Zabrałam wilki na Polanę Nicości. Były to głównie wilki Iluzji, chociaż przyłączyła się do nas Nikita, która wraz ze swoimi wilkami ćwiczyła magię i magię do walki.
Mi osobiście pomagał Scythe, który uczył obrony przed przeciwnikiem, wyjawiał jego słabości, ale i mocne strony. Gdy wszyscy zebrali się, kiwnęłam głową Scythe'owi i Nikicie i wyszłam naprzód.
- Jak widzicie, obecna sytuacja zmusiła nas do radykalnych przedsięwzięć. Wiem, że jesteście wyszkoleni, ale musimy was nauczyć jeszcze kilku rzeczy, by to wygrać. Lupusy są śmiertelni trudnymi przeciwnikami, a my musimy z nim wygrać, za wiele stuleci uciekałam, by teraz się poddać.
W tym momencie na moim barku przysiadł czarny jak noc ptak. Załopotał skrzydłami i złożył je. Schylił głowę, jak najniżej, na znak, że jest mi oddany. Posłałam wszystkim czarujący uśmiech.
W tym czasie Scythe wbijał w ziemię spore patyki. Wreszcie stanął naprzeciw wilków i rzekł:
- Dobra, na początek proste ćwiczenie, na rozgrzewkę. Skupcie się i stwórzcie wiązkę magii przed waszymi oczami.
Wilki zamknęły oczy, po czym każdy z nich utworzył niewielką smugę świecącego „dymu” .
- Teraz, widzicie te kijki?- Powiedział Scythe patrząc w stronę pali wbitych w ziemię. – Niech każdy z was wytworzy kulę energi.
Każdy wilk stworzył inną, większą mniejszą, nie miało to znaczenia, chodziło o praktykę tworzenia pocisków. Im kula jest większa, tym zadaje większe obrażenia.
- Świetnie, teraz rzućcie kulami do celu.- Wilki wykonały polecenie, a kije rozłamały się na drobne kawałki. Zasłoniłam sobie oczy jedną łapą, żeby nie dostać jakimś odłamkiem w łeb. Scythe ciągle podnosił poprzeczkę, ćwiczenia były coraz trudniejsze.
Przyglądałam im się z zachwytem. Moje wilki, moja rodzina. Byli świetni. Może to było dziwne, ale w jakiś sposób martwiłam się o nich. W końcu jakiś objaw czegoś normalnego.
Gdy zaczęło zmierzchać, zarządziliśmy powrót do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz