Kiedy skończyłam jeść, było już dawno po zmroku. Postanowiłam wyjść
rozprostować kości. Uważając, by nie oddalić się za bardzo od jaskini,
zamyślona szłam przed siebie. Nagle zauważyłam przed sobą tego czarnego
wilka. Jak on się nazywał… A już wiem Shadow! Dobra ten dziwny gość
chyba jednak jest wilkiem, albo mam naprawdę poważną gorączkę. Stanęłam
jak wryta i miałam cichą nadzieję, że zaraz się rozdwoi i rozmaże, jak
to przeważnie bywało z halucynacjami. Jednak nic takiego się nie stało.
Już chciałam zawracać do jaskini, bo naprawdę nie miałam ochoty na
bliższe spotkanie z tym wilkiem, kiedy on się do mnie odezwał.
-Oho, widzę moją zlęknioną przyjaciółeczkę – powiedział podchodząc do
mnie. Czegoś tutaj nie rozumiem. Ostatnio chciał mnie rozszarpać na
strzępy i porozrzucać Bóg wie gdzie, a teraz mnie nazywa
przyjaciółeczką? – Boisz się mnie? – szepnął.
-Ech… ja.. – wydukałam.
Dobra byłam przerażona. Ale co? Ot tak powiem mu, że się go po prostu
boję? Nie, nigdy w życiu mi to nie przejdzie przez gardło. Nigdy nikomu
nie powiem że się go boję! Tym bardziej, że od szczeniaka uczono mnie,
że nie mogę okazywać strachu. Kiwnęłam więc tylko głową i uciekłam z
powrotem do jaskini. Nie odgadałam się za siebie, szczerze powiedziawszy
miałam już go trochę dojść. Kiedy dodarłam do schronienia ułożyłam się
do snu.
Po przebudzeniu zorientowałam się, że w jaskini panuje jakieś dziwne
poruszenie. Wszystkie wilki wydawały z siebie okrzyki przerażenia i
zdziwienia. Podeszłam do miejsca, w którym było ich najwięcej, by czegoś
się dowiedzieć. Jednak tłum był tak gęsty, że niczego nie mogłam
zobaczyć, a nie w sposób było się przebić bliżej centrum owego
zgromadzenie. Zapytałam się jednego z nich co się tutaj dzieje, a on
odpowiedział mi:
-Kiche jest chora, to ty o tym nie wiesz?
Kim jest ta Kiche? Już miałam się go zapytać, ale zamiast tego mruknęłam pod nosem:
-Jakoś nikt nie raczył mnie obudzić. – Chyba nie usłyszał. Może to i lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz