piątek, 19 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) Od Scythe'a


Odwróciłem się tyłem do Maglora. Czułem złość, sam nie wiem dlaczego. Te rośliny dziwnie na niego działały. Na mój krzyk odpowiadał śmiechem, nie widział w tym nic złego, zawiodłem się.
Chciałem już wyjść poza kopułę i wracać do Forever Young, ale kiedy szykowałem się do przeskoczenia przez barierę usłyszałem głos Aoime:
- Scythe, gdzie jesteś? Musisz przyjść jak najszybciej do jaskini powietrza!
Odwróciłem się, w sumie bezcelowo, bo to był głos w mojej głowie. Nie wiedziałem, czy to było coś urojonego, czy może właśnie Aoime porozumiewa się ze mną za pomocą umysłu.
- Aoime? Czy to Ty? Jak to możliwe? – Odpowiedziałem myślami we własnej głowie.
-Tak, to ja Skarbie. Jesteś moim partnerem, czyli awansowałeś na alfę watahy mroku.- Usłyszałem odpowiedź. – To oznacza, że od teraz możemy się mentalnie porozumiewać.- Dodała po chwili.
Ucieszyłem się. Przyznam szczerze, że jestem zielony w sprawach pozycji w stadzie, nie spodziewałem się, że gdy będę chodzić z Aoime, to jednocześnie będę miał wyższe stanowisko. Nie zastanawiałem się długo, zostawiłem Maglora samego, w sumie to nawet nie widziałem gdzie był. Wyskoczyłem z kopuły i zastałem ogromną warstwę śniegu. Zapadłem się, ponieważ puch był miękki i sięgał mi po szyję. Wkurzyłem się, bo miałem szybko dotrzeć do watahy powietrza, a tutaj takie zaspy … dodatkowo byłem na kompletnym odludziu. Determinacja dała mi się we znaki, zacząłem się przedzierać przez śnieg za pomocą długich susów. Szybko się zmęczyłem, ale nie dałem za wygraną. Osta formietnio byłem w dobrej. Skacząc przez śnieg czułem się jak jakiś renifer. Po kilku godzinach gramolenia się przez ogrom białego szaleństwa dotarłem do Forever Young. Tutaj było mniej śniegu, więc poruszanie się nie sprawiało większych problemów. Wkroczyłem do krainy od strony terenów watahy światła. Bardzo zapuszczone miejsce, widać że nikt o nie nie dba. Dobiegłem truchtem do rzeki. Była bardzo szeroka, ale na całe szczęście zamarznięta. Śnieg przestał już padać. Słońce świeciło mocno, śnieg mienił się jakby był posypany srebrnym brokatem.
Wkroczyłem do centrum i usłyszałem kolejny komunikat od Aoime:
- Gdzie jesteś?!- Przemówiła zdenerwowanym głosem. Po chwili jednak złagodniała i dodała: -Przepraszam, po prostu się martwię. Czy Coś się stało? Długo Cię nie ma.
- Jestem już w centrum.- Odpowiedziałem po chwili namysłu.
-Czekamy na ciebie.- Wesoło odpowiedziała wadera.
Zacząłem biec w stronę jaskini. Po drodze podziwiałem piękne widoki. Nawet przestało mi być zimno przez to ciągłe bycie w ruchu. Droga od kopuły do centrum Forever Young trwała 3 godziny. Przy odpowiednich warunkach atmosferycznych z pewnością zajęłaby mniej.
Cały mokry i zziajany wpadłem do Jaskini Czterech Wiatrów, gdzie czekali na mnie Aoime, Kiche i Shadow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz