Nastał kolejny dzień, przywitałam
słońce jak zawsze, ale tym razem z
wielkim uśmiechem, Ono też uśmiechnęło się do mnie. Postanowiłam pójść dalej,
gdzieś poza horyzont, zobaczyć czy wiosna daje się we znaki jeszcze lepiej.
Szłam długi okres czasu, to co jako duch zobaczyłam, że nie ma uroku –
poprawiałam, oddałam się pracy tak bardzo, że nie zauważyłam, że wchodzę na
nieznane tereny. Zaczęłam obserwować wiewiórki w lesie, było to dość zabawne,
ganiały się o jednego małego orzecha, pożywienie… było dla nich najważniejsze. Szłam
dalej, obserwując każdy zakamarek tego jakże pięknego lasu, było chłodno,
zapach sosen o poranku był fascynujący. Po długim spacerze zobaczyłam polanę,
motyle powitały mnie mile, kwiaty były dorodne a drzewa… były to trzy sosny
stojące w szeregu dokładnie, jak na baczność. Stanęłam pod jedną z nich, było
mi tak dobrze, że nie zwracałam uwagę na otoczenie. Aż nagle, wyczułam
zbilżającego się wilka, jednak jak zawsze… było za późno na obronę. Wilk duży i
silny przycisnął mnie do ziemi.
-Co Ty tutaj robisz? – Rzekł złowrogim
tonem. Spojrzał na mnie a ja próbowałam się uwolnić, jednak… na marne.
- Puść mnie to się dowiesz ! –
Warknęłam na wilka lekkim jakże tchem. Ten jednak tego nie uczynił.
- Najpierw odpowiesz a jak nie to
Cię zabiję, więc jak ? – Basior był nieugięty.
- Zwiedzam a co nie wolno? –
Leżałam spokojnie, wiedziałam, że teraz od niego zależy czy chce walczyć czy
nie. Jednak brakowało mi krwawej zabawy. Wierzba wypuściła łodygę i zaplątała
ją wokół gardła przeciwnika. Udało mi
się uwolnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz