Miny dziewczyn po moim psikusie – bezcenne. Po tym, jak je wystraszyłem Aoime wtuliła się we mnie mocno … no tak, to całe 3 dni. Jej futro było niesamowicie miękkie. Ta chwila była cudowna, mogłaby trwać wiecznie.
Rapix patrzyła na nas z uśmieszkiem, podobnie Maglor. Aoime zapytała waderę, czy mógłbym iść z nimi, fajny pomysł, co prawda planowałem wrócić do jaskini, ale na dłuższą metę bez Aoime jest mi źle, więc nie protestowałem. Nagle na barku Aoime wylądował ogromny kruk, który od niedawna należał do niej. Maglor patrzył na niego z niepokojem.
- Nie przejmuj się, to kruk Aoime, nasz przyjaciel. – uspokoiłem mojego towarzysza.
Ruszyliśmy w drogę. Była północ, blask księżyca oświetlał nam drogę. Panowała magiczna i tajemnicza atmosfera. W powietrzu unosił się słodki zapach jesiennych kwiatów. Słychać było tylko pohukiwanie sów i delikatny szelest liści powodowany powiewami nocnego wiatru.
Aoime obróciła głowę w moją stronę. Dostrzegłem to kontem oka i popatrzyłem na nią. Uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła mruczeć niczym kocica. Zdziwiłem się na początku, ale po krótkiej chwili sam zacząłem naśladować jej zachowanie. Oboje wybuchneliśmy śmiechem, niemal na cały las. Rapix popatrzyła na nas jak na wariatów, ale my naprawdę dobrze się bawiliśmy. Szliśmy dalej. Aoime patrzyła na mnie słodkimi oczami, ale jej wzrok było dosyć nieobecny. Zamachałem jej łapą przed pyskiem, jednak nie było żadnej reakcji. „ Hej!” Szepnąłem delikatnie zaniepokojony. Wyglądała jakby wciągnęła porządną działkę dobrego zielska. Warknąłem delikatnie i to pomogło wyrwać ją z rozmyśleń. Uśmiechnąłem się.
Podczas wędrówki zaatakował nas niedźwiedź, jednak nie zdążył nawet zadać nam jednego ciosu. Jako samiec stanąłem w obronie Aoime, Rapix oraz naszego ptactwa. Kilka ugryzień tu i tam wystarczyło, żeby napastnik wyzionął ducha. Noc ta bez wątpienia była jedną z najlepszych w moim życiu. Było dużo śmiechu i opowiadań różnych historii i anegdot z naszego życia. Lepiej poznałem się z Rapix i jeszcze bardziej zbliżyłem do Aoime. O świcie byliśmy już na miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz