niedziela, 17 lutego 2013

(Wataha Wody) Od Rivera






Odkąd dołączyłem do watahy czułem, że moim zadaniem jest pilnować Perrie. Każdy wilk, każdy który do niej podchodził sprawiał, że nie mogłem się powstrzymać od uduszenia go. Nie wiem czemu. Nie kocham Perrie, jednak coś ciągnie mnie do tego by się ją... zajmować? Patrząc na nią cofam się w przeszłość. Jakbym miał coś zobaczyć, przypomnieć sobie jakąś istotną rzecz... Tylko co może być tak ważnego w naszej Alfie? Od tamtej pory postanowiłem odkryć, co łączy mnie z Perrie. Gdy tylko wzeszło słońce wstałem i wybrałem się na polowanie. Upolowałem 2 zające. Jeden dla mnie, drugi dla Perrie. Może nie było to nic wielkiego, ale chciałem ten ranek spędzić z waderą. Gdy wróciłem do jaskini, wszyscy zaczęli się budzić. Podszedłem do Alfy, położywszy przed nią białego królika. Trochę zdziwiła się, potem zaczęła jeść. To była odpowiednia chwila by z nią porozmawiać.
- Wiesz. Odkąd dołączyłem do watahy, czuję że czegoś nie wiem.
- W sensie?
- Jakbym miał coś odkryć, tylko nie wiem co. Nie masz takiego dziwnego odczucia?
- Szczerze? Nie...
- Masz może przypadkiem... brata? - sam zdziwiłem się, że wpadło mi coś takiego do głowy. Ja być bratem Perrie?
- Miałam. Zginął mając rok.
- Czyli jesteś jedynaczką?
- Co cię to tak interesuje? - spytała.
- Eee...
- Eee co?
- Bo wiesz, miałem siostrę. Zginęła też mając rok. I... bardzo mi ją przypominasz - skłamałem.
- Przykro mi z powodu śmierci siostry.
- A mi z powodu brata.
Po chwili wstała, powoli oddalając się w stronę wyjścia z jaskini.
- Dzięki za zająca i miłą rozmowę - powiedziała będąc prawie na zewnątrz.
- Nie ma za co! - krzyknąłem. Po chwili zostawiłem zająca, próbując dogonić Perrie. Jednak w końcu zrezygnowałem. Siadłem koło rzeki, przypominając wszystkie znane mi fakty. Jednak było ich za mało, żeby je połączyć i żeby wyszła z ich całość. Obrażony na cały świat wtopiłem się w drzewo, leżąc przy nim aż do samego rana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz