czwartek, 14 marca 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa

Obudziłem się późnym rankiem wszyscy wstali. Wybiegłem z jaskini nie zważając na nikogo. Biegłem przez las dłuższą chwile. Nie wiem czy chciałem polepszyć swój wynik w biegu czy po prostu uciec choć na chwile przed rzeczywistością. Postanowiłem przysiąść przy strumieniu i napić się wody. Patrzyłem na swoje odbicie w wodzie przez jakieś trzy minuty. Wtedy powiedziałem do siebie:
-Chwila przecież jestem wojownikiem. Czyli mogę zmienić się w takie zwierze w jakie chce .
Pomyślałem przez chwile w co by się na początek zmienić. Pierwsze co przyszło mi do głowy to kruk. Pomyślałem o kruku i zmieniłem się. Chodzenie było łatwe ,ale przyszedł czas na opanowanie latania. Wskoczyłem na złamane drzewo które opierało się o skałę . Gdy byłem na czubku wystartowałem. Złapałem prąd wznoszący i wzniosłem się nad czubki drzew. Leciało się całkiem przyjemnie. Ciekawiłem się czy zachowałem swój głos. Wypowiedziałem słowo ale brzmiało normalnie. Pomyślałem ,że czas na trudniejsze zadanie. Na lot przy ziemi. Obniżyłem lot. Gdy byłem metr nad ziemią przyspieszyłem. Zgrabnie manewrowałem między drzewami. Wtedy pomyślałem o swojej normalnej postaci i znów byłem wilkiem. Okazało się, że leciałem granicami watah i zatrzymałem się dopiero na granicy watahy światła i watahy ziemi. Postanowiłem ,ze wrócę już do jaskini. Zmieniłem się w sokoła gdyż były one dość szybkie. Postanowiłem lecieć przy ziemi. Po trzydziestu minutach lotu byłem niedaleko od jaskini. Zmieniłem się znów w wilka. Gdy weszłem do jaskini było już ciemno. Ułożyłem się obok Szawy i spytałem:
-Jak się czujesz? Ostatnio tylko leżysz.
-Zdrowieje- odpowiedział
-A czemu Cię nie było cały dzień? spytał
-Chodziłem po lesie. –odpowiedziałem
-Aha to do jutra- powiedział ziewając
Ułożyłem się w koncie jaskini i szybko zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz