Już wiem, o co chodziło tym wszystkim wilkom, czemu wszyscy się
denerwowali. Podczas akcji ratowniczej, w jaskini lapusów zaginęła
wilczyca Alfa z Watahy Ziemi. Nawet nie wiem, jak ma na imie, bo w tym
zamieszaniu niczego się nie można było dowiedzieć. Tym bardziej, że na
razie znałam tylko Sunshine, Vaipera i odrobinkę Jamesa z watahy Wody.
Od naszej Alfy… w sumie, to nawet z nią ostatnio nie rozmawiam. Coś się
zepsuło. Tylko czemu ja, wadera, która za wszelką cenę szuka przyjaciół,
prawdziwych przyjaciół, nie walczy… Nic z tego nie rozumiem, nawet
siebie. Przynajmniej z samcami się dogaduję.
James był wesołym wilkiem, który pocieszał i podtrzymywał mnie na
duchu. Poznałam go w dość dziwny sposób, chociaż lepszy niż z Vaiperem.
Położyłam się w jaskini, kiedy poczułam, że ktoś się na mnie kładzie.
Natychmiast ruszyłam z miejsca, aż się te wszystkie nerwusy wystraszyły.
To był on. Nie zauważył mnie, ale wcale się mu nie dziwię. Kto by
zwracał uwagę na nową… Jeszcze taką niezorientowaną.
- Oj, przepraszam, nie widziałem Cię – przeprosił zawstydzony.
- Naprawdę, nic się nie stało. Przynajmniej zażyję jakiejś „adrenaliny” w tym nudnym życiu.
- Czemu nudnym? Jesteś nowa?
- Tak, już od dwóch tygodni jestem nowa – zamyślałam też, on z resztą też. – Kate, Wataha Ognia, przepraszam.
- James, miło mi Cię poznać. Jak się tu znalazłaś?
I opowiedziałam mu moją smutną, nudną i nieciekawą historię, chociaż
słuchał cierpliwie. Może udawał, mniejsza z tym. Ważne, że mogłam się
znowu komuś zwierzyć. Czemu za przyjaciół mam tylko basiorów? Skoro tak,
to czemu do jasnej ciasnej nie mam z nikim związku? Czy ja jestem
nienormalna? Czas coś zmienić. I tak mi nie wyjdzie, ale spróbować
można.
Niedługo potem połowę ważnych wilków po prostu „wywiało” z jaskini. Ale
ja się tym nie przejmowałam. Dobrze mi się z chłopakami gadało.
Przynajmniej nie byłam samotna. Gdybym wspomniała o tej zaginionej, to
na pewno nastałaby cisza. Najgorsze jest to, że nie mam planów na
przyszłość.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz