piątek, 8 marca 2013

(Wataha Powietrza) od Shadow'a

Pobiegliśmy wszyscy na górę na której była tymczasowa siedziba lupusów.
Byłem podekscytowany, wreszcie zobaczę Kiche, i będzie krwawa jatka.. Mmm, będzie uroczo.
Uśmiechnąłem się w duchu na tą myśl.
Schowaliśmy się w krzaki. Spojrzałem na pozostałe wilki. Biła od nich determinacja i chęć walki.
Aoime spojrzała się na mnie, z dziwnym wyrazem pyska. A ja nic nie mówiąc uśmiechnąłem się do niej tajemniczo.
  Nagle wśród wrogów zrobiło się zamieszanie. Zobaczyli nas. Wyszedłem pierwszy z naszej kryjówki. Po co się chować jak zostaliśmy zdemaskowani?
Za mną pozostałe wilki, stanęliśmy w szeregu, choć krzywym i czekaliśmy na atak, ten przyszedł szybko.
Gruby lupus, którego przyzywałem w podziemiach rzucił się na mnie, ominąłem jego atak i ze śmiechem zabiłem. Widziałem katem oka że pozostali także walczą. Niestety, nie mogłem przypatrywać się jak inni sobie radzą, bo dwóch wrogów na mnie się rzuciło. To było śmieszne, każdy wie że nie pokona mnie żaden śmierdzący rtęcią wilczur. Z łatwością ich zabiłem. Kiedy tamte rozprysły, okrążyły mnie kolejne, musiałem przyznać że było ich ciut za dużo, ale nagle zaczęły się dławić i dusić a potem umierać, zdziwiony zacząłem się rozglądać. Saris która uśmiechnęła się do mnie radośnie, zabiła ich piaskiem jak wcześniej Kiche.
Odwzajemniłem uśmiech, i pobiegłem pomóc innymi wilkom które nie dawały sobie zbytnio rady.
Usłyszałem za mną krzyk, odwróciłem się. Zauważyłem tylko lupusa którzy rzucił się na mnie, i Scythe'a który uniemożliwił atak na mnie. Dawny nasz wróg nabił wilczura rtęci, i odwrócił się w moją stronę.
-Dzięki. -Powiedziałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz