poniedziałek, 29 kwietnia 2013

(Wataha Mroku ) od Lovley Loyal


]Słońce świeciło mocno mimo zimy...
Coraz bardziej chciało się pić...nagle Kondro padł.
- Kondrakar dalej! Nie poddawaj się zaraz znajdziemy coś do picia.- pomogłam mu wstać mimo ,że sama ledwo stałam na ziemi.
- Już nie mogę...wody...chcę pić...już nigdy nie zeżrę ogra... za co go musiałem jeść! błe strasznie był słony!- narzekał
- Ja też nie wiem co mnie zmusiło do zjedzenia tego śmierdziela...- obrzydziłam się
Jakoś wstaliśmy... nagle Kondrakar jakby dostał super siły podniósł uszy i pobiegł w stronę krzaków.
Za nimi była rzeka! Nareszcie!
- Brawo Kondro znalazłeś rzek...-zaczęłam lecz się zdziwiłam ,bo wskoczył do wody i płynął w dal na dodatek zmienił kolor futra jak zaczarowany !
Z wody wypłynęła daleko od lądu dziewczyna i zaczęła śpiewać!
No nie syreny! Wskoczyłam do wody za nim i krzyczałam ,by wracał lecz on śpiewał razem z nimi
- Och moja śliczna! Kocham cię na zawsze i nic mi nie przeszkodzi...
- Kondro wariacie zatkaj se uszy!!!!- krzyczałam na marne one już szykowały pułapkę na Kondrakara...
Zanurzyłam się pod wodę... miałam złapać Kondra za łapę i wyciągnąć na brzeg lecz zrobiła to ze mną syrena!!!
Wciągnęła mnie głęboko Kondro dalej płynął...
Ugryzłam ją i pokazałam kły ona zrobiła to samo! Chwileczkę to te brzydule mają kły?!
Pora na niewidzialność...syrena się zdezorientowała nie wiedząc gdzie jestem... niestety zdradziła mnie rana po jej szczęce...kropla krwi wystarczyła by mnie wykryła.
Na szczęście zdążyłam złapać Kondra i z nadzwyczajną prędkością wypłynęłam na powierzchnię i ruszyłam w stronę brzegu.
– Śliczna znajdę cię choćbyś mnie miała zostawić...odnajdę!- śpiewał dalej zaczarowany śpiewem syreny Kondro. Przywiązałam go mocno do drzewa...i zatkałam uszy liśćmi, wreszcie się zbudził...
- Co? Gdzie moja Sunshine...gdzie ja jestem i czemu związany?!- zdziwił się i wrócił do swojego kolory futra
Odwiązałam go i poszliśmy się napić wody, wściekłe syreny ,że nie mogły zaczarować Kondra odpłynęły.
- Trzeba iść dalej, jesteśmy już blisko czuję to!- powiedziałam i poszliśmy dalej...
Rana mi się lekko zagoiła , przynajmniej nie leciała już krew i mogliśmy iść spokojnie i równym tempem ,bo ja i on kuleliśmy na nogę. Po paru godzinach stanęliśmy przed ogromną fortecą...
Popatrzyliśmy na siebie wesoło i weszliśmy do sierodka.
Przejście było zamknięte jakby ścianami
z kolców złączonymi ze sobą...nie było jak przejść.
- I co teraz? Nie ma przejścia...- zmartwiłam się
Kondro zaczął się rozglądać…
- Love pomórz mi to zetrzeć... – pomogłam mu, na ścianie pełnej kurzu był jakiś napis w obcym mi języku
- Co to za napis?- zdziwiłam się
- Pisze tu :
,,światło będzie twym przewodnikiem’’ o co w tym chodzi?
Hej czy my właśnie świecimy?! – nagły blask oświetlił nam futerka
Na ścianie zobaczyłam linię... Kondro za nią poszedł ja za nim.
Doprowadziło nas to do dźwigni natychmiast ją pociągnęłam w górę...
Otworzyło się kolczaste przejście i szybko przez nie przebiegliśmy tam zastaliśmy resztę wilków też świecili...sala w której byliśmy była ogromna, ze złocistymi i białymi ścianami ,na środku był tron ,a na nim starzec...Kondro zdziwił się ja także… Zauważyłam Minsa, był z Zefirem na ramieniu… zagadałam.
- Mins… milo cię widzieć.- odwrócił się zdziwiony
- Love! Ty tu? Skąd?- zapytał, Zefir się wnerwił
- Tęskniłam za tobą… ty jedyny ze mną chciałeś rozmawiać ,no oprócz oczywiście Aoime… lecz dla mnie ty się liczysz.- odpowiedziałam patrząc mu z miłością w oczy… wzruszył się i chyba zarumienił ,bo schylił głowę
- Love… ja… nie wiem co mam powiedzieć…- wyjąkał jakoś
- Nie musisz… kocham cię.- przytuliłam go
Zaniemówił… był dziwnie szczęśliwy. Gdy doszliśmy do jakiegoś korytarza szlam kolo niego ,kolce znów wychodziły ze ścian… na szczęście nic się nie stało nikomu. Po wyjściu z fortecy przed nami było mnóstwo stworzeń… jednak to chochliki zaprowadziły nas do Forever Young…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz