Obudziłam się w towarzystwie Phana i było to bardzo miłe doświadczenie. Był ciepły i tak samo miękki jak wieczorem, a przy okazji jego obecność odstraszała nękające mnie duchy oraz strach i wątpliwości. Ogólnie wszystko w jego towarzystwie wydawało się zaskakująco proste. Otworzyłam oczy jeszcze nie do końca widząc ani nie rozumiejąc co gdzie jest. To taki stan w którym czuje się, że powinno się wstać, ale z jakiś przyczyn nie chce się jeszcze tego robić.
- Dzień dobry.. - owy pan szturchnął mnie nosem w policzek i mogłam poczuć na szyi jego oddech, naprawdę miłe uczucie.
- -Mhmmm...Cześć, Phan.. - mruknęłam próbując nie zasnąć znowu i obudzić się do końca. Poczułam jego dłoń na policzku i rzeczywistość zaczęła do mnie powracać. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego troszkę zaskoczona, bo wpatrywał się we mnie jakbym była stertą cukierków. - Co ty..? - zaczęłam ze śmiechem, ale on nadal patrzył się na mnie, aż ogarnął mnie niepokój. Dlaczego on się tak gapi.. co? Może mam strasznie głupią minę, albo źle wyglądam... oj tak, to na pewno to, że źle..
Nagle przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i musnął moje usta swoimi, a po chwili wpił się weń zupełnie. Otworzyłam ze zdziwienia oczy i natychmiast sen opuścił moje powieki, a krew zaczęła płynąć we mnie strasznie szybko. Słyszałam łomotanie swego serca i miałam wrażenie, że ciśnienie rozsadzi mi zaraz głowę, a to nie była przyjemna wizja. Przyjemniejszy był natomiast fakt, że Phantom, wpół leżąc na mnie, właśnie mnie to raz pierwszy całował. Ale nie mógł tego zrobić jakoś inaczej.. tak po ludzku?! Zaraz.. jak po ludzku.. w końcu my nie jesteśmy do końca ludźmi.. co ja gadam.. oderwaliśmy się od siebie niemal w tym samym momencie, ja przycisnęłam palce do skroni, a on stanął nade mną cały czerwony i zakrył twarz.
- Przepraszam. Przepraszam, Aurora.. - jakby te słowa miały coś zdziałać.. ale swoją drogą z jakiś przyczyn nie umiałam się na niego gniewać. Pewnie też byłam teraz czerwona jak burak.
- Em.. - odebrało mi mowę. Bo co w końcu miałam mu powiedzieć? Uderzyć go? A może nie.. - Nic się nie stało.. - zerwałam się, odjęłam dłonie od jego twarzy i pocałowałam go znowu, oj tak, to zdecydowanie najmilszy poranek w moim życiu.
Dla niego pewnie też, bo jego ręce zaczęły wędrować najpierw wzdłuż mego kręgosłupa, a potem w inne miejsca. Nie przeszkadzało mi to w cale. Nagle stanęłam na palcach i naparłam trochę na niego, przez co stracił równowagę i runęliśmy na ziemię. Musiało go boleć.. biedaczek. Ale nie przejął się tym wcale tylko przekręcił się tak, że leżał na mnie i dalej całował.
<Phantom? Obyło się bez lania po mordzie..xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz