Aurora zaproponowała spacer. No jej miałbym odmówić?
-Dla Ciebie jestem zawsze wolny.-powiedziałem radośnie, objąłem ją w talii i złączyłem nasze usta w długim pocałunku. Poszliśmy po chwili w las.
-Phantom? Mógłbyś coś dla mnie zrobić...?-spytała nagle wadera, zerkając na mnie kątem oka.
-Jasne, o co chodzi?-spojrzałem nań zainteresowany.
-Może to głupie, ale...O kwiaty. Chciałabym, żebyś stworzył coś na grobie bliskiej mi osoby.-powiedziała nieśmiało, na co przytaknąłem i uśmiechnąłem się.
-Prowadź w takim razie.-poleciłem. Poszedłem za ukochaną, by zaraz potem znaleźć się na cmentarzysku.
Wskazała nagrobek, z którego odgarnąłem śnieg. Stanąłem prosto i zamknąłem oczy, uniosłem ręce. Przywołałem najbliższy kwitnacy zimą krzew (są i takie, chociaż występują rzadko i rzadko udaje im się porosnąć) , przemieścił się po ziemi i wkopał obok pomnika. Otrzepał się ze śniegu, co wyglądało przekomicznie, po czym zaraz porósł listkami i bielutkimi różami. Półprzezroczystymi, wyglądającymi jak z lodu. Miła odmiana magicznej rośliny zimnolubnej.
-I jak? Może być?-zapytałem, na co wadera przytaknęła z uśmiechem i przytuliła się do mnie.
-Dziękuję.-szepnęła. Tyle wystarczyło żeby napełnić mnie samozadowoleniem.
-To może huśtawka?-roześmiałem się, pociągnąłem partnerkę za rękę dokładnie w to miejsce, gdzie niegdyś zawisła pierwsza. Wymagane było jednak stworzenie kolejnej. Splotłem odpowiednio dobrane pnącza, po czym ukłoniłem się wskazując ręką na swe dzieło.
<Aurora? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz