Choroba Kiche rozwijała się. Odwiedziłam ją późnym rankiem. Wyglądała fatalnie. Jej sierść miała odcień wyblakłej skały. Wokół ciała krążyły kuleczki rtęci. Całość wyglądała jakby metal pożerał jej powłokę, którą powoli zastępowała nowa - stalowa.
Jej transformacja ulegnie końcu za kilka dni. Nie możemy do niej dopuścić. Kiche jako wielki pan zniszczy całą krainę. Ciężko mi to pojąć, ale będzie trzeba ją unicestwić.
Poszłam z tą myślą do Shadow'a. Oburzył się i odpowiedział, że on nie pozwoli jej zabić. Będzie czekał do końca. Cóż, tak też myślałam.
Zrezygnowana, zabrałam wilki na kolejny trening. Muszą być przygotowani, na wszystko. Gdy uznałam, że powinnam im dać spokój na dziś, ruszyliśmy na polowanie.
Przez cały czas miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam głowę, ale nikogo nie zobaczyłam. Nie było z nami Minsa. Najedzeni wróciliśmy do jaskini, tam zobaczyłam owego wilka.
Spał, skulony w kłębek. Ruszyłam w jego stronę. Położyłam łapę na jego grzbiecie, by wyczytać o czym śni. Oddychał głęboko i ciężko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz