Coś przebiegło przed jaskinią, nakazałam pozostałym zachować spokój i poszłam stawić czoła niebezpieczeństwu.
Spostrzegłam Rapix, która wyglądała na przyłapaną na gorącym uczynku. Postanowiłam to wyjaśnić.
-Co Tutaj robisz o tej porze? - W spojrzeniu, którym jej rzuciłam była pogarda.
-Przepraszam za wtargnięcie na twój teren, ale muszę już iść. - powiedziała w pośpiechu, pewnie się gdzieś spieszyła.
Krzyknęłam za nią.
- Rapix, czekaj!
Wilczyca potulnie się zatrzymała, a ja zaczęłam ją wypytywać.
- Gdzie idziesz?
-Nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, coś ciągnie mnie tam skąd pochodzę,
coś mnie woła, wybacz spieszę się.
Wadera pobiegła za nią, zaczęłam za nią biec, by ją dogonić.
- Stój! - Wykrzyczałam, podbiegając do niej. Po chwili dodałam: - Nie puszczę Cię samej. Idę z Tobą.
Skinęła mi głową. Zaraz, muszę przecież wyznaczyć zastępcę na czas mojej nieobecności...
Wróciłyśmy do Jaskini Zagubionych Dusz. Stanęłam w wejściu z Rapix, wilki zaczęły cichutko powarkiwać. Uciszyłam je.
- Ruszam w podróż, nie będzie mnie kilka dni, podczas mojej nieobecności Mins będzie się wami opiekował. - Powiedziałam prosto z mostu. Uśmiechnęłam się serdecznie i wyszłam.
Maszerowałyśmy hardo, nocne stworzenia wychodziły ze swoich kryjówek. Szłam z głową ku górze, obserwując gwiazdy. W końcu, nie zauważyłam małej skałki i straciłam na chwilę równowagę.
Zaklęłam pod nosem, a Rapix zachichotała.
Coś poruszyło się w krzakach, zastygłam w bezruchu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz