Aoime stawała się przy mnie coraz pewniejsza siebie. Zadziwiające.
Musiałem coś wymyślić by znowu stała się taką jak wcześniej. Silną i odważną waderą, ale 'strachliwą' wobec mnie.
Zaczęliśmy iść w kierunku wskazaną przez małą wróżkę.
Przepuściłem Aoime w drzwiach do sali ze Stwórca, by w razie ona pierwsza umarła a nie ja.
Bo co ja jestem?
Szczur do eksperymentów?
No chyba nie...
Weszliśmy do wielkiej sali. Ściany były śnieżnobiałe, a na nich złotymi literami słowa w łacińskim języku.
na środku stał wielki tron, a na nim siedział stary mężczyzna z szarą długą brodą. Podeszliśmy do niego i skłoniliśmy głowę w geście szacunku.
-Witajcie kochani. Czekałem na Was.
Nic nie odpowiedzieliśmy. Nawet ja milczałem.
-Chcecie mieć ludzkie wcielenia. Dobrze, no więc podajcie mi rozwiązania do swoich zagadek.-Przerwał i zwrócił swój wzrok na mnie. -Shadow'ie? Ty zacznij.
-Moim rozwiązaniem był wiatr. -Odparłem.
-Oh tak, tak. Dobrze, teraz pozostali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz