Podreptałam do siebie, rzuciłam się na łóżko i odpłynęłam. Sen miałam spokojny i przyjemny. Długo nie spało mi się tak dobrze.
Przetarłam leniwie oczy i usiadłam wyprostowana na łóżku. Trzeba by kiedyś uprać tą pościel... Sięgnęłam do drewnianej szafy, przerzucałam ubrania, nic mi dzisiaj jakoś szczególnie nie pasowało. W końcu znalazłam uroczą koronkową sukieneczkę, pochwyciłam jeszcze bieliznę i poszłam do innej, prywatnej groty, gdzie był zbiornik wodny. Strasznie mnie suszyło. W niewielkiej bali był przezroczysty płyn, bez zapachu. Raz kozie śmierć, nabrałam go wielką drewnianą łyżką i wypiłam. Nic nie poczułam, więc zrzuciłam z siebie stare ubranie i weszłam do ciepłej wody. Oddałam się perfekcji tego miejsca, nie chciałam go opuszczać, ale muszę załatwić parę rzeczy. Dawno nie widziałam mojej smoczycy. Wyszłam z wody, zaczekałam, aż wyschnę, po czym założyłam na siebie czyste ubranie i wróciłam do swojej sypialni.
- Cześć. - rzucił Brisinger, wchodząc do mnie. Cóż, powinnam pomyśleć nad jakimiś drzwiami, albo barierą.
- Witaj. Co cię tu sprowadza?
- Chciałam zobaczyć jak Aida.
- Za chwilę do niej pójdziemy, tylko się przebiorę.
- Dobrze. - skinął i wycofał się.
- Jak się czujesz? Jak po utracie ręki? - zapytałam wychodząc już ubrana. Zima ma także swoje minusy.
Dowiedziałam się, że zamiast ręki Brisnger ma automat, który zamontował mu nie kto inny, a jego własny, nowy patron. Wyglądało to dziwnie. W końcu założył z powrotem płaszcz i ruszyliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się na polanie.
- Za chwilę przyleci. - oznajmiłam.
I pełna gracji, rozwiała okoliczne drzewa, trzepocząc ogromnymi skrzydłami, zbierając się do lądowania. Gdy osiadła na ziemi, rozwiała śnieg w pobliżu. Rzuciłam się jej na szyję. Tak bardzo za nią tęskniłam.
- Jest zdrowa i silna. - wtrącił. - Jest też duża jak na swój wiek. Nie chcesz nią polatać?
- J-ja? Chcę, oczywiście! -pisnęłam. -Gorzej będzie, jak zlecę. - mruknęłam.
- Nie zlecisz. No, wsiadaj. Pomogę ci.
Gdy już siedziałam gładko, Brisinger dał mi jakiś znak, ścisnęłam łydkami ją w bok, poklepałam po szyi i wyszeptałam.
- Leć, maleńka.
I - udało się. Aida wzbiła się w powietrze, kurczowo trzymałam się lejcy, które wcześniej podał mi Brisinger. Tak cudownie było znowu znaleźć się w powietrzu.
Wylądowałyśmy tam, skąd wystartowałyśmy.
- I jak? - spytał uradowany.
- Cudownie. Ale teraz nie mam czasu, powtórzę to później.
- Jak wolisz.
Usłyszałam trzask łamanej gałęzi i skrzypienie śniegu, a potem ten zapach. Alastair. Odwróciłam się w trymiga.
- Jak tam ręka? - zwrócił się do Brisingera.
Chłopak pokazał ramię.
- Imponujące. - mruknął i objął mnie w talii. - Przyszedłem, żeby ją porwać. - musnął wargami moją szyję.
Alfa Ognia prychnął ze śmiechem i kazał nam odejść, wykonując tak popularny ruch ręką.
- Dzięki. - odezwał się Alex, przekazywali sobie pewnie jakieś swoje "tajne" informacje.
- Czy ja nie mam tutaj nic do gadania? - oburzyłam się. Złapałam jednak rękę Alexa. - Później jeszcze porozmawiamy. - powiedziałam w stronę Brisingera.
Szliśmy w stronę moich jaskiń - tak sądzę. Było zimno, ale tego nie czułam. Dla mnie temperatura była dodatnia, świeciło słońce. Usiedliśmy na łóżku, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Jak grzeczną córcię. Zmęczenie dało się we znaki i chociaż kilka godzin temu wstałam - znowu byłam śpiąca. Ziewnęłam.
- Odpocznij sobie.
Mamrocząc coś wtuliłam się w ciało chłopaka, spowił mnie sen.
Okrągłe pomieszczenie całe skąpane w czerni. Nasycone, smoliste marmurowe ściany i podłogi skrywały jednak jeszcze jedną istotkę, która była jedyną materialną rzeczą, oprócz mnie tutaj.
Podeszła do mnie pewnym krokiem i spoliczkowała, ot tak.
- Mała, co ty robisz? - rzuciłam jej gniewne spojrzenie. Byłam od niej niewiele wyższa.
- Zabijam cię. - zaśmiała się histerycznie. Odskoczyła do tyłu, skuliła się i zaczęła płakać.
Nie wiedziałam, co się dzieje, ruszyłam w jej stronę. Teraz zgasła reszta światła, która była tylko wolnym płomieniem tam, na środku.
Hebanową przestrzeń rozdarł świetlisty miecz, który za chwilę zapłonął ogniem, a potem moja klatka piersiowa, bo wszedł w nią gwałtownie.
Otworzyłam szybko oczy i zaczęłam dyszeć.
- Aoime? Co się stało? - Alastair był nerwowy.
- N-nic. - jąkałam się. - Tylko koszmar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz