Samica urzekła mnie swoją osobą. Wydawała mi się podobna do
mnie z charakteru. Należała teraz do mojej watahy. Obserwowałam uważnie Shadow’a…
czyżby zazdrość? Rozmawiał z nią tak delikatnie i czule. Chyba spodobało im się
przebywanie ze sobą. Zastanawiałam się czy moja grupa coś upolowała, jeśli nie –
byli skazani na klęskę. Zamknęłam oczy, tak bardzo chciałam zasnąć, nie myśleć
o tym, ale jednak nie mogę. Nie chciałam już tak leżeć. Chodziłam dookoła ścian
i z rozpędu uderzyłam w jedną z nich. O dziwo ona rozpadła się i powstał niby
tunel. Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
- Chodźcie za mną. – Zawołałam i poszłam przodem.
Szliśmy długi okres czasu. Nagle na drodze stanęła biała
wilczyca. Zatrzymałam się.
- Kim jesteś? Zapytałam ją. Shadow spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
- Do kogo Ty gadasz ? – Spytała Perrie.
Domyśliłam się, że to duch.
- Stójcie – Powiedziałam i podbiegłam bliżej. Powtórzyłam
pytanie – Kim jesteś?
- Waszą zgubą – Zaśmiała się i zniknęła.
- Mamy problem. – Odpowiedziałam i odwróciłam się do
zdziwionych kompanów – Ja idę przodem, Shadow po mojej prawej a Perrie po
lewej. W środku idzie Saris. Zgodzili się. Nie chciałam by ktoś z nas zginął.
Nagle dotarliśmy do jaskini podziemnej. Przepływała tam przez sam środek rzeka
rtęci.
- To ich nora widocznie – Perrie zwiedzała z zaciekawieniem ową
jaskinię.
- Czyli mogą być ich nawet setki przez tą rzeczkę – Shadow spojrzał
na mnie. „Co teraz…” pomyślałam. Nagle usłyszeliśmy kroki.
-Schowajcie się. Ja dam radę – Warknęłam cicho. Wszyscy
posłusznie wykonali rozkaz. W głębi tunelu zauważyłam dwa wilki rtęci.
Spojrzały na mnie i od razu zaatakowali. Stworzyłam z ziemi
wilki podobne do mnie. Jedna bestia zdezorientowała się całkowicie. Skoczyła na
jednego z nich i gdy tylko zatrzasnął kły
- wilk z ziemi wszedł do żołądka wilka rtęci. Ten się udusił i skonał.
Gdy przyglądałam się temu widowisku kompan zdechłego wilka rzucił się na mnie.
Nie zdążyłam zareagować i ugryzł mnie w szyję. Czułam jak ucieka ze mnie cała
energia. Uratował mnie Shadow. Odepchnął wilczura i zgładził go. Wstałam i
podziękowałam mu. Myślałam, że to koniec jednak… myliłam się. Z nieznanego mi
powodu zemdlałam. Gdy ocknęłam się zobaczyłam wszystkie wilki z watahy Aoime.
Leżały bezbronne. Spojrzałam na Shadow’a. Miał rozcięte skrzydło. Na jego łapie
zobaczyłam rtęciową „bransoletkę”. Nie wiedziałam co ona oznacza. Miałam ochotę
się do niego przytulić. Nie wiedziałam co teraz z nami będzie. Wiedziałam
jedno, że jak tak dalej pójdzie nigdy się stąd nie wydostaniemy
Spojrzałam na łapy innych wilków. Miały takie same kajdany
jak Shadow. Jedynie ja nie miałam… zaskoczyło mnie to. Nagle wszedł wielki, potężny
wilk rtęci. Spojrzał na mnie i rzekł:
- Obudziłaś się w końcu. Chodź.
Nie wiedziałam dokąd
mnie zabiera. Szłam za nim posłusznie. Nie chciałam jakichkolwiek kłopotów.
Weszliśmy do wielkiej Sali gdzie było około stu wilków owego metalu. W samym
centrum siedział Basior. Gdy ujrzał mnie, od razu zawył, zrobiło się cicho.
Wszystkie wilki oddały hołd bestii stojącej na środku. Ten jednak nie zważał na
nich uwagi. Spojrzał mi w oczy i zapytał :
- Pani godność?
- Kiche. Opiekunka Ziemi. Co Ty nie wiesz kogo łapiesz?!
Wilk zachował się tak jakbym była dla niego ważna. Jednak z drugiej strony
traktował mnie ja poddaną.
- O… Kiche. Pani Ziemi, mamy do Ciebie sprawę.
- Czego chcesz?
- Pomożesz nam zawładnąć wszystkimi ziemiami które leżą w
pobliżu. Jeżeli się zgodzisz nikt nie zostanie zabity.
Nie wiedziałam co robić, chciałam by moi przyjaciele byli
szczęśliwi…
- Zgoda..
Rzekłam przerażona. Wilk był dumny ze swojego dzieła.
Nagle usłyszałam piski z Sali gdzie znajdowały się
uprowadzone wilki. Wraz z „Alfą” rtęci pobiegliśmy tam. Na środku stał Shadow i
kiedy próbował użyć swojej magii, bransoletka zaciskała się mocniej. Lupus
zaczął się śmiać i rzekł :
- Wolisz sobie łapę zmiażdżyć, niż się uspokoić?
Shadow spojrzał na mnie. Nie rozumiał, czemu nie atakuje
Basiora rtęci.
- Kiche, nic Ci nie jest? – Shadow jak zwykle opiekuńczy
spytał mnie Chciałam mu odpowiedzieć lecz wilk metalu zakazał rozmów z
uprowadzonymi a sam odpowiedział:
- Nic jej nie będzie . Ty lepiej uważaj na siebie.
Shadow wyczytał mi w myślach o co chodzi. Nie chciałam patrzeć na watahę mroku ani Shadow’a
więc ruszyłam w stronę „Sali konferencyjnej”. Podeszła do mnie wadera rtęci
popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i powiedziała :
- Chodź oprowadzę Cię skoro masz nam pomóc.
Dzięki Eurece dużo się dowiedziałam. Tu, gdzie przebywałam
było to tylko jedna trzecia watahy. Tym dywizjonem rządził Killed. Pogodziłam
się z losem, skoro mam im pomóc niech tak będzie, tylko aby Aoime była to
ostatnia ofiara.
- Pomagają nam wilki magii ale im lepiej nie wchodź w drogę.
Po paru minutach zostawiła mnie samą. Mogłoby się wydawać,
że mogłabym uciec ale bałam się o istoty żyjące w Forever Young. Postanowiłam
wbrew rozkazom Killeda odwiedzić Shadow’a.
- Spróbuję coś zrobić z tym, wszystko będzie dobrze. –
Zapewniałam go. Jednak ten nie był tego pewny. Przytuliłam go i szepnęłam:
- Bądź dzielny.
Jednak Shadow nie zdążył odpowiedzieć, do Sali wszedł
strażnik Ich. Poznałam go dzięki wilczycy rtęci. Popchnął Shadow’a i kazał mu
iść na przód, w stronę Sali konferencyjnej. Szłam za nimi. Nie chciałam by
Shadow’owi się coś stało. Gdy byliśmy już na środku Sali konferencyjnej
przyszedł Killed. Spojrzał najpierw na mnie, potem na Shadow’a i rzekł:
- Ty masz przymierze z nami więc ja w imię Twoje zabiję tego
nieśmiertelnego.
Oburzyłam się.
- Powiedziałeś, że już nikogo nie zgładzisz.
Stanęłam między Shadow’em a Killed’em. Killed nie wyglądał ja wilk rtęci. Był chudy
ale wysoki. Może był chytry i cwany ale dotrzymywał słowa. Na jego czarnym
futrze ułożone były skrzydła połączone łańcuchami. Widocznie kiedyś żył w
niewoli u innych watah. Wydawałoby się, że wódz takiego dywizjony musi być
doświadczony, a Killed miał zaledwie 3 lata.
- Jak wolisz. – Załamałam się. Shadow był w szoku.
- To zrobimy tak… Zobaczymy który wygra… Ty możesz używać
magii, ja nie wchodzisz w to? – Killed powiedział do Shadow’a.
- Wchodzę.
Zaczęła się bitwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz