- Nawet taka ilość Cię zabije, mój drogi. -Westchnąłem, i położyłem się naprzeciw waderze Ziemi. Na parę sekund
rtęć zniknęła a przez nią wpadła nieznana mi wilczyca, potem… znów błona była
na swoim miejscu. Spojrzałem na nią, wstałem. Podszedłem z uśmiechem do wadery i zapytałem:
- Cześć. Jestem Shadow, nic Ci nie jest?
- Saris. Nie nic. Kim jesteście? -Zapytała.
Spojrzałem na piękną Alfę Ziemi.
- Ten Lovelas który stoi koło mnie to Shadow opiekun
Powietrza, tamta wilczyca co leży Perrie opiekunka Wody, a ja to Kiche i jestem
opiekunką Ziemi.
- Opiekunką Ziemi? – Wilczyca była troszkę jakby zaskoczona
- Yhym, i mam anioła stróża samobójcę. A z resztą –
Kiche położyła się na ziemi naburmuszona.
- Nie przejmuj się nią, ona dużo gada ale nie gryzie –
Pierre uśmiechnęła się do nowo przybyłej.
- Ale mogę ! –
Warknęła. Wilczyca podeszła do złej białowłosej piękności.
- Kiche?
- Słucham?
- Mogę dołączyć do Twojej watahy, proszę.
Wilczyca wstała z uśmiechem.
- To witam w stadzie droga Saris. -Powiedziała. Jeszcze długo z nią rozmawiała, a ja poszedłem się położyć w rogu groty. Nic mi się nie chciało, czułem że tonę w tej nudzie.
Leżąc tak kilka razy przyłapałem Kiche, jak się na mnie patrzyła, kiedy rozmawiałem z nową członkinią jej watahy. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, Kiche zaczęła chodzić nerwowo dookoła jaskini, nagle rozpędziła się i uderzyła w jedną z ścian groty, która o dziwo się rozpadła i powstał tunel.
Po kilkunastu mrocznych chwilach, przyszła Kiche, podeszła do mnie.
- Chodźcie za mną. – Zawołała i poszła przodem.
Szliśmy dosyć długo, kiedy Kiche zatrzymała się i odezwała, lecz nie do nas.
- Kim jesteś? -Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Do kogo Ty gadasz ? – Spytała Perrie.
- Stójcie – Powiedziała i oddaliła się nieco od nas, kiedy odwróciła się, rzekła:
- Mamy problem. .Powiedział. -Ja idę przodem, Shadow po mojej prawej a Perrie po
lewej. W środku idzie Saris. -Zgodziliśmy się. Idąc dotarliśmy do jaskini podziemnej, przez którą przepływała rzeka rtęci.
- To ich nora widocznie – Perrie zwiedzała z zaciekawieniem ową
jaskinię.
- Czyli mogą być ich nawet setki przez tą rzeczkę – Spojrzałem na Kiche. Nagle usłyszeliśmy kroki
-Schowajcie się. Ja dam radę – Warknęła cicho Alfa Ziemi.Wykonaliśmy posłusznie rozkaz ale ja z ociąganiem, ja chciałem jej pomóc. Nagle zaatakowały Kiche dwa wilki rtęci, ona stworzyła z ziemi dwa wilki podobne do niej. Jedna bestia skoczyła na klona i kiedy zacisnął zęby na gardle, skonał. Kiche która oglądała widowisko, nie zdążyła zareagować i kompan zmarłego wilka ugryzł ja w szyję. Zdenerwowałem się, skoczyłem ku nim, i odepchnąłem wilczura, i zabiłem. Kiedy oszołomiona wstała, podziękowała mi za uratowanie. Nagle Kiche zemdlała, a do jaskini zgromadziła się niezła gromada wilków które zabiliśmy. Rzucili się na nas. Ja jako jedyny basior, musiałem chroniłem wadery. Zabijałem wszystkie wilczyry po kolei, a Perrie i Saris mi pomagały. Do tych bardziej zaciekłych, wchodziłem w umysł, i zaciskałem żyłę w mózgu, która powoduje natychmiastową śmierć. Jeden z wilków rozciął mi skrzydło, wkurzyłem się jeszcze bardziej, i jednym ruchem zabiłem. Nagle cztery bestie rzuciły się na mnie i przygwoździły do ziemi, rzucałem się we wszystkie strony, ale nie mogłem.
-Nie rzucaj się tak, bo twoje towarzyszki zginą- Powiedział gruby wilk rtęci.
-Uważaj, bo się boję takiego grubasa. -Warknąłem.
Pulchny wilk rzucił się w kierunku wilczyc.
-Nie! -Krzyknąłem, a basior uśmiechnął się złowieszczo.
-Teraz, idziesz z nami, masz być potulnym szczeniaczkiem, bo wiesz co je czeka. -Wskazał na wadery. Kiwnąłem głową. Szliśmy do do małej groty i kazali nam tu siedzieć, zakładając bransoletki z rtęci. Niestety, musiałem być 'grzeczny' bo grubas patrzył na mnie chytrym wzrokiem. Zdziwiony, a zarazem szczęśliwy nie założyli Kiche tego 'pierścienia' to mogło znaczyć że nie jest u nich w niewoli. Kiedy obudziła się Kiche, wszedł wielki, potężny basior, spojrzał na waderę i rzekł:
- Obudziłaś się w końcu. Chodź.
Nie chciałem aby szła za nim, ale ona posłała mi smutne spojrzenie i potulnie poszła. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Chciałem jakoś się wydostać. Spróbowałem użyć mej magii, ale 'obręcz' się zacisnęła tak mocno, że z bólu zacząłem piszczeć. Przybiegł prawdopodobnie Alfa wilków rtęci i przerażona Kiche. 'Alfa' zaczął się śmiać.
- Wolisz sobie łapę zmiażdżyć, niż się uspokoić?
Spojrzałem na Kiche, nie rozumiałem dlaczego nie atakuje basiora.
- Kiche, nic Ci nie jest? – Zapytałem opiekuńczo wadery, lecz zamiast ona sama odpowiedzieć, wyprzedził ją wilczur.
- Nic jej nie będzie . Ty lepiej uważaj na siebie.
Chciałem coś powiedzieć złośliwego, ale wyczytałem Kiche o co chodzi w tej całej sytuacji, więc musiałem się 'ogarnąć'. Nagle Kiche ruszyła w stronę pomieszczenia, do którego poszła za pierwszym razem.
- Spróbuję coś zrobić z tym, wszystko będzie dobrze. –
Zapewniała mnie. Jednak ja nie byłem tego taki pewien. Wadera mnie przytuliła i szepnęła.
- Bądź dzielny.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo do sali wszedł nasz strażnik. Popchnął mnie i kazał iść na przód. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Przyszedł do nas nie jaki Killed, dowódca tych wilków ale nie Alfa. Spojrzał na Kiche a potem na mnie i powiedział:
- Ty masz przymierze z nami więc ja w imię Twoje zabiję tego
nieśmiertelnego.
- Powiedziałeś, że już nikogo nie zgładzisz.-Powiedziała obudzona wadera. Stanęła między mną a basiorem
- Jak wolisz. – Załamała się.Byłem w szoku.
- To zrobimy tak… Zobaczymy który wygra… Ty możesz używać
magii, ja nie wchodzisz w to?–Powiedział do mnie Killed
- Wchodzę. -Powiedziałem z uśmiechem. -Ale jak mam używać magii, chcę aby zdjęli mi to. -Wskazałem na bransoletkę. Killed rozkazał wilczurowi rtęci aby zrobił to co ja chcę. Kiedy byłem 'wolny' poczułem znowu moc mojej magii.
Strażnik lekko odepchnął Kiche pod ścianę, robiąc miejsce na walkę. Stanąłem dumnie naprzeciw basiorowi.
-Przygotowałeś testament, i pożegnałeś się ze swoim Alfą? -Powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem.
-Lepiej martw się o siebie. -Warknął i rzucił się na mnie. Ja z łatwością ominąłem jego atak, i kopnąłem tylną łapą w jego zad ze śmiechem. Basior się jeszcze bardziej zdenerwował, że mu robię wstyd. Jeszcze raz rzucił się na mnie, a ja wbiłem się w powietrze.
-Boisz się zaatakować? Czy tylko umiesz się bronić? -Zapytał złośliwie. A ja jego słowa, wszedłem z trudnością w jego umysł. Miał barierę, ale nie na najwyższym poziomie, a ja byłem specjalistą od czarnej magii, i od tego typu rzeczy. Zacząłem lekko zaciskać żyłkę powodującą śmierć, wilczur padł na ziemię.
-Co poddajesz się? -Powiedziałem, i zleciałem na ziemie. Wyszedłem z jego umysłu, i podbiegłem do wilczura który zmęczony wewnętrzną walką, leżał na ziemi. Spojrzał na mnie. -Boisz się? -Szepnąłem.
Wilk szybko wstał, i zawył przeraźliwie. Zabawa dopiero się zaczynała. Rzucił się na mnie, a ja stałem się niewidzialny. Basior wpadł na pustkę, zaczął się rozglądać gdzie jestem. Stanąłem za nim, i rzuciłem się już odkryty na jego grzbiet, chcąc przegryść gardło. Basior chcąc się mnie pozbyć, rzucił się na ziemię, tak aby spadł na grzbiet, czyli na mnie. Przygwoździł mnie, i spojrzał z szałem w oczach. Uśmiechnąłem się do niego złośliwie, i zmieniłem się kruka i szybko wyfrunąłem spod niego. Basior próbował jeszcze zębiskami mnie złapać, w locie zmieniłem się w wielkiego smoka. Machnąłem ogonem na Killed'a,a ten z rozpędem padł na ścianę z wielkim hukiem. Zmieniłem się z moją pierwotną postać, i pobiegłem do mojego wroga. Wstawał ledwo, widać że tracił siły.
-Poddaj się. -Powiedziałem.
-Nigdy. -I rzucił się na mnie.Padłem z nim na ziemie. Byłem zaskoczony, ze jeszcze ma siłę, aby walczyć z takim potężnym basiorem jak ja. Szamotaliśmy się oboje. Odepchnąłem wilka ze mnie, zamieniłem się w wielkiego słonia, i rzuciłem się na Killed'a, nie zdążył już uciec, przebiłem go na wylot jednym z moich kłów. Rzuciłem Killed'em o ścianę. Nie chciałem, aby tak wisiał na mnie. Zmieniłem się w wilka, i podszedłem do bestii. Jeszcze oddychała, ledwo. Spojrzał na mnie. Wyciągnął łapę w moim kierunku, i chciał jeszcze pazurami mi coś zrobić. Miałem już go dość. Rzuciłem się na niego i rozerwałem mu gardło. kiedy ponownie spojrzałem na zmarłego wilka, patrzył na mnie pustym, przerażonym wzrokiem.
Odwróciłem się do 'widowni'. Wszyscy byli w szoku. Dostałem od Kiche mentalną wiadomość.
,,-Teraz uważaj, zrobiłam przejście kiedy nikt nie widział. Kiedy krzyknę, otworzy się tunel, Ty wlecisz do niego."
,,-A co z Tobą?" -Zapytałem
,,-Mnie nic nie będzie." -Powiedziała i od razu krzyknęła głośno ,,Teraz" otworzył się koło niej tunel, wleciałem do niego, a za mną się zamknął.
Byłem zdruzgotany. Co teraz będzie? Zadawałem sobie to pytanie, idąc ciągle tym tunelem co zrobiła Kiche. Doszłem do wyjścia, zobaczyłem, że korytarz prowadził do miejsca gdzie poznałem Alfę Ziemi. Posmutniałem. A jak już nigdy jej nie zobaczę? Wziąłem się w garść, i rozłożyłem skrzydła, i poleciałem w stronę Jaskini Wilków Światła.
Byłem zdruzgotany. Co teraz będzie? Zadawałem sobie to pytanie, idąc ciągle tym tunelem co zrobiła Kiche. Doszłem do wyjścia, zobaczyłem, że korytarz prowadził do miejsca gdzie poznałem Alfę Ziemi. Posmutniałem. A jak już nigdy jej nie zobaczę? Wziąłem się w garść, i rozłożyłem skrzydła, i poleciałem w stronę Jaskini Wilków Światła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz