czwartek, 19 grudnia 2013

(Wataha Wody.) Od Hinomoto.

Spotkałam jakąś dziewczynę, minęłam ją, ale… No właśnie, ALE.
- Ty może Ci miarkę kupić? – Syknęła w moją stronę.
- Ta chyba żeby zmierzyć twój mózg. – Odgryzłam się.
-  Te, nie ja Ciebie mierzę! – Wrzasnęła.
- Idź do kogoś żeby Ci wzrok zbadał, bo chyba masz jakieś chaluny, albo coś brałaś. – Syknęłam.
- Sz*ata. – Przywaliła mi z pięści w twarz.
Oddałam jej w brzuch, po czym jak się zgięła dostała z kolanka. Złapała mnie za włosy i pociągnęła kawałek, po czym walnęła moją głową o drzewo trzy razy. Odeszła kawałek i przykucnęła.
- Ochłonęłaś? – Warknęła.
Otarłam rękawem krew i splunęłam jej w twarz. Nagle pojawiła się Alfa. Dostałyśmy ochrzan i każda poszła w swoja stronę, chyba się już z nią nie zaprzyjaźnię. Pobiegłam gdzieś nad wodę i umyłam twarz. Potem poszłam pospacerować z nadzieja, ze już nie napotkam tamtej dziewczyny. W końcu wdrapałam się na jakieś drzewo i przysnęłam. Śniłam o jakimś pomieszczeniu tortur, chodziłam korytarzami i szukałam wyjścia… Nie mogłam znaleźć, co jakiś czas jakiś szaleniec mnie gonił, bo natykałam się na nich przy pracy… Gdy wyszłam to stanęłam w środku nocy gdzieś w polu. Zaczęłam uciekać, no a za mną nagle pojawili się Ci szaleńcy bez skrupułów z różnymi przyrządami. Poza tym każde chlaśnięcie roślinności zadawało okropny ból. Wreszcie się przewróciłam, a nade mną stanęli Ci dziwaczni ludzie. Obudziłam się na glebie… Z głowy ciekła mi krew, poza tym ciało miałam nieźle poszarpane. Złamań nie było, no ale czerwienią to się mieniłam jak nigdy. Pewnie w pewnym momencie zaczęłam spadać z drzewa i to dlatego miałam taki dziwny sen. Ruszyłam do jaskini z nadzieją, ze będziemy mieli jakieś opatrunki czy coś w ten deseń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz