sobota, 27 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) Od Minsa


Całą noc pełniłem wartę. Nic szczególnego się nie działo. Gdy nastał ranek wyruszyliśmy pośpiesznie. Panowała wesoła atmosfera gdy nagle drogę zagrodziło nam ogro-podobne stworzenie. Wilki rzuciły się na potwora ale stwór nic nie robił sobie z ataków wilków. Wtedy wpadłem na pewien pomysł. Wskoczyłem w krzaki i okrążyłem potwora. Wyczołgałem się dopiero jakieś 2 metry od stwora. Wziąłem rozbieg i wskoczyłem potworowi na plecy. Ten stracił równowagę i upadł. Wilki wykorzystały okazje i gryzły ogra w okolice szyi i boki. Gdy stwór nie żył ruszyliśmy dalej. Gdy maszerowaliśmy przyleciał Zefir.
-Cześć
-No cześć
-Jak wyprawa?
-Jak na razie dobrze.
-Mogę trochę odpocząć na twoim ramieniu?
-Zezwalam
-To świetnie
-Ale jeden warunek
-Wiem mam być cicho
-Dokładnie
Idąc z Zefirem na ramieniu wzbudziłem ciekawość Aurory która akurat przechodziła obok mnie.
-Czy to nie ten gadający jastrząb? - Spytała
-Tak, to on
-Co on tu robi?
-Nie wiem. Tak sobie przyleciał.
-A on ma jakiś zakaz gadania, że tak cicho siedzi?
-Tak
-Ile już siedzi cicho?
-Jak na razie to pięć minut.
-Aha
-Dobra gaduło widzę, że to milczenie ci się nie podoba możesz przemówić.
-No nareszcie. A tak w ogóle czemu mnie nie przedstawiłeś?
-To on ma imię? Spytała Aurora
-Tak. Przedstaw się gaduło
-Nazywam się Zefir.
-A ja Aurora, miło mi poznać
-Myślę, że się polubicie. Oboje lubicie gadać.
-Bez przesady- powiedział Zefir- Nie zawsze gadam
-Jasne- powiedziałem
Rozmawialiśmy sobie tak w trójkę. Dopóki nie zaatakował nas kolejny stwór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz