Szłam powoli brzegiem jeziora. Szary żwir
 chrzęścił mi pod łapami. Nad moją głową wesoło ćwierkały sikorki i 
wróble. Na wysokich brzozach i dębach za mną wiewiórki skakały po 
gałęziach. Wokół mnie nie widziałam, żadnego wilka. Może to i dobrze... 
Czasami niezbyt przepadałam za towarzystwem innych, szczególnie z innych
 watah. Dziś wolałam zostać sama. Czułam, że zbliża się coś złego, że 
niedługo świat wywróci się do góry nogami. Nie było to pierwsze takie 
przeczucie ostatnimi czasy... Towarzyszyło mi już od paru tygodni. Byłam
 bardzo niespokojna, nie mogłam zasnąć. A gdy już zasnęłam śniły mi się 
pola spowite mgłą i popiołem. Budziłam się wtedy dysząc ciężko zlana 
potem... Zadrżałam. Szybko odrzuciłam te myśli i wróciłam do 
teraźniejszości. Nagle poczułam cichutki głos w mojej głowie. Obróciłam 
się wypatrując. Nic nie poruszyło się ani w zaroślach między drzewami, 
ani w wysokiej trawie przede mną. Zatrzymałam się i postawiłam uszy 
nasłuchując. Ponownie usłyszałam głos w mojej głowie, tym razem 
głośniejszy i wyraźniejszy. Zdołałam wyłapać jedynie pojedyncze słowa...
Zdołałam się na odwagę i zawołałam
- Wiem, że tu jesteś ! Słyszę cię ... 
Trzcina nad brzegiem poruszyła się i bezszelestnie wyszła z niej szara 
wilczyca. Znałam ją z watahy, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji z nią 
porozmawiać... 
- Czemu mnie śledzisz ? - zawarczałam na chwilę ukazując lśniące, białe kły.
- Po prostu przyglądałam ci się zza krzaków... Nie musisz od razu 
osądzać mnie o szpiegostwo ! - uśmiechnęła się chytrze wilczyca
- Nie znamy się chyba... Jestem Rapix
Podeszłam bliżej wadery. W każdej chwili byłam gotowa zaatakować lub bronić się
- Nayra... - opowiedziałam ostrożnie. Nie miałam jeszcze do niej zaufania. A u mnie dość ciężko się je zdobywa !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz