Po czułym pożegnaniu z Aurorą udałem się na tereny swojej watahy. Przemierzałem spokojnie dobrze już znany sobie las, sprawdzając dokładnie każdy listek. Ciągle wokół dało się wyczuć dziwny zapach...
Jakby ktoś stale szedł za mną. Problem w tym, że byłem przecież zupełnie sam, do cholery!
Po długim dość czasie, kiedy już miałem udać się w kierunku jaskini drogę zaszła mi sarna. Duża, urodziwa, pełna gracji istota...
Niezły obiad. Już miałem wyszczerzyć kły, kiedy...
Zmieniła się gnida w kobietę! Równie z resztą wdzięczną co wcześniej. Podszedłem niepewnie, przekręciłem łeb.
-Phantom Dancer...-wyszeptała, na co zrobiłem wielkie oczy.
-Kim jesteś?-spytałem, zrobiłem krok w tył. -Znamy się?-ależ jestem przewidywalny...
-Lanea.-przedstawiła się. Zamyśliłem się na moment, po czym wbilem w wilczycę zdziwiony wzrok.
-TA Lanea...?-wydukałem. Podeszła, uśmiechnęla się szczerze. Pokiwałem głową. Dotarło do mnie kto przede mną stoi, potarłem dłonią czoło zastanawiając się co robić. Zanim jednak wpadłem na cokolwiek dziewczyna przytuliła się do mnie i wybuchnęła płaczem.
-Przepraszam...-wyszeptała. Ogarnęła mnie fala bólu połączonego z wielkim szczęściem.-Braciszku, przepraszam!-niemal wykrzyczała, pogłaskałem siostrę po głowie.
-Ciii...Nie masz za co. Już dobrze, nie płacz.-spojrzałem w jej zeszklone oczy (które chyba z resztą zabrała matce) i otarłem łzy z policzków.
-N-nie zostawię Cię więcej, kochany...-uśmiechnąłem się szeroko na tę wypowiedź.-Tak długo Cię szukałam...
-Więc chyba powinienem zabrać Cię do domu, prawda?-objąłem waderę i udałem się w stronę jaskini. Ten dzień był już przesadnio przepełniony wrażeniami...
Po drodze podzieliliśmy się ze sobą wydarzeniami z ostatniego wieku. Była wybitnie zdziwiona słysząc, że moja pamięć zapisała tak dokładnie każde wydarzenie, od szczenięctwa.
Po pewnym czasie byliśmy na miejscu, znalazłem wśród wilków Kiche.
-Hej, jest sprawa.-zagadnąłem waderę. Spojrzała na Laneę z zaciekawieniem.-To moja siostra. Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zostanie? Przyda się, cholera jedna.-Lan trąciła mnie łokciem z wrednym usmieszkiem. Alfa natomiast westchnęła, przewróciła oczami, uśmiechnęła się i rzuciła krótkie:
-Niech zostanie.-Lan podziękowała i wyszczerzyła się do mnie jak dzieciak.
Po spędzeniu ze "starą jędzą" jeszcze paru godzin poszedłem spać, a ona w teren na rozeznanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz