>
-Dla Ciebie jestem zawsze wolny.-powiedziałem radośnie, objąłem ją w talii i złączyłem nasze usta w długim pocałunku. Poszliśmy po chwili w las.
-Phantom? Mógłbyś coś dla mnie zrobić...?-spytała nagle wadera, zerkając na mnie kątem oka.
-Jasne, o co chodzi?-spojrzałem nań zainteresowany.
-Może to głupie, ale...O kwiaty. Chciałabym, żebyś stworzył coś na grobie bliskiej mi osoby.-powiedziała nieśmiało, na co przytaknąłem i uśmiechnąłem się.
-Prowadź w takim razie.-poleciłem. Poszedłem za ukochaną, by zaraz potem znaleźć się na cmentarzysku.
Wskazała nagrobek, z którego odgarnąłem śnieg. Stanąłem prosto i zamknąłem oczy, uniosłem ręce. Przywołałem najbliższy kwitnacy zimą krzew (są i takie, chociaż występują rzadko i rzadko udaje im się porosnąć) , przemieścił się po ziemi i wkopał obok pomnika. Otrzepał się ze śniegu, co wyglądało przekomicznie, po czym zaraz porósł listkami i bielutkimi różami. Półprzezroczystymi, wyglądającymi jak z lodu. Miła odmiana magicznej rośliny zimnolubnej.
-I jak? Może być?-zapytałem, na co wadera przytaknęła z uśmiechem i przytuliła się do mnie.
-Dziękuję.-szepnęła. Tyle wystarczyło żeby napełnić mnie samozadowoleniem.
-To może huśtawka?-roześmiałem się, pociągnąłem partnerkę za rękę dokładnie w to miejsce, gdzie niegdyś zawisła pierwsza. Wymagane było jednak stworzenie kolejnej. Splotłem odpowiednio dobrane pnącza, po czym ukłoniłem się wskazując ręką na swe dzieło.
<Aurora? C:>
(Wataha Ognia) od Tytanii
Jak widać Kazar myślał że jest najseksowniejszym chłopakiem w krainie albo po prostu ma poprzewracane we łbie.
- Z jakiej watahy jesteś? - Zapytał.
- Na pewno nie z takiej gdzie Ty jesteś. - Odpowiedziałam arogancko.
Chłopak podszedł do mnie blisko i złapał za łokieć. Kiedy nasza skóra się spotkała przeszedł mnie jakby elektryczny dreszcz.
- Nie bądź taka ostra kochaniutka.
Wyszarpnęłam się.
- A co? Za ostro dla Ciebie... kochaniutki? - Zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- A nie, nie dla mnie wszystko pięknie ładnie. - Odpowiedział ale zrobił się nagle zamyślony. Pstryknęłam palcami tuż przed jego nosem. Otrząsnął się i spojrzał mi w oczy. Poczułam jakby magnetyzm między nami, taką moc przeskakującą ze mnie na chłopaka i na odwrót. Zrobiłam szybko kilka kroków w tył.
Nie czułam się dobrze kiedy stał tak blisko mnie. Po za tym gdyby włożył trochę siły to bym się nie wyszarpnęła nieprawdaż?
- Dlaczego tak bardzo uciekasz przed moim dotykiem? - Zapytał zamyślony.
- Nie uciekam. - Odparłam szybko.
Zrobił krok w moją stronę a ja do tyłu, przystanął i patrzył na mnie, ni smutny, ni zamyślony.
- Widzisz? Uciekasz. - Powiedział obojętnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Może tak, może nie. - Spojrzałam na niebo. Słońce zachodziło a ja jestem na nieswoich, nieznanych terenach. Z chłopakiem którego poznałam parę chwil temu. Powinnam się ulotnić. Jak najszybciej.
- Musze już wracać. - Powiedziałam cicho. Założyłam kaptur od peleryny i zaczęłam iść w stronę linii drzew by opuścić polanę. Spojrzałam kątem na Kazara, ten stał jakby nigdy nic, chciał tak luźno ale nie wiem czemu miał wszystkie napięte mięśnie. Ahaa spoko.
- Żegnaj.. Kiedyś. - Powiedziałam dotykając zniszczonej kory. Kiedy byłam po za zasięgiem jego wzroku zaczęłam biec w stronę granicy. Nie było mi wygodnie oj nie.
Przemieniłam się w wilka, otrzepałam się i pobiegłam. Robiłam zwinne skręty, slalomy przez drzewa i krzaki.
Moja zwinność była owocem pracy no i uciekania przed Nimi.
Tereny Watahy Ognia różniły się od terenów Watahy Mroku. To oczywiste. Było tutaj cieplej. Niektóre samotne drzewa zamiast liści płonęły żywym ogniem, nie spalając się. Naprawdę ładnie to wyglądało.
Przemknęłam koło krzewu kiedy poczułam obecność kogoś przed sobą. Zniżyłam się tak że prawie leżałam i powoli szłam w stronę tego czegoś. Byłam blisko.
Skoczyłam na to coś i przekoziołkowaliśmy razem po ziemi. Kim był to stworzenie które mnie zaniepokoiło? Macabre z mojej watahy. Zeszłam z niego szybko i zmieniliśmy się w ludzi.
- Tytaniaaa. - Zamruczał. Westchnęłam. Odwróciłam się i poszłam do swojej groty. W drodze nie było żadnych niespodzianek, i dobrze.
Usiadłam na moim łóżku oparta o dłonie. Dlaczego tak zareagowałam na tego cholernego Kazara? Nie wiem, ale wiem tylko jedno- Będę musiała go unikać jeśli to będzie możliwe.
Wstałam i poszłam się umyć w drugiej, mniejszej grocie która jest połączona z tą w której śpie. Tam na środku znajdowało się coś w stylu wanny, jacuzzi. Ciepła woda w niej zawsze była, przyjemnie jest i tyle. Po skończonej kąpieli przebrałam się w satynową, złotą koszulę nocną. Wślizgnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć ale moje myśli galopowały w dużym tempie.
.
.
.
Po walce z myślami która trwała dość długo zasnęłam niespokojnym snem.
- Z jakiej watahy jesteś? - Zapytał.
- Na pewno nie z takiej gdzie Ty jesteś. - Odpowiedziałam arogancko.
Chłopak podszedł do mnie blisko i złapał za łokieć. Kiedy nasza skóra się spotkała przeszedł mnie jakby elektryczny dreszcz.
- Nie bądź taka ostra kochaniutka.
Wyszarpnęłam się.
- A co? Za ostro dla Ciebie... kochaniutki? - Zapytałam ze złośliwym uśmieszkiem.
- A nie, nie dla mnie wszystko pięknie ładnie. - Odpowiedział ale zrobił się nagle zamyślony. Pstryknęłam palcami tuż przed jego nosem. Otrząsnął się i spojrzał mi w oczy. Poczułam jakby magnetyzm między nami, taką moc przeskakującą ze mnie na chłopaka i na odwrót. Zrobiłam szybko kilka kroków w tył.
Nie czułam się dobrze kiedy stał tak blisko mnie. Po za tym gdyby włożył trochę siły to bym się nie wyszarpnęła nieprawdaż?
- Dlaczego tak bardzo uciekasz przed moim dotykiem? - Zapytał zamyślony.
- Nie uciekam. - Odparłam szybko.
Zrobił krok w moją stronę a ja do tyłu, przystanął i patrzył na mnie, ni smutny, ni zamyślony.
- Widzisz? Uciekasz. - Powiedział obojętnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Może tak, może nie. - Spojrzałam na niebo. Słońce zachodziło a ja jestem na nieswoich, nieznanych terenach. Z chłopakiem którego poznałam parę chwil temu. Powinnam się ulotnić. Jak najszybciej.
- Musze już wracać. - Powiedziałam cicho. Założyłam kaptur od peleryny i zaczęłam iść w stronę linii drzew by opuścić polanę. Spojrzałam kątem na Kazara, ten stał jakby nigdy nic, chciał tak luźno ale nie wiem czemu miał wszystkie napięte mięśnie. Ahaa spoko.
- Żegnaj.. Kiedyś. - Powiedziałam dotykając zniszczonej kory. Kiedy byłam po za zasięgiem jego wzroku zaczęłam biec w stronę granicy. Nie było mi wygodnie oj nie.
Przemieniłam się w wilka, otrzepałam się i pobiegłam. Robiłam zwinne skręty, slalomy przez drzewa i krzaki.
Moja zwinność była owocem pracy no i uciekania przed Nimi.
Tereny Watahy Ognia różniły się od terenów Watahy Mroku. To oczywiste. Było tutaj cieplej. Niektóre samotne drzewa zamiast liści płonęły żywym ogniem, nie spalając się. Naprawdę ładnie to wyglądało.
Przemknęłam koło krzewu kiedy poczułam obecność kogoś przed sobą. Zniżyłam się tak że prawie leżałam i powoli szłam w stronę tego czegoś. Byłam blisko.
Skoczyłam na to coś i przekoziołkowaliśmy razem po ziemi. Kim był to stworzenie które mnie zaniepokoiło? Macabre z mojej watahy. Zeszłam z niego szybko i zmieniliśmy się w ludzi.
- Tytaniaaa. - Zamruczał. Westchnęłam. Odwróciłam się i poszłam do swojej groty. W drodze nie było żadnych niespodzianek, i dobrze.
Usiadłam na moim łóżku oparta o dłonie. Dlaczego tak zareagowałam na tego cholernego Kazara? Nie wiem, ale wiem tylko jedno- Będę musiała go unikać jeśli to będzie możliwe.
Wstałam i poszłam się umyć w drugiej, mniejszej grocie która jest połączona z tą w której śpie. Tam na środku znajdowało się coś w stylu wanny, jacuzzi. Ciepła woda w niej zawsze była, przyjemnie jest i tyle. Po skończonej kąpieli przebrałam się w satynową, złotą koszulę nocną. Wślizgnęłam się pod kołdrę i próbowałam zasnąć ale moje myśli galopowały w dużym tempie.
.
.
.
Po walce z myślami która trwała dość długo zasnęłam niespokojnym snem.
wtorek, 10 grudnia 2013
(Wataha Mroku) Od Aurory
Przechadzałam się po śnieżnych łąkach naszego Forever Young lepiąc bałwany i robiąc orły w śniegu. Jako że mi się nudziło, przed każdą jaskinią powstał bałwan z napisem na brzuchu "..Widzę i wiem wszystko". Mimo iż załatwiłam sobie gruby szalik którym się owinęłam i płaszcz to i tak po jakimś czasie zaczęły mi marznąć ręce. Nie takie klimaty dla biednej Aurorki, o nie.. Wywaliłam język i łapałam płatki śniegu. Nagle zobaczyłam, że ścieżką podąża dziewczyna z naszej watahy, zdaje się że dokładnie ta sama z którą chciałam zemścić się na Demirze. Szybko schowałam jęzor i zeskoczyłam na ogromny głaz przy drodze, a ona podniosła wzrok do góry.
- Witaj... - usiadłam i zaczęłam dyndać jedną nogą w dole - Cóż to za smutna minka na tej pięknej twarzyczce? - tak, miałam dobry dzień.
- Jakaż smutna.. - Charlie oburzyła się ale nie miałam pewności czy mnie poznała - Po prostu.. tak jakoś. - zwiesiła głowę i poszła dalej.
Westchnęłam i postanowiłam kogoś odwiedzić, kogoś bardzo ważnego. Kogoś z kim nie widziałam się już całe wieki.. a że był to mój najlepszy przyjaciel, wypadało się do niego wybrać.
Skierowałam się ku smętnym miejscom gdzie pochowano poległych z wojny między watahami i odszukałam ten na uboczu. Odgarnęłam śnieg z tabliczki na której napisane było "Szawa" i uklękłam naprzeciwko wpatrując się w mogiłę. "Phantom umiałby wyczarować kwiaty.." zastanowiłam się trochę drżąc już z zimna, ale wzięłam śnieg i ulepiłam dwa przytulające się bałwanki. Myślę, że jeśli był gdzieś w pobliżu, to to doceni. Uśmiechnęłam się sama do siebie i mimo iż tak dużo czasu minęło, to zrobiło mi się dziwnie przykro, że go tu dzisiaj nie było. Brakowało mi jego mruczenia, pesymizmu i niechęci do życia. Ale bardzo często mi pomagał i mimo swojej pychy zniżał się do poziomu, małej wtedy i brykającej Aurosi. Wiatr trochę zaszumiał a ja zesztywniałam, bo poczułam czyiś oddech. Odwróciłam się i odskoczyłam, bo zobaczyłam niematerialnego, brązowego wilka który uśmiechnął się ponuro gdy go zobaczyłam.
- Witaj Aurora.. - burknął - Przyszłaś..
- Przyszłam.. - uśmiechnęłam się - Tęskniłam za tobą. Tak troszkę..
- Znowu jesteś człowiekiem.. - na jego twarzy pojawił się grymas zniechęcenia -Wiesz, że tego nie znoszę..
- Nie znosiłeś moich kropli na przeziębienie.. - zaśmiałam się.
- No wiesz... to dzięki nim nie masz dziś różowych włosów.. - spojrzał na mnie krytycznie - Ale faktycznie, na chorobę nie pomogły. - usiadł i ziewnął - Nadal latasz za gwiazdami.
- Owszem.. - usiadłam naprzeciwko i pogłaskałam go po głowie - I poznałam wielu ludzi.. zostałam Gammą!
- Byłaś nią nawet kiedy ja żyłem.. - uśmiechnął się - I nadal nie awansowałaś..? Jesteś beznadziejna..
- Byłam chwilę Betą.. - przypomniałam sobie - W zastępstwie Meyrin.. ale to tylko na chwilę.
- A więc to oznacza, że cię odwołano ze stanowiska! - sapnął - Jesteś jeszcze bardziej beznadziejna niż sądziłem.. - zamachał ogonem - Ale i tak dobrze cię widzieć.. Aurosiu. - no proszę, pierwsze pieszczotliwe słowa, szkoda że po śmierci.
- Wiesz.. - przewróciłam oczami - Mam pytanie...
- Wal.
- Jak to jest być martwym?? - wlepiłam w niego wzrok a on zakrył sobie oczy łapą w geście załamania.
- Jest.. jest ok.. - zawiodłam się trochę na jego opisie - A czego ty się spodziewałaś?
- No nie wiem.. - westchnęłam - Czuję że muszę się wybrać w odwiedziny do Phantoma..
- Do kogo? - spytał zdziwiony.
- To mój partner.. - uśmiechnęłam się.
- No wiesz co.. - zaniemówił .
- Co?..
- No.. cieszę się.. - powiedział bardzo powoli - Że chodź w tym nie jesteś taka beznadziejna.
- Oj ty! - uszczypnęłam go w czubek nosa - Muszę iść - wstałam i otrzepałam sobie siedzenie- Pa.. - spojrzał na mnie smutno i zniknął bez słowa - nawet się żegnać nie nauczył.. - westchnęłam i poszłam w stronę terenów ziemi.
Interesującego mnie osobnika znalazłam przy jakimś stawie z jakąś inną dziewczyną. Trochę zaniemówiłam, gdy zobaczyłam, że się przytulają ale gdy Phantom mnie zobaczył uśmiechnął się i gestem zaprosił w swoją stronę.
- To.. - powiedział - Jest moja siostra.. - odetchnęłam z ulgą - Lana. Lana, to moja partnerka Aurora - uśmiechnęłyśmy się do siebie nawzajem - Coś chciałaś?
- Chciałam cię wyciągnąć na spacer, ale nie wiem czy jesteś zajęty.. czy nie - spojrzałam na niego pytająco.
<Phantom?>
- Witaj... - usiadłam i zaczęłam dyndać jedną nogą w dole - Cóż to za smutna minka na tej pięknej twarzyczce? - tak, miałam dobry dzień.
- Jakaż smutna.. - Charlie oburzyła się ale nie miałam pewności czy mnie poznała - Po prostu.. tak jakoś. - zwiesiła głowę i poszła dalej.
Westchnęłam i postanowiłam kogoś odwiedzić, kogoś bardzo ważnego. Kogoś z kim nie widziałam się już całe wieki.. a że był to mój najlepszy przyjaciel, wypadało się do niego wybrać.
Skierowałam się ku smętnym miejscom gdzie pochowano poległych z wojny między watahami i odszukałam ten na uboczu. Odgarnęłam śnieg z tabliczki na której napisane było "Szawa" i uklękłam naprzeciwko wpatrując się w mogiłę. "Phantom umiałby wyczarować kwiaty.." zastanowiłam się trochę drżąc już z zimna, ale wzięłam śnieg i ulepiłam dwa przytulające się bałwanki. Myślę, że jeśli był gdzieś w pobliżu, to to doceni. Uśmiechnęłam się sama do siebie i mimo iż tak dużo czasu minęło, to zrobiło mi się dziwnie przykro, że go tu dzisiaj nie było. Brakowało mi jego mruczenia, pesymizmu i niechęci do życia. Ale bardzo często mi pomagał i mimo swojej pychy zniżał się do poziomu, małej wtedy i brykającej Aurosi. Wiatr trochę zaszumiał a ja zesztywniałam, bo poczułam czyiś oddech. Odwróciłam się i odskoczyłam, bo zobaczyłam niematerialnego, brązowego wilka który uśmiechnął się ponuro gdy go zobaczyłam.
- Witaj Aurora.. - burknął - Przyszłaś..
- Przyszłam.. - uśmiechnęłam się - Tęskniłam za tobą. Tak troszkę..
- Znowu jesteś człowiekiem.. - na jego twarzy pojawił się grymas zniechęcenia -Wiesz, że tego nie znoszę..
- Nie znosiłeś moich kropli na przeziębienie.. - zaśmiałam się.
- No wiesz... to dzięki nim nie masz dziś różowych włosów.. - spojrzał na mnie krytycznie - Ale faktycznie, na chorobę nie pomogły. - usiadł i ziewnął - Nadal latasz za gwiazdami.
- Owszem.. - usiadłam naprzeciwko i pogłaskałam go po głowie - I poznałam wielu ludzi.. zostałam Gammą!
- Byłaś nią nawet kiedy ja żyłem.. - uśmiechnął się - I nadal nie awansowałaś..? Jesteś beznadziejna..
- Byłam chwilę Betą.. - przypomniałam sobie - W zastępstwie Meyrin.. ale to tylko na chwilę.
- A więc to oznacza, że cię odwołano ze stanowiska! - sapnął - Jesteś jeszcze bardziej beznadziejna niż sądziłem.. - zamachał ogonem - Ale i tak dobrze cię widzieć.. Aurosiu. - no proszę, pierwsze pieszczotliwe słowa, szkoda że po śmierci.
- Wiesz.. - przewróciłam oczami - Mam pytanie...
- Wal.
- Jak to jest być martwym?? - wlepiłam w niego wzrok a on zakrył sobie oczy łapą w geście załamania.
- Jest.. jest ok.. - zawiodłam się trochę na jego opisie - A czego ty się spodziewałaś?
- No nie wiem.. - westchnęłam - Czuję że muszę się wybrać w odwiedziny do Phantoma..
- Do kogo? - spytał zdziwiony.
- To mój partner.. - uśmiechnęłam się.
- No wiesz co.. - zaniemówił .
- Co?..
- No.. cieszę się.. - powiedział bardzo powoli - Że chodź w tym nie jesteś taka beznadziejna.
- Oj ty! - uszczypnęłam go w czubek nosa - Muszę iść - wstałam i otrzepałam sobie siedzenie- Pa.. - spojrzał na mnie smutno i zniknął bez słowa - nawet się żegnać nie nauczył.. - westchnęłam i poszłam w stronę terenów ziemi.
Interesującego mnie osobnika znalazłam przy jakimś stawie z jakąś inną dziewczyną. Trochę zaniemówiłam, gdy zobaczyłam, że się przytulają ale gdy Phantom mnie zobaczył uśmiechnął się i gestem zaprosił w swoją stronę.
- To.. - powiedział - Jest moja siostra.. - odetchnęłam z ulgą - Lana. Lana, to moja partnerka Aurora - uśmiechnęłyśmy się do siebie nawzajem - Coś chciałaś?
- Chciałam cię wyciągnąć na spacer, ale nie wiem czy jesteś zajęty.. czy nie - spojrzałam na niego pytająco.
<Phantom?>
(Wataha Mroku) od Kazara
Przede mną stała dość niska dziewczyna o imieniu Tytania. Była strasznie zdenerwowana.
- Możesz się rozluźnić kochanie.
Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Kochanie?? Tak Ty możesz mówić do swoich laseczek z watahy a nie do mnie.
Wydawało mi się, że udaje tylko ostrą partię by zrobić na mnie jakiekolwiek wrażenie jednak gdy nie pozwoliłem dziewczynie iść dalej, wyciągnęła nóż i zaczęła mi nim grozić.
- Zejdź mi z drogi.
Ja kontra laska z nożem, oho wolne żarty, dziewczyny może czasami są wkurwiające i to bardziej niż się wydaje ale jak już się je chce wkurwić to są niebezpieczne. Myślałem by odwrócić się i dać jej spokój jednak Tytania wywinęłaby orła na lodzie. Przytrzymałem ją a w duchu miałem niezłą polewkę.
- A może jakaś nagroda za uratowanie szanownego tyłeczka? - Zapytałem ze śmiechem jednak w odpowiedzi dostałem w twarz
- Chciałbyś.
- Auu - Zacząłem się śmiać. - Przynajmniej poprawiłaś mi humor swoją niezdarnością.
Puściłem dziewczynę bo zauważyłem że chce mnie uderzyć po raz kolejny ale dalej nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Bardzo śmieszne wiesz?
- Takie szlachetne imię a taka niezdara.
Dziewczyna zrobiła szybki krok w moją stronę a ja odskoczyłem do tyłu.
- Uważaj maleńka bo tym razem serio się przewrócisz. -
Zauważyłem, że dziewczyna ma mnie dosyć. - Z jakiej watahy jesteś ?
- Możesz się rozluźnić kochanie.
Uśmiechnąłem się ironicznie.
- Kochanie?? Tak Ty możesz mówić do swoich laseczek z watahy a nie do mnie.
Wydawało mi się, że udaje tylko ostrą partię by zrobić na mnie jakiekolwiek wrażenie jednak gdy nie pozwoliłem dziewczynie iść dalej, wyciągnęła nóż i zaczęła mi nim grozić.
- Zejdź mi z drogi.
Ja kontra laska z nożem, oho wolne żarty, dziewczyny może czasami są wkurwiające i to bardziej niż się wydaje ale jak już się je chce wkurwić to są niebezpieczne. Myślałem by odwrócić się i dać jej spokój jednak Tytania wywinęłaby orła na lodzie. Przytrzymałem ją a w duchu miałem niezłą polewkę.
- A może jakaś nagroda za uratowanie szanownego tyłeczka? - Zapytałem ze śmiechem jednak w odpowiedzi dostałem w twarz
- Chciałbyś.
- Auu - Zacząłem się śmiać. - Przynajmniej poprawiłaś mi humor swoją niezdarnością.
Puściłem dziewczynę bo zauważyłem że chce mnie uderzyć po raz kolejny ale dalej nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Bardzo śmieszne wiesz?
- Takie szlachetne imię a taka niezdara.
Dziewczyna zrobiła szybki krok w moją stronę a ja odskoczyłem do tyłu.
- Uważaj maleńka bo tym razem serio się przewrócisz. -
Zauważyłem, że dziewczyna ma mnie dosyć. - Z jakiej watahy jesteś ?
(Wataha Ognia) od Tytanii
Ujrzałam wysokiego chłopaka o szarych włosach i czerwonych oczach. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz kiedy jego wzrok padł na mnie.
- Kim jesteś? - Zapytałam obojętnie.
- Na imię mi Kazar. A tak w całkowitym ogóle to witam.
Zlustrował mnie ciekawie wzrokiem a ja pełna dystansu zrobiłam krok w tył.
- A ja mam na imię Tytania. - Powiedziałam lekkim tonem. Nie chciałam z tym osobnikiem rozmawiać, był to facet, a facetom ufać nie można. Oj nie.
Wyprostowałam się, poprawiłam moja pelerynę i założyłam ponownie kaptur który opadł w trakcie obracania się.
- Możesz się rozluźnić kochanie. - Powiedział.
Posłałam mu niezbyt miłe spojrzenie.
- kochanie? Tak Ty możesz mówić do swoich laseczek z watahy a nie do mnie. - Odpowiedziałam, odwróciłam się i zaczęłam iść przez polanę.
Kazar błyskawicznie pojawił się przede mną zagradzając mi drogę.
- Zejdź mi z drogi albo nie będzie przyjemnie. - Wysyczałam patrząc na zaśnieżoną ziemię między nami.
- Nie. - Odparł pewny siebie.
Szybko wyjęłam sztylet który umocowałam na pończosze pod suknią i przyłożyłam go do szyi.
- Zejdź mi z drogi.
Chłopak przesunął się kawałek więc ominęłam go ale los chciał że poślizgnęłam się na lodzie który był pod śniegiem i prawie runęłam na biały puch gdyby nie silna ręka basiora. Przytrzymał mnie i przyciągnął dla siebie.
- A może jakaś nagroda za uratowanie szanownego tyłeczka? - Zapytał przy moim uchu.
Strzeliłam go w twarz.
- Chciałbyś.- Próbowałam się wyrwać ale ten mnie dalej trzymał...
< Kazarze mój kochany pisz dalej :3 Długie ma być Kubaa :3 >
- Kim jesteś? - Zapytałam obojętnie.
- Na imię mi Kazar. A tak w całkowitym ogóle to witam.
Zlustrował mnie ciekawie wzrokiem a ja pełna dystansu zrobiłam krok w tył.
- A ja mam na imię Tytania. - Powiedziałam lekkim tonem. Nie chciałam z tym osobnikiem rozmawiać, był to facet, a facetom ufać nie można. Oj nie.
Wyprostowałam się, poprawiłam moja pelerynę i założyłam ponownie kaptur który opadł w trakcie obracania się.
- Możesz się rozluźnić kochanie. - Powiedział.
Posłałam mu niezbyt miłe spojrzenie.
- kochanie? Tak Ty możesz mówić do swoich laseczek z watahy a nie do mnie. - Odpowiedziałam, odwróciłam się i zaczęłam iść przez polanę.
Kazar błyskawicznie pojawił się przede mną zagradzając mi drogę.
- Zejdź mi z drogi albo nie będzie przyjemnie. - Wysyczałam patrząc na zaśnieżoną ziemię między nami.
- Nie. - Odparł pewny siebie.
Szybko wyjęłam sztylet który umocowałam na pończosze pod suknią i przyłożyłam go do szyi.
- Zejdź mi z drogi.
Chłopak przesunął się kawałek więc ominęłam go ale los chciał że poślizgnęłam się na lodzie który był pod śniegiem i prawie runęłam na biały puch gdyby nie silna ręka basiora. Przytrzymał mnie i przyciągnął dla siebie.
- A może jakaś nagroda za uratowanie szanownego tyłeczka? - Zapytał przy moim uchu.
Strzeliłam go w twarz.
- Chciałbyś.- Próbowałam się wyrwać ale ten mnie dalej trzymał...
< Kazarze mój kochany pisz dalej :3 Długie ma być Kubaa :3 >
poniedziałek, 9 grudnia 2013
(Wataha Mroku) Od Kazara
Nie wiem jakim cudem ale znalazłem się w łóżku z Charlie. Fajnie, znam dziewczynę dzień i już potrafię ją zaciągnąć do łóżka... a czy to dobre określenie? Zaciągnąć.. raczej to ona zaciągnęła mnie przyglądając się tej sytuacji albo chcieliśmy tego oboje ? Nie znam odpowiedzi.
- Powiedz, podobam Ci się? - Leżakowanie przerwane, pora na pytania.
- Podobasz nawet. - Wiedziałem do czego rozmowa dąży. - Tylko, że.. ja nie mam ochoty na jakiekolwiek zobowiązania.
Dziewczyna zmarkotniała. Wstałem i poszedłem się ubrać. Charlie szybko wstała i zrobiła to samo.
- Czyli nici z tego ? - Zapytała
- Proszę Cię, daj mi przemyśleć ok?
- Jak chcesz.
- A więc, musisz mi wybaczyć ale muszę wyjść. - Chciałem się przejść a pragnąłem by jedyne towarzystwo stanowiły moje myśli. Podałem dziewczynie dłoń i wyszliśmy z groty. - Do zobaczenia.
Odszedłem nie patrząc w stronę dziewczyny a w niebo na którym mój orzeł akurat był w trakcie pokazu swojego lotnictwa. Kreśląc kółka i beczki na niebie, szybował pośród chmur. Sprawiał wrażenie dumnego i zadowolonego z siebie. Nie przejmował się niczym. Gdy ujrzał mnie obniżył tor lotu i z wielką gracją usiadł mi na ramieniu.
Chodziłem bez najmniejszego pojęcia gdzie idę, przyznaję się trochę się zamyśliłem i w ostatnim momencie stanąłem przed pewną postacią. Odwróciła się i chyba uważała mnie za wroga... Nie miałem ochoty gadać ale jednak dziewczyna zadała pytanie
- Kim jesteś?
- Na imię mi Kazar. A tak w całkowitym ogóle to witam.
- Powiedz, podobam Ci się? - Leżakowanie przerwane, pora na pytania.
- Podobasz nawet. - Wiedziałem do czego rozmowa dąży. - Tylko, że.. ja nie mam ochoty na jakiekolwiek zobowiązania.
Dziewczyna zmarkotniała. Wstałem i poszedłem się ubrać. Charlie szybko wstała i zrobiła to samo.
- Czyli nici z tego ? - Zapytała
- Proszę Cię, daj mi przemyśleć ok?
- Jak chcesz.
- A więc, musisz mi wybaczyć ale muszę wyjść. - Chciałem się przejść a pragnąłem by jedyne towarzystwo stanowiły moje myśli. Podałem dziewczynie dłoń i wyszliśmy z groty. - Do zobaczenia.
Odszedłem nie patrząc w stronę dziewczyny a w niebo na którym mój orzeł akurat był w trakcie pokazu swojego lotnictwa. Kreśląc kółka i beczki na niebie, szybował pośród chmur. Sprawiał wrażenie dumnego i zadowolonego z siebie. Nie przejmował się niczym. Gdy ujrzał mnie obniżył tor lotu i z wielką gracją usiadł mi na ramieniu.
Chodziłem bez najmniejszego pojęcia gdzie idę, przyznaję się trochę się zamyśliłem i w ostatnim momencie stanąłem przed pewną postacią. Odwróciła się i chyba uważała mnie za wroga... Nie miałem ochoty gadać ale jednak dziewczyna zadała pytanie
- Kim jesteś?
- Na imię mi Kazar. A tak w całkowitym ogóle to witam.
niedziela, 8 grudnia 2013
(Wataha Ziemi) Od Lanei
Dzisiejszy dzień chyba nie mógł wyglądać lepiej. Po stu latach odnalazłam brata! Niesamowite, prawda? Cały ten czas po prostu czułam, że on jest. Że żyje. Wiele wycierpiałam, żeby go odszukać...
Mały gnojek! Powinnam go powiesić za jajca! Za to wszystko! Za ból, za stoczone walki, za zimowe noce spędzone na głodzie w śniegu, za utratę tak wielu ważnych osób, za rany, pobicia, gwa-...! No, za wszystko!
Nie chciałam być sama. Żyć ze świadomością, że on gdzieś jest i ma mi za złe, że opuściłam go kiedy mnie potrzebował. Też pewnie wiele przeszedł...Kocham go mimo wszystko.
Wcielił mnie do watahy, w jaskini dostałam własny kąt-przytulną całkiem grotę. Po obejrzeniu wszystkiego wyszłam by zapoznać się z terenem i może jakimiś jego mieszkańcami. Podobno nieopodal jest jeszcze kilka innych watah.
W postaci kasztanowatej klaczki żwawym kłusem przemierzałam las w poszukiwaniu czegoś (lub kogoś) interesującego. Trafiłam w końcu na coś w rodzaju ogromnej polany poprzecinanej gdzieniegdzie biało-błękitnymi pasmami pozamarzanych rzek. W jej krańcu ujrzałam wodospad, wpływający do dużego jeziora. Parsknęłam przeciągle i wierzgnęłam parę razy, by zaraz potem stanąć dęba i ruszyć w cwał. Ale jakim osłem trzeba być, żeby zagapić się na przemykającą w krzakach waderę i wbiec prosto w przerębel!?
Zarżałam i tyle mnie widzieli. Znalazłam się pod wodą zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Zmieniłam się w rybę-no geniusz, miałabym wyskoczyć i się udusić?
Prędko przybrałam formę foki z niedowagą i wyskoczyłam na lód. "Odeszłam" trochę od przeklętego dziurska i już jako wilk rozejrzałam się dokoła. Mokra drżałam z zimna, czułam jak woda zamarza na moim futrze tworząc sopelki.
-B-bezmózg...-warknęłam do siebie. Podkuliłam ogon i ze spuszczonym łbem ruszyłam ku jaskiniom. "Ciekawe, czy dotrę, hah."-pomyslałam.
<No to chyba ktokolwiek? No, chodźcie się pośmiać z kaleki xD>
(Wataha Ognia) od Tytanii
Należę od teraz do Watahy Ognia pod władzą Brisingera, no i co? Zostałam Betą. Fajnie ale nie wiem czy powinnam nią być. Każdy by się cieszył bo przecież to druga najważniejsza pozycja w stadzie.
Co się działo w ostatnim czasie?
Nic.
Przygoda z Lizardami zakończona i wątpię aby się powtórzyła.
Siedziałam na swoim łóżku we własnej grocie. Fajne uczucie mieć własna przestrzeń i żaden wilk nie będzie Ci przeszkadzać chyba że ma jakiś powód. Wstałam i podeszłam do skrzyni z dębowego drzewa, wyjęłam stamtąd fioletową pelerynę obszytą białym futerkiem. Zarzuciłam ją na moją białą suknię. Założyłam także jakieś buty które będą pasować i stanęłam w wejściu.
Powitało mnie mroźne powietrze i płatki śniegu które poleciały mi na twarz. Przez moje ciało przebiegł dreszcz więc zarzuciłam duży kaptur na głowę i zaczęłam iść dość pospiesznie w stronę Watahy Mroku.
Chciałam pozwiedzać aby mieć lepszy wgląd na krainę.
Weszłam na jakaś polanę była cała w śniegu a otoczona zniszczonymi, starymi drzewami. Yy uroczo, doprawdy.
Nagle poczułam czyjaś obecność za mną, odwróciłam się błyskawicznie i zrobiłam obronną pozycję. Ujrzałam...
Co się działo w ostatnim czasie?
Nic.
Przygoda z Lizardami zakończona i wątpię aby się powtórzyła.
Siedziałam na swoim łóżku we własnej grocie. Fajne uczucie mieć własna przestrzeń i żaden wilk nie będzie Ci przeszkadzać chyba że ma jakiś powód. Wstałam i podeszłam do skrzyni z dębowego drzewa, wyjęłam stamtąd fioletową pelerynę obszytą białym futerkiem. Zarzuciłam ją na moją białą suknię. Założyłam także jakieś buty które będą pasować i stanęłam w wejściu.
Powitało mnie mroźne powietrze i płatki śniegu które poleciały mi na twarz. Przez moje ciało przebiegł dreszcz więc zarzuciłam duży kaptur na głowę i zaczęłam iść dość pospiesznie w stronę Watahy Mroku.
Chciałam pozwiedzać aby mieć lepszy wgląd na krainę.
Weszłam na jakaś polanę była cała w śniegu a otoczona zniszczonymi, starymi drzewami. Yy uroczo, doprawdy.
Nagle poczułam czyjaś obecność za mną, odwróciłam się błyskawicznie i zrobiłam obronną pozycję. Ujrzałam...
(Wataha Mroku) Od Charlie
Usiadł w fotelu a orzeł na jego raamieniu. Uśmiechnął sie do niego i zauważył że zmierzam w ich stronę.
- Hm.. ale jak tak myślę to mogłabym zostać na dłużej. - powiedziałam z lekkim przekąsem Podszedł do mnie i przytulił od tyłu. - To co ? Opowiesz coś o sobie czy zajmiemy się czymś innym ?- zapytał Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Moja mina musiała być komiczna. Wiedziałam w co ze mną pogrywa, ale mimo to chciałam z nim zostać. Położyłam ręce na jego ramionach a on swoje na moich udach. Zaczęłam go namiętnie całować. Przeszliśmy w głąb groty, a potem znaleźliśmy się w łóżku. Po kilku minutach byliśmy w tylko w bieliźnie tylko na chwile przerywając pocałunki. Czułam, że nie chce tego przerywać. Po godzinie leżeliśmy całkiem bezwładnie. - Powiedz, podobam ci się?- zapytałam szepcząc mu do ucha z nadzieją że może znajde sobie w końcu chłopaka. < Kazar?odpowiedz na me pytanie xd> |
(Wataha Powietrza) od Shadow'a
Powolnym krokiem szedłem przez las. Wzrokiem przeczesywałem zarośla w poszukiwaniu jakichkolwiek odznak że były tutaj wilki z mojej krainy. Nic.Pustka.
Ahaa no zajebiście, albo gdzieś zwiały albo sa w kompletnie inne części tego lasu.
A dobra w dupie ich mam.
Nagle przed moim nosem pojawiły się złote wrota. Mmm czyżby koniec tego gówna?
Przeszedłem przez drzwi i pojawiłem się na Polanie Pojednania z pozostałymi wilkami.
No i dobra. Wróciłem sam nie zważając na moją watahę, czy jest cała czy nie, do jaskini.
Zmieniłem się w człowieka i wskoczyłem na moją skałę. Ostatnio moim nowym nabytkiem było łóżko. Fajna sprawa z tym łóżkiem o wiele lepsze niż zimna skała. Ułożyłem się wygodnie i zasnąłem.
.
.
.
Obudził mnie pewny ciężar na sobie, zanim się ogarnąłem co się dzieje poczułem pocałunek na policzku delikatny głos Kiche ;
- Shadow'kuu... Nie śpij skarbie.
Ahaa no zajebiście, albo gdzieś zwiały albo sa w kompletnie inne części tego lasu.
A dobra w dupie ich mam.
Nagle przed moim nosem pojawiły się złote wrota. Mmm czyżby koniec tego gówna?
Przeszedłem przez drzwi i pojawiłem się na Polanie Pojednania z pozostałymi wilkami.
No i dobra. Wróciłem sam nie zważając na moją watahę, czy jest cała czy nie, do jaskini.
Zmieniłem się w człowieka i wskoczyłem na moją skałę. Ostatnio moim nowym nabytkiem było łóżko. Fajna sprawa z tym łóżkiem o wiele lepsze niż zimna skała. Ułożyłem się wygodnie i zasnąłem.
.
.
.
Obudził mnie pewny ciężar na sobie, zanim się ogarnąłem co się dzieje poczułem pocałunek na policzku delikatny głos Kiche ;
- Shadow'kuu... Nie śpij skarbie.
(Wataha Światła) Od Elspeh
Przechadzałam się po terenach watahy. Codzienny spacer dobrze mi robił, a świeże powietrze i odrobina słońca zawsze polepszała mój nastrój, a także dobrze wpływało na mą bladą skórę. Nigdy nie zamierzałam zajmować się treningami fizycznymi, tak jak czyniło to większość osób z innych watah. Ja wolałam ćwiczyć umysł, magię, a nie siłę moich i tak już wątłych mięśni. Zdrowie nigdy mi nie dopisywało, a ja zawsze byłam na coś chora i jeśli coś mogło mnie uzdrowić, to nie bezmyślne wymachiwanie kawałkiem żelastwa, a właśnie zaklęcia.
Przystanęłam nad strumykiem po przełamaniu lodu dostałam się do krystalicznie ciepłej, ale i chłodnej wody. Zamoczyłam łapę i odskoczyłam ze wstrętem, natychmiast próbując ją otrzepać z zimnych kropli. Wtedy usłyszałam czyjeś wycie, a to nienormalne w tej okolicy. Gdzieś indziej było by to na porządku dziennym: wilki wyją. Ale tutaj? Gdzie mieszkały trzy wilki, w dodatku ani Asivy ani Matta nie widziałam od dłuższego czasu. Trzeba było to więc sprawdzić. Przypuszczałam, że to jakiś zagubiony kundel z innej watahy się tu przypałętał lub zabłądził, ale gdy przybyłam na miejsce zobaczyłam wilczycę która wyraźnie nie należała do Forever. Spojrzałam na nią badawczo a ona zesztywniała gdy mnie zobaczyła.
- D-dzień dobry - wyjąkała jakby pierwszy raz widziała wilka.
- Dzień dobry.. - powiedziałam i kichnęłam - Wybacz, zimowe przeziębienie.. - spojrzałam na nią - A ty kim jesteś, jeśli można widzieć? - uniosłam brew.
- Esmerila - uśmiechnęła się i podniosła łapę wskazując na siebie - Pochodzę z ludzkiej wioski - zmarszczyłam czoło - Niedawno dowiedziałam się kim jestem i.. no wiesz.. przybyłam - usiadła nadal zadowolona.
- Ah tak.. - nigdy we wiosce nie byłam, ale wiem że czasami tam chodziliśmy i nie byliśmy dobrze przyjmowani w ludzkim świecie. - Jak rozumiem, szukasz watahy, czyż nie?
- Oczywiście - kiwnęła głową podekscytowana - Mam nadzieję, że jest tu gdzieś jakaś Alfa i że będzie chciała mnie przyjąć..
- Ja jestem Alfą.. - odparłam - Alfą watahy Światła tak na marginesie.. - dodałam nieskromnie - Chcesz się przyłączyć? Powiedzmy że jeśli nie lubisz tłoku, to poczujesz się tutaj jak w domu.
- A co, mało osób? - spytała zdziwiona.
- Troszkę.. ale myślę, że ci się tu spodoba. - odrzekłam mając nadzieję, że nie machnie łapą i nie pójdzie do innej watahy.
- Ładnie tu.. - rozejrzała się wokół siebie - Z chęcią zostanę!
- Uf... - odetchnęłam - Znaczy się.. - spojrzała na mnie - Witam w twym nowym domu! Jaskinie - rozłożyłam i wskazałam jednym skrzydłem południe -.. są tam. A tam - wskazałam północ drugim skrzydłem - Jest góra światła na którą właśnie idę. Jeśli chcesz możesz mi potowarzyszyć.. - zaproponowałam.
<Esmerila?>
Przystanęłam nad strumykiem po przełamaniu lodu dostałam się do krystalicznie ciepłej, ale i chłodnej wody. Zamoczyłam łapę i odskoczyłam ze wstrętem, natychmiast próbując ją otrzepać z zimnych kropli. Wtedy usłyszałam czyjeś wycie, a to nienormalne w tej okolicy. Gdzieś indziej było by to na porządku dziennym: wilki wyją. Ale tutaj? Gdzie mieszkały trzy wilki, w dodatku ani Asivy ani Matta nie widziałam od dłuższego czasu. Trzeba było to więc sprawdzić. Przypuszczałam, że to jakiś zagubiony kundel z innej watahy się tu przypałętał lub zabłądził, ale gdy przybyłam na miejsce zobaczyłam wilczycę która wyraźnie nie należała do Forever. Spojrzałam na nią badawczo a ona zesztywniała gdy mnie zobaczyła.
- D-dzień dobry - wyjąkała jakby pierwszy raz widziała wilka.
- Dzień dobry.. - powiedziałam i kichnęłam - Wybacz, zimowe przeziębienie.. - spojrzałam na nią - A ty kim jesteś, jeśli można widzieć? - uniosłam brew.
- Esmerila - uśmiechnęła się i podniosła łapę wskazując na siebie - Pochodzę z ludzkiej wioski - zmarszczyłam czoło - Niedawno dowiedziałam się kim jestem i.. no wiesz.. przybyłam - usiadła nadal zadowolona.
- Ah tak.. - nigdy we wiosce nie byłam, ale wiem że czasami tam chodziliśmy i nie byliśmy dobrze przyjmowani w ludzkim świecie. - Jak rozumiem, szukasz watahy, czyż nie?
- Oczywiście - kiwnęła głową podekscytowana - Mam nadzieję, że jest tu gdzieś jakaś Alfa i że będzie chciała mnie przyjąć..
- Ja jestem Alfą.. - odparłam - Alfą watahy Światła tak na marginesie.. - dodałam nieskromnie - Chcesz się przyłączyć? Powiedzmy że jeśli nie lubisz tłoku, to poczujesz się tutaj jak w domu.
- A co, mało osób? - spytała zdziwiona.
- Troszkę.. ale myślę, że ci się tu spodoba. - odrzekłam mając nadzieję, że nie machnie łapą i nie pójdzie do innej watahy.
- Ładnie tu.. - rozejrzała się wokół siebie - Z chęcią zostanę!
- Uf... - odetchnęłam - Znaczy się.. - spojrzała na mnie - Witam w twym nowym domu! Jaskinie - rozłożyłam i wskazałam jednym skrzydłem południe -.. są tam. A tam - wskazałam północ drugim skrzydłem - Jest góra światła na którą właśnie idę. Jeśli chcesz możesz mi potowarzyszyć.. - zaproponowałam.
<Esmerila?>
(Wataha Mroku) Od Aoime
Podreptałam do siebie, rzuciłam się na łóżko i odpłynęłam. Sen miałam spokojny i przyjemny. Długo nie spało mi się tak dobrze.
Przetarłam leniwie oczy i usiadłam wyprostowana na łóżku. Trzeba by kiedyś uprać tą pościel... Sięgnęłam do drewnianej szafy, przerzucałam ubrania, nic mi dzisiaj jakoś szczególnie nie pasowało. W końcu znalazłam uroczą koronkową sukieneczkę, pochwyciłam jeszcze bieliznę i poszłam do innej, prywatnej groty, gdzie był zbiornik wodny. Strasznie mnie suszyło. W niewielkiej bali był przezroczysty płyn, bez zapachu. Raz kozie śmierć, nabrałam go wielką drewnianą łyżką i wypiłam. Nic nie poczułam, więc zrzuciłam z siebie stare ubranie i weszłam do ciepłej wody. Oddałam się perfekcji tego miejsca, nie chciałam go opuszczać, ale muszę załatwić parę rzeczy. Dawno nie widziałam mojej smoczycy. Wyszłam z wody, zaczekałam, aż wyschnę, po czym założyłam na siebie czyste ubranie i wróciłam do swojej sypialni.
- Cześć. - rzucił Brisinger, wchodząc do mnie. Cóż, powinnam pomyśleć nad jakimiś drzwiami, albo barierą.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Chciałam zobaczyć jak Aida.
- Za chwilę do niej pójdziemy, tylko się przebiorę.
- Dobrze. - skinął i wycofał się.
- Jak się czujesz? Jak po utracie ręki? - zapytałam wychodząc już ubrana. Zima ma także swoje minusy.
Dowiedziałam się, że zamiast ręki Brisnger ma automat, który zamontował mu nie kto inny, a jego własny, nowy patron. Wyglądało to dziwnie. W końcu założył z powrotem płaszcz i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się na polanie.
- Za chwilę przyleci. - oznajmiłam.
I pełna gracji, rozwiała okoliczne drzewa, trzepocząc ogromnymi skrzydłami, zbierając się do lądowania. Gdy osiadła na ziemi, rozwiała śnieg w pobliżu. Rzuciłam się jej na szyję. Tak bardzo za nią tęskniłam.
- Jest zdrowa i silna. - wtrącił. - Jest też duża jak na swój wiek. Nie chcesz nią polatać?
- J-ja? Chcę, oczywiście! -pisnęłam. -Gorzej będzie, jak zlecę. - mruknęłam.
- Nie zlecisz. No, wsiadaj. Pomogę ci.
Gdy już siedziałam gładko, Brisinger dał mi jakiś znak, ścisnęłam łydkami ją w bok, poklepałam po szyi i wyszeptałam.
- Leć, maleńka.
I - udało się. Aida wzbiła się w powietrze, kurczowo trzymałam się lejcy, które wcześniej podał mi Brisinger. Tak cudownie było znowu znaleźć się w powietrzu.
Wylądowałyśmy tam, skąd wystartowałyśmy.
- I jak? - spytał uradowany.
- Cudownie. Ale teraz nie mam czasu, powtórzę to później.
- Jak wolisz.
Usłyszałam trzask łamanej gałęzi i skrzypienie śniegu, a potem ten zapach. Alastair. Odwróciłam się w trymiga.
- Jak tam ręka? - zwrócił się do Brisingera.
Chłopak pokazał ramię.
- Imponujące. - mruknął i objął mnie w talii. - Przyszedłem, żeby ją porwać. - musnął wargami moją szyję.
Alfa Ognia prychnął ze śmiechem i kazał nam odejść, wykonując tak popularny ruch ręką.
- Dzięki. - odezwał się Alex, przekazywali sobie pewnie jakieś swoje "tajne" informacje.
- Czy ja nie mam tutaj nic do gadania? - oburzyłam się. Złapałam jednak rękę Alexa. - Później jeszcze porozmawiamy. - powiedziałam w stronę Brisingera.
Szliśmy w stronę moich jaskiń - tak sądzę. Było zimno, ale tego nie czułam. Dla mnie temperatura była dodatnia, świeciło słońce. Usiedliśmy na łóżku, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Jak grzeczną córcię. Zmęczenie dało się we znaki i chociaż kilka godzin temu wstałam - znowu byłam śpiąca. Ziewnęłam.
- Odpocznij sobie.
Mamrocząc coś wtuliłam się w ciało chłopaka, spowił mnie sen.
Okrągłe pomieszczenie całe skąpane w czerni. Nasycone, smoliste marmurowe ściany i podłogi skrywały jednak jeszcze jedną istotkę, która była jedyną materialną rzeczą, oprócz mnie tutaj.
Podeszła do mnie pewnym krokiem i spoliczkowała, ot tak.
- Mała, co ty robisz? - rzuciłam jej gniewne spojrzenie. Byłam od niej niewiele wyższa.
- Zabijam cię. - zaśmiała się histerycznie. Odskoczyła do tyłu, skuliła się i zaczęła płakać.
Nie wiedziałam, co się dzieje, ruszyłam w jej stronę. Teraz zgasła reszta światła, która była tylko wolnym płomieniem tam, na środku.
Hebanową przestrzeń rozdarł świetlisty miecz, który za chwilę zapłonął ogniem, a potem moja klatka piersiowa, bo wszedł w nią gwałtownie.
Otworzyłam szybko oczy i zaczęłam dyszeć.
- Aoime? Co się stało? - Alastair był nerwowy.
- N-nic. - jąkałam się. - Tylko koszmar.
Przetarłam leniwie oczy i usiadłam wyprostowana na łóżku. Trzeba by kiedyś uprać tą pościel... Sięgnęłam do drewnianej szafy, przerzucałam ubrania, nic mi dzisiaj jakoś szczególnie nie pasowało. W końcu znalazłam uroczą koronkową sukieneczkę, pochwyciłam jeszcze bieliznę i poszłam do innej, prywatnej groty, gdzie był zbiornik wodny. Strasznie mnie suszyło. W niewielkiej bali był przezroczysty płyn, bez zapachu. Raz kozie śmierć, nabrałam go wielką drewnianą łyżką i wypiłam. Nic nie poczułam, więc zrzuciłam z siebie stare ubranie i weszłam do ciepłej wody. Oddałam się perfekcji tego miejsca, nie chciałam go opuszczać, ale muszę załatwić parę rzeczy. Dawno nie widziałam mojej smoczycy. Wyszłam z wody, zaczekałam, aż wyschnę, po czym założyłam na siebie czyste ubranie i wróciłam do swojej sypialni.
- Cześć. - rzucił Brisinger, wchodząc do mnie. Cóż, powinnam pomyśleć nad jakimiś drzwiami, albo barierą.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Chciałam zobaczyć jak Aida.
- Za chwilę do niej pójdziemy, tylko się przebiorę.
- Dobrze. - skinął i wycofał się.
- Jak się czujesz? Jak po utracie ręki? - zapytałam wychodząc już ubrana. Zima ma także swoje minusy.
Dowiedziałam się, że zamiast ręki Brisnger ma automat, który zamontował mu nie kto inny, a jego własny, nowy patron. Wyglądało to dziwnie. W końcu założył z powrotem płaszcz i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się na polanie.
- Za chwilę przyleci. - oznajmiłam.
I pełna gracji, rozwiała okoliczne drzewa, trzepocząc ogromnymi skrzydłami, zbierając się do lądowania. Gdy osiadła na ziemi, rozwiała śnieg w pobliżu. Rzuciłam się jej na szyję. Tak bardzo za nią tęskniłam.
- Jest zdrowa i silna. - wtrącił. - Jest też duża jak na swój wiek. Nie chcesz nią polatać?
- J-ja? Chcę, oczywiście! -pisnęłam. -Gorzej będzie, jak zlecę. - mruknęłam.
- Nie zlecisz. No, wsiadaj. Pomogę ci.
Gdy już siedziałam gładko, Brisinger dał mi jakiś znak, ścisnęłam łydkami ją w bok, poklepałam po szyi i wyszeptałam.
- Leć, maleńka.
I - udało się. Aida wzbiła się w powietrze, kurczowo trzymałam się lejcy, które wcześniej podał mi Brisinger. Tak cudownie było znowu znaleźć się w powietrzu.
Wylądowałyśmy tam, skąd wystartowałyśmy.
- I jak? - spytał uradowany.
- Cudownie. Ale teraz nie mam czasu, powtórzę to później.
- Jak wolisz.
Usłyszałam trzask łamanej gałęzi i skrzypienie śniegu, a potem ten zapach. Alastair. Odwróciłam się w trymiga.
- Jak tam ręka? - zwrócił się do Brisingera.
Chłopak pokazał ramię.
- Imponujące. - mruknął i objął mnie w talii. - Przyszedłem, żeby ją porwać. - musnął wargami moją szyję.
Alfa Ognia prychnął ze śmiechem i kazał nam odejść, wykonując tak popularny ruch ręką.
- Dzięki. - odezwał się Alex, przekazywali sobie pewnie jakieś swoje "tajne" informacje.
- Czy ja nie mam tutaj nic do gadania? - oburzyłam się. Złapałam jednak rękę Alexa. - Później jeszcze porozmawiamy. - powiedziałam w stronę Brisingera.
Szliśmy w stronę moich jaskiń - tak sądzę. Było zimno, ale tego nie czułam. Dla mnie temperatura była dodatnia, świeciło słońce. Usiedliśmy na łóżku, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Jak grzeczną córcię. Zmęczenie dało się we znaki i chociaż kilka godzin temu wstałam - znowu byłam śpiąca. Ziewnęłam.
- Odpocznij sobie.
Mamrocząc coś wtuliłam się w ciało chłopaka, spowił mnie sen.
Okrągłe pomieszczenie całe skąpane w czerni. Nasycone, smoliste marmurowe ściany i podłogi skrywały jednak jeszcze jedną istotkę, która była jedyną materialną rzeczą, oprócz mnie tutaj.
Podeszła do mnie pewnym krokiem i spoliczkowała, ot tak.
- Mała, co ty robisz? - rzuciłam jej gniewne spojrzenie. Byłam od niej niewiele wyższa.
- Zabijam cię. - zaśmiała się histerycznie. Odskoczyła do tyłu, skuliła się i zaczęła płakać.
Nie wiedziałam, co się dzieje, ruszyłam w jej stronę. Teraz zgasła reszta światła, która była tylko wolnym płomieniem tam, na środku.
Hebanową przestrzeń rozdarł świetlisty miecz, który za chwilę zapłonął ogniem, a potem moja klatka piersiowa, bo wszedł w nią gwałtownie.
Otworzyłam szybko oczy i zaczęłam dyszeć.
- Aoime? Co się stało? - Alastair był nerwowy.
- N-nic. - jąkałam się. - Tylko koszmar.
sobota, 7 grudnia 2013
(Wataha Mroku) Od Kazara
Po krótkiej rozmowie dziewczyna chciała wyjść, jednak.. pomyślałem, że nie jest taka zła i postanowiłem poznać ją bliżej. Złapałem ją za rękę
[...]
- A więc chcesz żebym została tylko po to żebyś nie miał kłopotów ?
- Można tak powiedzieć - Zastanowiłem się, myśląc, że Aoime to jedyna dobra wymówka. - Ale to nie jedyny powód.
- A więc jaki jest drugi ? - Była strasznie dociekliwa.
- Drugi jest taki że Cię trochę polubiłem. - Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.
- Trochę...
- A czego chcesz więcej ? - Zdziwiłem się - Praktycznie Ci nie znam.
- No nie wiem. Ale czegoś więcej niż tylko "trochę" - Powiedziała i próbowała wyrwać dłoń z uścisku jednak na próżno.
Jaka sytuacja -taka decyzja. Musiałem improwizować. Pocałowałem dziewczynę i puściłem ją
- Pasuje?
Zobaczyłem, że stoi jakby z kamienia. Zaśmiałem się i postanowiłem zostawić ją samą z myślami i szokiem. Usiadłem w fotelu a orzeł usiadł mi na ramieniu. Uśmiechnąłem się do niego i zauważyłem, że Charlie zmierza w naszą stronę.
- Hm.. ale jak tak myślę to mogłabym zostać na dłużej.
Podszedłem do niej i od tyłu przytuliłem ją.
- To co ? Opowiesz coś o sobie czy zajmiemy się czymś innym ?
Dziewczyna odwróciła się. Jej mina była komiczna.
[...]
- A więc chcesz żebym została tylko po to żebyś nie miał kłopotów ?
- Można tak powiedzieć - Zastanowiłem się, myśląc, że Aoime to jedyna dobra wymówka. - Ale to nie jedyny powód.
- A więc jaki jest drugi ? - Była strasznie dociekliwa.
- Drugi jest taki że Cię trochę polubiłem. - Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.
- Trochę...
- A czego chcesz więcej ? - Zdziwiłem się - Praktycznie Ci nie znam.
- No nie wiem. Ale czegoś więcej niż tylko "trochę" - Powiedziała i próbowała wyrwać dłoń z uścisku jednak na próżno.
Jaka sytuacja -taka decyzja. Musiałem improwizować. Pocałowałem dziewczynę i puściłem ją
- Pasuje?
Zobaczyłem, że stoi jakby z kamienia. Zaśmiałem się i postanowiłem zostawić ją samą z myślami i szokiem. Usiadłem w fotelu a orzeł usiadł mi na ramieniu. Uśmiechnąłem się do niego i zauważyłem, że Charlie zmierza w naszą stronę.
- Hm.. ale jak tak myślę to mogłabym zostać na dłużej.
Podszedłem do niej i od tyłu przytuliłem ją.
- To co ? Opowiesz coś o sobie czy zajmiemy się czymś innym ?
Dziewczyna odwróciła się. Jej mina była komiczna.
Amei - Wataha Powietrza
Wilcza postać |
Ludzka postać |
Płeć: Piękna
Wiek: Kobiet się o wiek nie pyta, racja?
Stanowisko: Szamanka
Żywioł: Powietrze
Umiejętności Specjalne: Włada czasem, uwielbia się nim bawić, lata bez skrzydeł, które pod wpływem kaprysu potrafi też wytworzyć - skacze na duże wysokości, szybko biega.
Charakter: Delikatna i elegancka, inteligentna, trzyma poziom, nie znosi pyskatych i niewychowanych osób, tajemnicza, zazwyczaj cicha, zamknięta w sobie, dobrze ukrywa emocje, nie przechwala się swoją wiedzą, uwielbia ujeżdżać chmury.
Rodzina: Wychowała się w świątyni, wraz z rodziną i innymi, w przeszłości główną rolę w jej życiu odgrywały tygrysy, Amei kocha i podziwia je do dziś, szuka swojej kuzynki.
Partner/Partnerka: Do nikogo nie odczuwa szczególnej sympatii, jeszcze...
Właściciel: Klaudiolina (hwr)
Subskrybuj:
Posty (Atom)