Kiedy się dowiedziałem, że MOJEJ Kiche nie ma w 'klatce', byłem zły.
Mogli coś jej zrobić, więc poszedłem na korytarz aby zobaczyć gdzie
jest. Wcześniej trochę Aoime popędzałem z tym ratowaniem jej watahy.
Idąc korytarzem usłyszałem zduszone jęki wilków które opuściłem. Nie
martwiłem się zbytnio, bo pewnie coś wymyślą aby każdy przeżył.
Nagle usłyszałem ze ktoś biegnie, więc okryłem się niewidzialnością,
podleciałem do sklepienia groty, i przyczepiłem się tak, jakbym był
nietoperzem.
Zauważyłem, że to spora gromada lupusów.
,,Mama, Was więcej nie miała?" -Zapytałem się w duchu z ironią. Kiedy pobiegli dalej, nie zauważając mnie (Głupcy).
Poszedłem do sali gdzie walczyłem z Killedem. Dalej był syf po walce ale nic poza tym.
Postanowiłem wrócić do wilków. Stałem się powietrznym wilkiem, w tej
postaci nikt nie może mnie skrzywdzić, nawet jeśli ma ktoś jakieś
wielkie zdolności, albo jest Bogiem.
Kiedy stanąłem przy wejściu jaskini gdzie trzymali wilki, widziałem że
większość leżała zmęczona, a wokół nich były kulki rtęci. Walczyli z
tymi wilkami które mnie nie zauważyły.
-Ruszcie swe zady!- Zawołałem, i pobiegłem do wilków aby pomóc im wstać i wynieść z jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz