„Co ja mam zrobić bez mojego opiekuna? Przecież to z nim
mogłam pogadać i to On pomagał mi w odkrywaniu swoich mocy..” Stałam ciągle w
tym samym miejscu patrząc na urodzajną ziemię w środku lasu. Nagle ocknęłam
się, westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Nagle usłyszałam głos :
- Co się tak głowisz? – Była to stara sowa, dobrze mi znana
bo kiedy tu przychodziłam słyszałam ją, ale rzadko rozmawiałyśmy.
- Nad Go… - Ucięłam, gdybym miała to wszystko opowiadać
długo by zeszło. – Straciłam swojego przyjaciela… ale nie ważne.
- A może wiem? – Uśmiechnęła się. – Wiem, wiem, wiem ! Bo ja
Cię znam ha, ha, ha ! Sowa mądra głowa ! Znam każdego kto mieszkał i mieszka w
tutejszej okolicy.
Wyglądała trochę strasznie, gdy wypowiadała te słowa, no ale
cóż. Sowy zawsze wyglądają jakby ich wzrok chciał nas zabić…
- Skoro wiesz, to po co pytasz? – Warknęłam i chciałam
ruszyć dalej jednak Sowa odpowiedziała oburzona:
- Och! Troszkę szacunku droga Kiche ! Jestem od Ciebie o
dużo starsza niż sądzisz ! Każdy kogoś traci ale to nie znaczy, że masz się
wyżywać na innych.
Przystanęłam. Faktycznie, byłam zła na cały świat. Okazując
skruchę zwróciłam się do Sowy:
- Wybacz. Prawdę mówiąc, nie chciałam Cię urazić.
- Ależ ja się nie gniewam. To Ty jesteś panią Natury. –
Ironiczny ukłon Sowy, strasznie zdenerwował mnie ale przymknęłam na to oko.
- Wcale, że nie jestem… a raczej nie chcę być. – usiadłam.
Zamknęłam oczy i ujrzałam mojego Anioła Stróża. – Och! Po prostu już mam dość
monotonni !
- Życie to monotonia, spójrz tylko. Pory roku są tylko
cztery i zawsze po zimie jest wiosna, pory dnia rano i wieczór i nigdy nie
wiadomo co było pierwsze, no i dni tygodnia… za dużo by tu wymieniać, po prostu
to jest krąg życia i tyle. Nic nie poradzisz. Powinnaś tylko ukłonić się przed
swoją matką i przepraszać ją błagającym tonem, że uważasz, iż jest monotonna ! –
Ciągle miała taki wyraz tonu jakby była zła a raczej miała do mnie jakieś
wyrzuty… ale miała rację.
- Masz rację. Ale ja sama nie przeżyję tu ani dnia ! Zawsze
ktoś się mną opiekował, och ! Tak jak mędrzec który przygarnął moją opiekunkę i
mnie wychował tak i Goghte który jest moim aniołem stróżem, tak jak… - Ucięła
mi:
- Tak jak kiedyś będzie to robić Shadow?
- Czemu niby Shadow?
- Bo go lubisz… - Zachichotała.
Odpowiedziałam jej ostrym warknięciem:
- Lubię jak Aoime, bądź Perrie. Cóż to ? Polubić kogoś nie
można?
Nie patrzyłam na nią. Postanowiłam iść dalej i aby dała mi
święty spokój. Jednak ta chyba uznała, że ją hmm.. olałam? Oburzona, usiadła na
ziemi i zaczęła mówić irytującym tonem :
- Cóż to ? Kiche boi się zakochać? Ha, ha, ha ! Patrzcie !
Przywódczyni natury się boi ! Och ! Kiche wychodzisz losowy naprzeciw ! Ale
zawsze ten kto płynie pod prąd się wodą zakrztusi ha, ha, ha !
Nie odwracałam się. Ucichła, po prostu. Jednak jej słowa
trafiły w sedno. Boję się? Nie raczej po prostu unikam wszystkiego co stwarza
kłopoty. Ale może ma racje… Nagle wyrosła przede mną jak spod ziemi:
- Ty uważaj bo On Ci jeszcze ucieknie !
Cofnęłam się i zszokowana spojrzałam na Sowę:
- Niech ucieka.
- Nie wiesz co mówisz. To Shadow ! A Ty jak sama mówiłaś
potrzebujesz opiekuna. Kto lepszy jak nie Shadow?
- Gdyby mu na mnie zależało stałby tu koło mnie.
Spojrzała się na mnie krzywo z oczami cwaniaka :
- On już swój krok zrobił, teraz Ty musisz, bo do tanga
trzeba dwojga !
- Pff, wiem.
- To co tu tak stoisz jak słup soli? Idź do niego, pobaw się
z nim czy co Wy tam młodzi robicie by sobie zaimponować.
- Nie muszę mu imponować przecież.
- Ach, Tyś aż taka zadziora ! Ale Twoja zadziorność nie
wystarczy.
Zniknęła.
„Jak ja mam dość duchów!”- pomyślałam- „Czasem ciężko
odróżnić żywego od martwego…”
Jednak gdy rozejrzałam się byłam niedaleko jaskini Shadow’a.
Więc udałam się tam. Z myślą, że cokolwiek by nie znaczyły słowa Sowy to i tak
trzeba utrzymywać kontakty, nawet z tymi którzy przy pierwszym spotkaniu
chcieli mnie zabić.
- Hej Kiche! Co Cię do nas sprowadza? – Zobaczyłam Rapix.
- Witaj, jest Shadow? – Zapytałam.
- Już go wołam. – Odpowiedziała.
Poczekałam, aż nagle wyszedł.
- Ooo Kiche… właśnie o Tobie myślałem. – Odpowiedział,
stając przy mnie.
- Doprawy? – Odpowiedziałam. Patrząc na niego i wzrokiem
żądając odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz