poniedziałek, 4 marca 2013

(Wataha Mroku) Od Aurory


Kiedy tylko opuściłam jaskinię, poczułam wokół siebie powietrze. Ale nie mogłam oddychać. Rzuciłam się na ziemie, i zaczęłam się wić, kichać i kaszleć, byle pozbyć się lupusa, ale czułam, że już brak mi sił. W pewnej chwili, opuścił mnie, a Aoime pobiegła po resztę wilków. Czułam jak cała drgam i jęczałam. Chciałam się w jakiś sposób tam przydać, ale jestem wilkiem, który nie specjalizuje się w walce. Walenie się po łbach, to raczej zadanie wojowników..
Zaczęłam powoli wstawać, i zobaczyłam, że niedaleko stoi jakaś wilczyca, i także ciężko oddycha, ale wyglądała znacznie lepiej ode mnie. Nie znałam jej. Nigdy jej nie widziałam. Nie znałam nawet wilków, z którymi byłam uwięziona. No, oprócz Szawy, ale bardzo słabo. Jedynym mocnym wspomnieniem, była Aoime, to przez moją podświadomość, coś mi mówiło, że ktoś po nas przyjdzie, że ktoś nas uratuje. Znowu położyłam się na ziemi i zaczęłam sobie powoli przypominać. Ale i tak miałam pustkę w umyśle. Nagle przed moimi oczami stanął okropny obraz. Obraz kompletnego zniszczenia, śmierci, i nieba.. nieba bez gwiazd! To ostatnie tak do mnie przemówiło, że zaczęłam racjonalnie myśleć. Zaczęłam wyczuwać niebezpieczeństwo. Wielkie niebezpieczeństwo. Chciałam uciekać. Już nawet wstałam. Ale.. nie mogłam. Coś mnie tu trzymało. Szawa był w środku. Stał się sojusznikiem, przyjacielem, a przynajmniej dobrym znajomym. Podążyłam w stronę jaskini, gdy usłyszałam głos:
- Nie! - to ta nieznajoma wadera - Poradzą sobie!
- Doprawdy? - spojrzałam na nią ironicznie - Może, ale ja sobie bez ich widoku nie poradzę. Muszę zobaczyć co się dzieje - weszłam do jaskini - Ajć! - warknęłam gdy zobaczyłam, że prawie wszyscy oprócz Alf, i innego wilka, którego nie znałam, są nieprzytomni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz