Miałam jakieś dziwne wrażenie, że ktoś złożył pocałunek na mych ustach, z trudem (i niechęcią) wybudziłam się z letargu i spostrzegłam Scythe'a, a zaraz potem kawałek udźca, jak miło, śniadanie. Wstałam z jękiem, a moje kości wydały dziwny gruchot.
Gdy zjadłam, obudziłam Minsa, Aurorę i Meyrin. Ruszyliśmy na Polanę Pojednania. Nienawidziłam zimowych poranków, były monotonne, zimne i nijakie.
Shadow, mistrz arogancji bezczelności, spóźnił się, fascynujące. Westchnęłam lekko, nim zjawił się Ares, kolejny idiota, uroczo. Nie to, że nie lubię Shadow'a, ale irytuje mnie ciut swym zachowaniem, sądzi, że jest panem wszechświata.
-No to pokazać Wam, nędzne wilczki drogę do Ludzkiej
Postaci? – Zapytał z uśmieszkiem na twarzy.
-Sam jesteś nędzny!- Głośno odfuknął Scythe, pysk mu się pomarszczył. Z twarzy
patrona zniknęła już ta pewność siebie, zamiast niej zagościł na niej szok.
-Nie pozwalaj sobie, Shadow'a jeszcze toleruje, bo mam powody ale Ciebie nie
NĘDZNY WILCZKU.
-Powrócił ironiczny uśmieszek.
-Chodźcie za mną, pokażę wam drogę.- Powiedział tajemniczo i ruszył naprzód, fałszywe bóstwo.
Przymknęłam powieki, a gdy je otworzyłam z powrotem, znajdowałam się... czy to możliwe? W raju, jeśli wiecie o co mi chodzi. Po drugiej stronie, tam, gdzie jest lepiej.
Zamrugałam, by rozwiać wątpliwości, tak, chmury były puszyste i unosiły całą naszą gromadę, to było niesamowite. Było tu też w jakiś sposób ciepło. Tak... radośnie?
Ares zawrócił wierzchowca i rzucił na odchodne.
- Idźcie ciągle na wschód, proście o pomoc pegazy, unikajcie gryfów i innych stworów, które czyhają na wasze wnętrzności. Po drodze czeka na was wiele niebezpieczeństw i zagadek. - Uśmiechnął się ironicznie i zniknął.
Fantastycznie.
Szliśmy luźną grupą, każdy był oszołomiony i nie wiedział co się dzieje. Drogę zastąpił nam centaur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz