Podczas, gdy reszta była zajęta, ja się wymknęłam cichutko tak, że nikt nie zauważył mojego braku, jednocześnie otuliłam się tarczą niewidzialności. Pobiegłam na teren watahy, przy okazji zgarniając moje pozostałe wilki, które uciekły wcześniej, jak je prosiłam.
Owszem Lupusy były niemałym problemem, ale ja miałam też swoje, czyli mała liczebność watahy. Miałam zaledwie dwóch członków oprócz mnie. Może kilometr, albo dwa zapolowałam z moim stadem, aby zdobyć zapasy. Pracowaliśmy tak, przez całą godzinę zdobywając i transportując pożywienie. W końcu dałam im znak, aby zaprzestali tych działań. Jakiś szósty zmysł kazał mi pobiec kilkaset metrów dalej od jaskini.
Spotkałam tak waderę białą jak śnieg.
-Jestem Agza, dołączę do Watahy Światła.
-Jestem Alfą Watahy Światła i chętnie cię przyjmę, ale teraz nie jest tu zbyt bezpiecznie, mamy problem z Lupusami.
-Niebezpieczeństwo stało się już dla mnie chlebem powszednim- uśmiechnęła się nieznacznie.
-Dla mnie też- odparłam. -Jem je na śniadanie, na obiad jest doprawione śmiertelnym wyzwaniem.
Wróciłam do reszty z mojej watahy i oznajmiłam.
-Poznajcie Agzę, od teraz należy do Światła.
-Aha.- Odparła Natasza.- Musimy się śpieszyć, niedługo przybędzie reszta, a i tak mam złe przeczucia.
-Ja też -zgodziłam się- i pobiegłam na czele naszej czwórki w stronę jaskini.
Na szczęście dotarliśmy bez przeszkód, jednak, gdy wyjrzałam pięć minut później w oddali rozbłysł metaliczny błysk. Na szczęście, że reszta wilków podróżowała grupą, inaczej każdy z nich stałby się prędzej czy później ofiarą. Tutaj, mimo ochronnych barier, którymi wzmacniałam jaskinię nie czułam się do końca bezpieczna. Całe szczęście, że był ten dziwny tunel, zawsze jakaś droga ewakuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz