Rozmowa z Kiche była dla mnie jak kubeł z zimną wodą.
Ale tylko w kwestii abym nie był tak zamyślony i małomówny.
Dalej miałem mieszane uczucia co do 'związku' z Alfą Ziemi.
Miałem swoje lata, i moja zwariowana, mroczna rodzinka by chciała abym miał partnerkę a jeśli ja nie chcę?
Chodziłem jeszcze długo do terenach mej watahy, wreszcie poszedłem do góry na której były pierwsze 'podglądania' co się dzieje na Polanie Pojednania.
*Dobre czasy* -Zaświeciła mi myśl w głowie.
Życie było takie proste, a kiedy wkroczyła Kiche było takie zabałaganione...
-No ale dała Ci iskierkę nadziei- Powiedziała sowa, którą wcześniej widziałem.
-Co Ty możesz wiedzieć? -Furknąłem.
-Wiem, wiele mądrych rzeczy. Dała Ci nadzieję na miłość... -Ze śmiechem prychnąłem.
-Miłości? Od początku mojego żywota miałem wiele kochanek.. -Sowa mi nie dała dokończyć.
-No właśnie kochanek, ale partnerki już nie. Po za tym pamiętasz jak kochałeś ją? A raczej kochasz? Masz tylko mieszane uczucia przez tak zwane lupusy kochaniutki. Przemyśl to. -I odleciała.
Uroczyście stwierdzam ze ta sowa nie powinna tak się wymądrzać, i ze nie lubię tej sowy. -Pomyślałem ze śmiechem, no cóż miała racje.
Kiche dała mi 'coś' czego nigdy nie czułem.
Kochanki mnie 'kochały' za stanowisko, choć żadnej nie kochałem one latały do mnie jak muchy do zgiłego jabłka.
Postanowiłem wyznać tej waderze co czuję.
Nawet jeśli to odrzuci to trudno.
Ale w głębi czułem ze nie będzie mi 'trudno'
Zapadał zmierzch a ja wysłałem Kiche mentalną wiadomość.
,,Możesz zjawić się u mnie na terenie? O północy przy Jeziorze Letniej Bryzy?"
Wszedłem do groty i czekałem na jej odpowiedź.
,,Dobrze" -Usłyszałem. Jedno krótkie słowo, a tak cieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz