Nie wiedziałam co mam myśleć, szczególnie o Artemidzie. Jakoś nie 
wierzyłam w jej wizytę. ,,Pewnie mi się coś przewidziało. Nieważne. 
Jutro pójdę sprawdzić to miejsce, gdzie widziałam boginię" myślałam. Po 
krótkiej chwili zasnęłam. 
 Wstałam dość 
późno, i jak zwykle nikogo w jaskini nie było. Czułam jakby moja wataha 
mnie unikała. Albo po prostu nie chcieli mnie budzić i sami poszli na 
polowanie. Ja natomiast postanowiłam zrobić to co postanowiłam zrobić 
poprzedniego dnia - udać się na polankę. Na dworze robiło się coraz 
zimniej, a co oznaczało  szybkie nadejście zimy. Szczerze to nie lubię 
zimy, szczególnie przez ten śnieg. Gdy dotarłam na polankę zauważyłam 
zabitą sarnę w której tkwiła strzała. Podeszłam do zwierzęcia, które po 
woli zaczynało gnić. Nie miły widok. By upewnić się, czy strzała jest 
prawdziwa dotknęłam jej. Strzała pękła i rozsypała się na tysiące 
kawałeczków, które rozprysły się na całej polance. Zaskoczyło mnie to. 
Po strzale została mała karteczka, którą podniosłam. ,, Może tam będzie 
ukryta zagadka?" pomyślałam i obejrzałam cała kartkę, ku mojemu 
zdziwienia kartka była pusta. Ech... Nie ucieszyło mnie to,chciałam już 
mieć tą zagadkę z głowy. Biorąc karteczkę ze sobą udałam się na moje 
ulubione miejsce wypoczynkowe - czyli do wulkanu rozpaczy. A tymczasem 
robiło się coraz chłodniej. Dlatego tuż przy wulkanie rozpaliłam sobie 
małe ognisko, przy którym miałam zamiar się ogrzać. Trochę to pomogło 
ale tylko trochę, bo nadal było mi strasznie zimno, aż nie zauważyłam że
 zaczął prószyć śnieg. ,,Oby tylko  nie zgasił ogniska" przemknęło mi 
przez myśl. Nie zauważyłam, ze upuściłam karteczkę, a opadła ona obok 
ogniska. Z początku chciałam ją podnieść, lecz po chwili uznałam że nie 
ma sensu podnosić jej. Niech spłonie, był to tylko zwykły kawałek 
papieru. Przyglądałam się mu jak zaczynał płonąć. Nie miałam nic 
ciekawszego do robienia niż obserwowanie ogniska. Przypatrując się 
kartce zauważyłam, że coś na niej zaczyna widnieć, kształtem 
przypominającym litery. Błyskawicznie wyciągnęłam ją, chcąc przeczytać 
tekst. Ale tam nic nie było, czyżbym miała przewidzenia? Nie to nie 
możliwe. Może to ogień wpłynął na pojawienie się wiadomości, dlatego 
wziewam kartkę nad ogień. Na karteczce zaczęły pojawiać się litery, a 
potem słowa, które brzmiały: ,,Nie ma płuc, chociaż bez powietrza się 
dusi." 
 Czyli to była ta zagadka. I teraz 
miałam ją rozwiązać. Ciekawe jak potem przekazać odpowiedź do Artemidy, 
ale zanim to się stanie muszę rozwiązać zagadkę. Pierwszą rzeczą jaka 
przyszła mi na myśl to była ryba, ale w głębi duszy wiedziałam ,że to 
nie jest poprawna odpowiedź, dlatego zaczęłam się dalej zastanawiać, 
cały czas patrząc na palące się przede mną ognisko. Obserwowałam każdy 
płomień, który starał się jakby zbić się jak najwyżej nieba, ale nie 
mógł. I wtedy mnie olśniło, znałam już odpowiedź na zagadkę. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie, i będąc pewna ze bogini mnie usłyszy, 
powiedziałam: 
- Odpowiedź na zagadkę to ogień.Ale nic się nie stało. Czyli musiałam dać złą odpowiedź. Spojrzałam się na kawałek kartki, który teraz leżał po mojej lewej stronie, z daleka od ogniska. Zaczął on płonąć, w tej samej chwili gdy ognisko zgasło. Szybko wstałam i zaczęłam wracać do jaskini, nie zauważyłam wcześniej że była już noc. Odchodząc z miejsca poza wulkanu, ostatni raz spojrzałam na kartkę, która kończyła się palić. Nagle z kartki wybuchnął wielki płomień, a ja usłyszałam tylko głos Artemidy: - Gratulacje z powodu rozwiązania zagadki. Nie sądziłam że tak szybko ci się uda. Po czym głos umilkł, tak szybko jak się pojawił, a ogień z kartki zgasł.  | 
      |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz