Obudziłam się.
Obok mnie siedziała wierna Sunshine. Chciałam się do niej odezwać, ale
spostrzegłam, że coś jest z nią nie tak. Nie była taka, jak na początku.
Gdzie jest ta stanowcza i przyjazna Samica Alfa? Gdzie jest miłość
płynąca z jej oczu? Wyglądała na bardzo zamyśloną. Nie była to na pewno
jakaś błahostka, bo nie zauważyła nawet, jak wstałam. Podeszłam do niej
ostrożnie, aby się nie wystraszyła. Nagle odwróciła się i nieco
zdezorientowana weszła w krótką dyskusję.
- O, Kate. Myślałam, że jeszcze śpisz. Jak minęła noc? Wszystko w porządku?
- Tak, jak
najbardziej. U mnie wszystko w porządku. A u ciebie? – próbowałam
zachęcić wilczycę do zwierzeń, ale bez większych skutków.
- Tak, tak. Wyśmienicie. Po prostu jestem trochę zmęczona. Nie spałam zbyt dobrze.
- Z mojego powodu?
- Nie, czemu tak myślisz?
- Wydaje mi
się, że się zmieniłaś. Wiem, wiem, może zbyt krótko się znamy, abym to
oceniała, ale widzę to po prostu. Może sprawiam ci kłopot...
- Nie żartuj. Wszystko jest w porządku. Nie jesteś głodna?
Nie miałam
zamiaru ciągnąć dalej tematu, bo widziałam, że Sunshine go unika. Ma
jakiś problem, ewidentnie. W tym momencie żałowałam, że nie mam daru
jasnowidztwa…
Do jaskini weszły jakieś nieznajome mi wilki. Nie zdążyłam się zapytać
Sunshine, o co chodzi i kto to jest. Byłam zdana na improwizację. Po
zachowaniu jednej wadery poznać można było, że to samica Alfa. Skłoniłam
się z pokorą, na znak ustępstwa i szacunku. Po krótkiej, ale nerwowej
rozmowie wilków wiedziałam troszkę więcej. Nagle Aoime, bo tak miała na
imię, zwróciła się w moją stronę i stronę innej nowej członkini watahy,
i zapytała stanowczo:
- Ty i ty. Kim jesteście? - Jestem Kate, wataha ognia. Widziałam, że szykuje się coś, na co nikt nie liczył. Tamte wilki, z Aoime na czole, wyraźnie się czymś martwiły. Może właśnie z tym nie może się uporać Sunshine? |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz