czwartek, 19 grudnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Centurii

Walkę z paskudnymi lizardami oczywiście wygraliśmy. Cieszy mnie to ale nie tak jak powrót do Forever. Znów można było poczuć świeży zapach. Tylko... to zimno i pierwszy śnieg. To jedyna pora roku której nienawidzę.
Właśnie odprowadzaliśmy ze Sky'em, Raise. Całą drogę spędziliśmy w śmianiu się z żartów. Po odprowadzeniu jej wróciliśmy do jaskini. Sky poszedł do swojej groty ja do swojej. Padłam na łóżko zmęczona jeszcze tymi walkami z tym ohydztwem [lizardami] i zasnęłam.
Ze snu wyrwały mnie czyjeś piski. Wyszłam z jaskini i nic. Piski ucichły,ale gdy już miałam wracać do poprzedniej czynności czyli spania, ciszę przerwał pisk. Choć byłam senna postanowiłam to sprawdzić. Weszłam do lasu. Cisza. Nic a nic nie było słychać pisków. Nadepnęłam na uschniętą gałąź, a za mną usłyszałam szelest. Odwróciłam się ale tylko zdążyłam ujrzeć czyjś znikający cień we mgle. Nie zważyłam na to i poszłam dalej. Pisk znowu przerwał ciszę. Doszłam na polanę. Pusto, cicho. Żadnego żywego ducha. Jednak gdy się odkręciłam ujrzałam dziwną postać. Ciało człowieka lecz coś go od niego różniło. Może, to że jej skóra wyglądała jakby się rozkładała, oczy miała....ona ich nie miała. Tylko jej powieki były zszyte nie równym szwem. Jakby ona je zszywała drżącymi rękoma. Jej usta były pomalowane krwisto czerwoną pomadką, pokazała swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. Ubrana była hm...raczej jej ciało było okryte czerwoną halką. W jej ręce pojawił się nóż, który momentalnie przeciął mi tętnice....
- Aaaaa!! - wrzasnęłam łapiąc się za szyję.
Na rękach nie miałam krwi, na szczęście. Niespokojne rozejrzałam się po grocie. Pusto, żadnej żywej duszy. No nie licząc mnie.
Przez jakiś czas uświadamiałam sobie że to jakiś koszmar. Ale gdy chciałam znów zapaść w sen nie mogłam zmrużyć oka. Skoro już nie zasnę muszę sobie zająć ten czas który został do wschodu słońca. Podeszłam do półki z księgami. Eh...Wszystkie oczywiście przeczytałam. I co tu teraz robić? Ani czytać jakiejkolwiek książki, ani zasnąć, to pozostaje mi po ćwiczenie magi. Ale też nie, no bo jak? Wszyscy śpią, teraz mam stracha wyjść do lasu, a w grocie...to prędzej ją rozwalę i Shadow będzie zły.
Podeszłam do półki, wzięłam świece i ją zapaliłam. Usiadłszy na podłodze, położyłam świece przede mną. Zaczęłam się gapić na "taniec" płomyka. Ależ to nudne, ktoś by powiedział. A ja jakoś nie. Płomyczek powiększył się i zaczynał przybierać różne kształty. Był wilkiem, motylem, niedźwiedziem, smokiem i długo by wymieniać, ale dla mnie jakoś była to zabawa i zabicie wolnego czasu.
Zanim się obejrzałam nadszedł już wschód słońca. No nareszcie! Miałam już wyjść z jaskini kiedy uświadomiłam sobie, że całe ubranie mam w krwi tych potworów z którymi wszyscy walczyli. Przebrałam się w jakieś ciepłe ubrania, bo w końcu zima i wyszłam. Teraz pozostaje mi do myślenia gdzie ja idę. Może do Rose? Nie chce mi się. Do Matta tym bardziej bo po co mam mu zawracać głowę, przecież ma dziewczynę. Sky pewnie śpi i nie chce mi się wracać, więc pozostaje mi łażenie bez określonego celu.
<Niech dokończy kto chce ;p>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz