piątek, 6 grudnia 2013

(Wataha Wody.) Od Alastair'a.

Cholernie cieszyłem się z powrotu do domu. Nie wiem ile jeszcze wytrzymałbym w tamtej krainie.
Zmieniłem się w wilka i pobiegłem na swoje tereny. Zrobiłem szybki obchód kończący się nad Kryształowym Jeziorem.
Wszystko było tak jak wcześniej. Odetchnąłem głęboko i wszedłem do wody pozwalając aby zmyła błoto i zaschniętą krew z mojego futra.

Po około godzinie wyszedłem z wody na mróz. Jak dla mnie było idealnie. Potruchtałem już w lepszym nastroju do swoich jaskiń. Zanurzyłem się w plątaninę korytarzy i błądziłem tak przez pewien czas.
W końcu po kilku godzinach wszedłem do pomieszczenia z wielkim łóżkiem wodnym. Zmieniłem się w człowieka i rzuciłem ciężko na posłanie. Szybko zapadłem w sen.

Rano wstałem wypoczęty i odprężony. Przeczesałem ręką przydługie włosy.
Wszedłem do swojej innej komnaty, przebrałem się w spodnie od dresu i zrzuciłem bluzę.
Ubrany tylko w spodnie wyszedłem na śnieg i ruszyłem spokojnym biegiem do Watahy Mroku. Nad drzewami widziałem przelatującą Aidę. Urosło jej się sporo.
Na miejscu szybko wytropiłem Ao. Stała z Brisingerem na jakiejś polance. Obok nich stała smoczyca, która wymachiwała wesoło skrzydłami.
Aoime instynktownie wyczuła moją obecność i odwróciła się z szerokim uśmiechem. Alfa Ognia skinął mi głową. Podszedłem do nich.
- Jak tam ręka.? - Zapytałem brata.
Pokazał mi w odpowiedzi mechaniczne ramię.
- Imponujące. - Mruknąłem i objąłem dziewczynę w talii. - Przyszedłem, żeby ją porwać.
Musnąłem ustami skórę na jej karku.
Brisinger zaśmiał się i odprawił nas machnięciem ręki.
- Dzięki. - Posłałem mu cień uśmiechu.
- Czy ja tutaj nie mam nic do gadania. - Wtrąciła oburzona Alfa Mroku.
- Nie. - Posłałem jej uwodzicielski uśmiech.
Prychnęła, ale złapała mnie za rękę.
- Później jeszcze porozmawiamy. - Rzuciła na odchodne do basiora Ognia.
 Ruszyliśmy spacerowym tempem do jej prywatnych jaskiń i usiedliśmy na jej łożu.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem czule w czoło. Dziewczyna ziewnęła przeciągle.
- Odpocznij sobie. - Powiedziałem miękko.
Mruknęła coś pod nosem, ale ułożyła się wygodniej wtulona we mnie i szybko zasnęła.
Gładziłem rytmicznie jej plecy. Po kilku minutach szarpnęła się niespokojnie i wydała zduszony odgłos. Zmarszczyłem brwi zaniepokojony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz