niedziela, 31 marca 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

  To wszystko było takie chaotyczne. Szalone. I co dziwniejsze, podobało mi się to.Po wyznaniu miłości, całą noc podziwialiśmy gwiazdy. Udało mi się nawet wypatrzeć kometę. Uroczo.
    Cóż, nie byłam w mojej jaskini trzy dni, kurczę, nie dobrze.
Otrzepałam się z kurzu i puściłam się pędem ze wzgórza.  Scythe dogonił mnie  i rzucił ostrzegawcze spojrzenie. Uprzedzając jego pytanie rzuciłam:
- Zamierzam zaopiekować się dzisiaj watahą. Chcesz mi towarzyszyć? - Uśmiechnęłam się tajemniczo.
W odpowiedzi skinął głową, a kąciki powędrowały w górę.
Gdy weszliśmy, wszyscy jeszcze spali. Nie chciałam ich budzić, usiadłam przed jaskinią i obserwowałam okolicę. To było szalenie nudne. Postanowiłam przynieść im śniadanie, poprosiłam Scythe'a o pomoc.
Zdążyliśmy wrócić ze zwierzyną, gdy pierwsze wilki się budziły.
Wydawały się zdziwione. Może trochę przestraszone. Ale czym?
Podsunęłam im jedzenie.
- Przepraszam za zaniedbywanie was. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. - Uśmiechnęłam się promiennie, tak jak zwykle robią to matki, by dodać otuchy.
Wielki, czarny kruk przysiadł na mym barku. Uśmiechnęłam się szerzej.
Podeszłam do Aurory i oderwałam kawałek mięsa. Wyszłam zjeść przed jaskinię. W południe miałam się spotkać z Minsem.
Układałam sobie w głowie co mu powiem. Po prostu łagodnie oznajmię, że nie chcę z nim być. Miałam tylko nadzieję, że to nie będzie dla niego cios i że znowu nie ucieknie.
Po drodze spotkałam Kiche, była jakaś nieswoja. Nie miała nawet ochoty na rozmowę, bo ucięła mi i pobiegła gdzieś.
Słońce było w zenicie, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w wiatr. Niedługo nadejdzie zima, wszystko utonie w sterylnej bieli.
Usłyszałam kroki, otworzyłam oczy i zauważyłam Minsa. Nie zmienił się ani trochę. Wyglądał tak samo jak pierwszego dnia, gdy go spotkałam i zaprosiłam do Watahy. Fascynujące.
Przywitałam go, jak gdyby nic ważnego miało się  za chwilę nie stać, jakbym nie miała mu złamać serca i zawalić całego świata. Byłam odprężona.
- Hej, Aoime. - odpowiedział.
No jasne. Zamknęłam z powrotem oczy i igrałam z nim. Czekałam, aż zapyta. Nie powinnam się nim bawić, a jednak pociągało mnie to. Jestem okropna.
W końcu się przełamał:
- Podjęłaś już decyzję?
Milczałam długo, obserwując jak napięcie w nim narasta. Musiałam się powstrzymywać od nie wybuchnięcia śmiechem.
W końcu ochłonęłam, wzięłam kilka głębokich wdechów, otworzyłam oczy i przemówiłam:
- Tak, wybrałam. Wybieram Scythe'a. A Ty musisz sobie z tym poradzić. Nie jestem jedyną waderą w tej krainie. - Rzuciłam mu oszałamiający uśmiech.
Po co się mu tłumaczyłam? Może z jakiegoś sentymentu? Był jednym z pierwszych wilków, które do mnie dołączyły.
Wstałam i wróciłam do wilków. Moich wilków. Mojej watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz