Straciłam zupełną wiedzę, na temat co się dzieje. Błąkałam
się nie wiadomo gdzie, chciałam wyjść z tych podziemnych korytarzy. Nagle gdy
stanęłam w ślepym zaułku, poczułam chłód za sobą. Odwróciłam się. Zobaczyłam
strażnika.
- Ewakuacja, chodź.
Szłam drogą powrotną,
nagle wilk rtęci zatrzymał się, po ułamku sekundy byliśmy już na górze, stała
tam prawie cały dywizjon Lupusów. Szłam za gromadą wolno, czułam jak w
skroniach pulsuje mi krew, ledwo stałam na nogach. Nie pilnowano mnie, po
prostu traktowano jak jedną z nich. Patrzyłam jak lato daje się we znaki.
Brakowało mi tych wilków które znam i które były mi bliskie. Strażnik spojrzał
się na mnie, poczekał aż do niego dojdę i szepnął do ucha:
- Kiche, ja też stąd nie byłem, Killed też nie. Ale stąd nie
ma ucieczki. Tu albo jesteś i szanujesz to albo popełniasz samobójstwo.
Stanęłam jak wryta.
Killed wiedział kogo prosić o pomoc – ja nie potrafię uciec. A z resztą i tak
się nie da. Szliśmy dobre 10 godzin. Przyznam, że miałam dość. Aż w końcu
dotarliśmy do wielkiej doliny, hen daleko na horyzoncie widać było góry, o
wierzchołkach białych niczym czapeczki, cieszyłam się, że w końcu mogę
odetchnąć.
- Tu zostaniemy, jest tu drugi dywizjon.
Drzewa nie miały takiego blasku już – rtęć zabijała je od
środka.
Strażnik kazał mi iść za nim. Doszliśmy do małej jaskini
wybudowanej starannie z kamieni. Nie było tam nikogo.
- Kiche, gdzie są nasze wilczątka które złapaliśmy hm? –
Spojrzał na mnie z dociekliwością.
- Nie ja jestem strażnikiem by ich pilnować - z ironią odwróciłam się od Ich.
Oburzony Basior złapał mnie od tyłu, lecz po chwili puścił,
jakby coś go tknęło, że nie może zrobić mi krzywdy.
- Od teraz ja tu rządzę.
- Pożyjemy, zobaczymy.
Odeszłam, nie miałam ochoty słuchać przemądrzałego Basiora.
Chciałam tylko by Forever Young było bezpieczne tak samo jak jej mieszkańcy.
Położyłam się pod jednym z wyschniętych drzew i zaczęłam obserwować okolice. Nie
była to duża okolica, jednak każdy miał swoją jaskinię gdzie z innymi wilkami
spędzali noc i dzień. Zmiany wilków stojących na czatach odbywała się co 12
godzin.
Nagle ujrzałam wiewiórkę, cieszyłam się, że widzę stworzenie
które jest mi przyjazne. Wdrapała mi się
na kark i szepnęła do ucha:
„Niedaleko stąd są inne wilki.”
Wierzyłam w to, że wiewiórka pomoże mi, poprosiłam ją więc o
to by zwołała wilki watah z Forever Young i by atakowali jeszcze tej nocy,
dopóki grono wilków metalu jest osłabione. Wiewiórka uciekła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz