No pięknie Aoime ktoś skręcił kark. A ja wiem kto, chyba wszyscy wiedzieli- Lupusy.
Kiche była roztrzęsiona śmiercią przyjaciółki, więc ja nie mogłem darować tym wyrzutkom co zrobili.
Rozłożyłem skrzydła i szybko poleciałem ponad chmury. Musiałem się uspokoić, bo byłem blisko swojej furii. A nie chciałem powtarzać momentu około 500 lat temu, kiedy byłem w furii i pół krainy zniszczyłem.
Latałem dosyć długo, kiedy postanowiłem polecieć na tereny wilków Ziemi.
Upatrzyłem ją jak szła przez drzewa, więc zleciałem an nią, i przewróciłem.
Hej mała. -Powiedziałem z uśmiechem.
-Cześć Shadow
-Gdzie idziesz?
-Idę po Perrie.-Powiedziała białowłosa piękność.
-Potowarzyszę Ci jeśli chcesz.
-Jasne. -Wilczyca się uśmiechnęła.
Podczas drogi, rozmawialiśmy na przeróżne tematy, kiedy znaleźliśmy Perrie, ona siedziała z jakimś basiorem. Kiche pobiegła na spotkanie z Perrie, a ja dumny do nich doszedłem.
Samiec patrzył na mnie, jakbym ukradł mu zająca sprzed nosa. Jest zazdrosny. Podobało mi się to.
Kiedy Perrie spojrzała na mnie zrobiła wielkie oczy, i patrzyła ode mnie po Kiche.
-Dobra, chodźmy już. -Nudziło mnie, takie stanie jak słup soli.
Szliśmy razem do Jaskini Wilków Światła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz