czwartek, 7 marca 2013

(Wataha Ziemi) od Kiche



Straciłam zupełną wiedzę, na temat co się dzieje. Błąkałam się nie wiadomo gdzie, chciałam wyjść z tych podziemnych korytarzy. Nagle gdy stanęłam w ślepym zaułku, poczułam chłód za sobą. Odwróciłam się. Zobaczyłam strażnika.
- Ewakuacja, chodź.
 Szłam drogą powrotną, nagle wilk rtęci zatrzymał się, po ułamku sekundy byliśmy już na górze, stała tam prawie cały dywizjon Lupusów. Szłam za gromadą wolno, czułam jak w skroniach pulsuje mi krew, ledwo stałam na nogach. Nie pilnowano mnie, po prostu traktowano jak jedną z nich. Patrzyłam jak lato daje się we znaki. Brakowało mi tych wilków które znam i które były mi bliskie. Strażnik spojrzał się na mnie, poczekał aż do niego dojdę i szepnął do ucha:
- Kiche, ja też stąd nie byłem, Killed też nie. Ale stąd nie ma ucieczki. Tu albo jesteś i szanujesz to albo popełniasz samobójstwo.
Stanęłam jak  wryta. Killed wiedział kogo prosić o pomoc – ja nie potrafię uciec. A z resztą i tak się nie da. Szliśmy dobre 10 godzin. Przyznam, że miałam dość. Aż w końcu dotarliśmy do wielkiej doliny, hen daleko na horyzoncie widać było góry, o wierzchołkach białych niczym czapeczki, cieszyłam się, że w końcu mogę odetchnąć.
- Tu zostaniemy, jest tu drugi dywizjon.
Drzewa nie miały takiego blasku już – rtęć zabijała je od środka.  
Strażnik kazał mi iść za nim. Doszliśmy do małej jaskini wybudowanej starannie z kamieni. Nie było tam nikogo.
- Kiche, gdzie są nasze wilczątka które złapaliśmy hm? – Spojrzał na mnie z dociekliwością.
- Nie ja jestem strażnikiem by ich pilnować -  z ironią odwróciłam się od Ich.
Oburzony Basior złapał mnie od tyłu, lecz po chwili puścił, jakby coś go tknęło, że nie może zrobić mi krzywdy.
- Od teraz ja tu rządzę.
- Pożyjemy, zobaczymy.
Odeszłam, nie miałam ochoty słuchać przemądrzałego Basiora. Chciałam tylko by Forever Young było bezpieczne tak samo jak jej mieszkańcy. Położyłam się pod jednym z wyschniętych drzew i zaczęłam obserwować okolice. Nie była to duża okolica, jednak każdy miał swoją jaskinię gdzie z innymi wilkami spędzali noc i dzień. Zmiany wilków stojących na czatach odbywała się co 12 godzin.
Nagle ujrzałam wiewiórkę, cieszyłam się, że widzę stworzenie które jest mi przyjazne.  Wdrapała mi się na kark i szepnęła do ucha:
„Niedaleko stąd są inne wilki.”
Wierzyłam w to, że wiewiórka pomoże mi, poprosiłam ją więc o to by zwołała wilki watah z Forever Young i by atakowali jeszcze tej nocy, dopóki grono wilków metalu jest osłabione. Wiewiórka uciekła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz