Biegłam szybko, chciałam mieć to za sobą. Gdzie biegłam? Nie
wiem. Mój instynkt mnie prowadził. Wiedziałam, że jestem na swoim terytorium.
Zatrzymałam się, spojrzałam na leżącego Jelenia, nie żył, padlina była jeszcze
świeża, jego oczy patrzyły na mnie, załamałam się. Na moim terytorium każde
zwierzę mogło czuć się bezpieczne, nie pozwalam polować tu. Każdy szanujący
mnie wilk tego przestrzegał. Wiedziałam, że to nieznany mi wilk. Warknęłam do
siebie, i ruszyłam dalej. Dotarłam do Skalnego Urwiska, wiedziałam, że nie
jestem sama. Czułam na sobie kogoś wzrok. Lecz nie przeraziłam się, szłam
dalej. Przypomniałam sobie ten dzień, kiedy to Haasta pokonała mnie w walce.
Chciałam zejść na same dno urwiska. Drzewa mi w tym pomogły. Zamknęłam oczy.
Dno urwiska wyglądało jak rzeźnia. Na drzewie wisiały ciała jelonków, saren,
kojotów. A na ziemi reszta zwierząt. „To zaczynamy wojnę” pomyślałam, stojąc naprzeciwko
pola bitwy. Zawyłam, niebo pokryło się chmurami, błyskawice przecinały je
bez trudu. Jako córka Matki Natury
wiedziałam, że muszę, poskromić lupus.
Od tego przecież jestem. Wiedziałam już gdzie się udać. Ruszyłam na
Zapomnianą Polanę, to tam przecież mogą mi pomóc. Biegłam szybko, jakby bojąc
się, że To co mnie śledziło na Urwisko dalej idzie za mną i zaatakuje.
- Kiche – Wyszeptała jedna z nieżywych wilczyc. – Kiche musisz
uciekać.
- Nie uciekam już, za długo uciekałam. Gdzie Goghte ? Zapytałam
pewna, że zaraz się pojawi.
- Goghte… aaa Goghte. W Tobie.
Przestałam już rozumieć ją, jak On może być we mnie? Ale nie
po to przyszłam, aby pytać o Goghte. Odwróciłam się. Zobaczyłam stojące, pełne
niepokoju dusze innych wilków.
- Chcę się widzieć z przywódcą mej starej watahy ! Chcę !! –
Krzyknęłam na stojącą gromadę wilków.
- Jak sobie życzysz. – Odpowiedział największy Basior –
Rozłożył podziurawione skrzydła i odleciał.
Wiedziałam, że sama rady nie dam.
Po paru minutach, które dłużyły się nieubłaganie przyleciał
On, piękny, duży i silny wilk. Przez skrzydła miał przełożone łańcuchy. Różnił
się od innych. One te nędzne dusze Ziemi, Powietrza, Ognia, Wody i Światła,
skłoniły się ku Basiorowi. Był to nikt inny – śmierć.
Nie zawahałam się, stałam w tym samym miejscu, patrzyłam mu
w oczy, które… jak oczy Goghte’go były bez wyrazu, bez źrenic. Dopiero kiedy
stanął naprzeciwko mnie, przybrał cielsko żywego wilczura. Był czarny, z niego
wydobywał się dym a skrzydła posiadały długie, grube i ciężkie łańcuchy.
Odezwał się do mnie głosem konającym :
- Kiche, jak miło Cię widzieć, postanowiłem odwiedzić Twoją
krainę, co Ty na to?
- Nie zgadzam się ! Odejdź. I zabierz to co idzie za Tobą. –
Wilk wiedział, o co mi chodzi. Lupus miały zniszczyć całe Forever Young.
- Mnie nie uniknie nikt ! – Położył na mojej szyi łańcuch ze
skrzydeł. Zrobił się cały czerwony ale mnie nie parzył. Dopiero gdy śmierć
zobaczyła topniejący łańcuch, krzyknął przeraźliwie – Pani się znalazła,
uniknęłaś mnie !!
- Tak. Zabijasz niedokładnie jakbyś na każdym uczył się
dopiero.
- Kogo chcesz widzieć? – Wilk spojrzał na mnie swoimi
oczyma.
- Quty. Alfę mojej starej watahy. – Odpowiedziałam. Byłam
spokojna, śmierć to mój towarzysz od lat. Ja gonię jego, On mnie. Koło bez
końca.
Quty pojawił się na Polanie. Śmierć zniknęła. A ja podbiegłam
do zmarłego Basiora. Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca.
- Kiche, walczyć chcesz. Czuję to, ale nawet gdybyś zabiła
przywódcę ich, On się odbuduje, i znów zaatakuje.
- Co mam zrobić? Przecież tylko to zostaje – Zadumałam się
trochę.
- 6 tysięcy lat temu te same wilki, zaatakowały nas. Wiesz
kto przeżył.
Łapy ugięły się pode mną. „Więc to były Lupusy.” myślałam.
- Tym bardziej muszę się ich pozbyć ! – Skinęłam głową,
oddając cześć mojemu byłemu Alfie.
- Teraz Ty rozdajesz karty, ale uważaj bo tu są nie tylko
Lupusy, są też wilki – zjawy. Różnią się od siebie ale nie zaatakują siebie
nawzajem bo mają to samo miano : zło. – Uśmiechnął się i z ciekawością zapytał –
A jak już tu jestem to czy ty się przypadkiem w końcu nie zakochałaś?
- Quty ! Nie ! – Odpowiedziałam ze złością. – Quty co to
jest nieśmiertelność skoro śmierć i tak czyha nawet na nas?
- Nieśmiertelność masz, żaden wilk Cię nie zabije swoją mocą. Ale trucizna tak. A Lupus
i Zjawy posiadają jej dużo. Więc uważaj.
Zostałam sama. Wróciłam do Shadow’a. Szukałam go długo ale w
końcu znalazłam.
- Gotowy do walki? – Zapytałam.
Patrzył na mnie zdziwiony.
- Szykuj się, bo się przydasz – Warknęłam z uśmiechem i podążyłam
do Aoime.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz