Wracając od Gilberta zamieniłam się w
człowieka. Przechodziłam obok Kryształowego Jeziora. Tak, było
przepiękne... Takie okryte lodem... Patrzyłam w swoje odbicie trzymając
łuk z lodowymi strzałami. Może i jestem uzdrowicielką, ale to nie znaczy
że nie mogę mieć czegoś do obrony. Przykucnęłam nad jego brzegiem i
dotknęłam ręką lodu. Zamknęłam oczy i poczułam chłód... Był to raczej
taki przyjemny chłód. Potem wstałam, otrzepałam się i ruszyłam w drogę.
Groty były już blisko. Zamieniłam się w wilka i pobiegłam. Nagle
zatrzymałam się w miejscu. Pomyślałam, że skoro jestem już na dworze to
pójdę rozejrzeć się za jakimś chłopakiem. Odczułam jednak nie chęć do
biegania po terenach innych watah. Wróciłam do groty i runęłam zmęczona
na łóżku. Odłożyłam swój łuk gdzieś na stolik. Wzięłam jakąś książkę i
zajęłam się czytaniem chowając pod kołdrą. Po kilku minutach zasnęłam.
Nie dziwne, było tam tak ciepło... Kiedy się obudziłam książka leżała na
ziemi. Przetarłam oczy po czym usiadłam. Zaburczało mi w brzuchu...
Tak, to był znak że muszę coś zjeść... W szafkach nic nie znalazłam,
więc zamieniłam się w wilka i zapolowałam. Przyciągnęłam dwa dorodne
jelenie do groty i zaczęłam je przyrządzać. Rozpaliłam ogień z lekką nie
chęcią. A dlaczego? A dlatego bo byłam z watahy wody a to był ogień...
Zjadłam obfity posiłek i usiadłam w wejściu groty. Patrzyłam na
spadające płatki śniegu. Chciałabym, żeby wiosna już przyszła. Nie
przepadałam zbytnio za śniegiem przylepionym do futra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz