Wyszłam z jaskini i postanowiłam się przejść, aby przemyśleć wszystkie sprawy, oraz jakoś uporządkować sobie życie, od podstaw takich jak imię do spraw o wiele poważniejszych.
Nazywam się Meyrin i pochodzę (wstaw nazwę watahy, niestety nie znam), o mojej rodzinie nic nie wiem i zaginęłam prawdopodobnie w wypadku w wieku około 2 miesięcy, nie wiem jak udało mi się przeżyć, bo prawdopodobnie wtedy zaczęłam notorycznie tracić pamięć. Prowadziłam pamiętnik, aby wiedzieć kim jestem i co robię, jednak były to dla mnie puste słowa.
Otworzyłam pamiętnik na losowej stronie, aby przeczytać jego fragment...
,,Stałam naprzeciwko Alfy Mroku w Watasze Mrocznych Gwiazd i badałam go wzrokiem.
-Dlaczego chcesz odejść?- Zapytał.- Dlaczego odchodzisz od wszystkich watah?
-Bo się nie przywiązuje- odparłam krótko, starając się uciąć dyskusję, jednak on to zignorował.
-Dlaczego się nie przywiązujesz?- Drążył temat.
-Świat dla mnie ma 12 godzin- mówię beznamiętnie.- Jak mam się przywiązać do czegoś czego nie znam. Co 12 godzin zapominam i znowu wszystkie uczucia są bez znaczenia. Nie wiem co myślałam wczoraj, czy w poprzednim tygodniu, pewnie byłam nawet inną osobą, ale mnie to nie obchodzi., więc co ma mnie tu trzymać?
Nie odpowiedział, a ja po prostu stamtąd odeszłam."
Zamknęłam książeczkę i ją starannie ukryłam, pod skałą, nie była pora na to, żeby się załamywać, rozklejać itd. (chociaż tego nie potrafię) i użalać się nad sobą. Życie to życie i tyle.
Położyłam się na kamieniu, uznając, że jeśli nie wrócę na noc czy dwie do jaskini i reszty watahy nic się nie stanie. W końcu jestem samotnikiem i zawsze radziłam sobie sama.
Pokusa... Znowu chciałam wyjąć pamiętnik i zastanawiać się kim wtedy ja byłam. Czy tamta ja różniła się bardzo od ja aktualnej. Nawet jeśli to były tylko puste słowa w tym ślepym i linearnym języku, który był prostacki, a jednocześnie głęboki.
No i pokusa zwyciężyła. Znowu wyjęłam pamiętnik i czytałam na kolejnej losowej stronie, jednej z pierwszych...
,,Patrzyłam w oczy jakieś wadery, która była Alfą Mroku, a ona powiedziała:
-Jeśli sama tutaj nie zostaniesz, zmusimy cię siłą. Masz duży potencjał, potrzebujemy ciebie- powiedziała beznamiętnie.
-Nie- odparłam.- Nie zostanę. Pójdę dalej, zostawię kolejną watahę. Nic mnie nie zatrzyma nigdzie, dopóki nie rozwiąże tego problemu. Nikt mnie nie zatrzyma- mówiłam cicho i hardo.
-Jesteś pewna?- Zapytała ponuro.
-Pewna- odparłam.- Jak chcesz możesz spróbować.
-Nie rozumiem cię- odparła.- Jeszcze wczoraj byłaś pogodną i szaloną wilczycą z którą niezwykle przyjemnie się gawędziło- zaśmiała się na to wspomnienie.- Nawet uwierzyłam w to, że będziemy przyjaciółkami...
-Ale nie jesteśmy i nie będziemy- urwałam krótko. Nie chciało mi się słuchać jej bezsensów.- Nie mam przyjaciół i nie będę mieć. Zamierzam iść do przodu ciągle sama i sama, będę polegać tylko na sobie i nikim więcej- powiedziałam.
Zaatakowała mnie, jednak bez wahania odparowałam jej cios i z szybkością błyskawicy zaatakowałam raniąc ją w okolice bijącego serca. Zostawiłam ją na pastwę losu, nawet nie wiedząc czy przeżyje. I tak za 12 godzin będzie zaledwie jedną z wielu kartek w moim pamiętniku."
Nie mogłam uwierzyć, że taka wadera, gdzieś chciała zostać na stałe, co prawda rozwiązany został mój problem, ale... Wtedy traciłam cząstki siebie, które nawet po tym, nie miałam nigdy uzyskać. Otworzyłam pierwszą stronę, którą miałam zapisaną:
,,Obudziłam się w wąskim i kamienistym wąwozie. Nic nie pamiętałam z wczoraj, a pisze to, bo mam dziwne wrażenie, że jestem tutaj nie pierwszy raz i że po raz kolejny to zapominam."
Wtedy, czytając to następnego dnia zorientowałam się, że cierpię na jakiś rodzaj amnezji.
,,Jest tutaj zimno i bardzo dużo tutaj śladów zakrzepłej krwi, jestem głodna, boję się i poluję, jednak na początku mi nic z tego nie wychodzi."
Przewróciłam kartkę, następne fragmenty z kolejnego dnia, były bardziej szczegółowo opisane:
,,Nie rozumiem co oznaczają te słowa w tym pamiętniku, to jest mój charakter pisma, jednak nie pamiętam, abym to pisała, a nikogo śladów tutaj nie odnalazła. Udało mi się złapać królika i go zjadłam. Odnalazłam sobie malutką grotę w której aktualnie piszę te słowa. Nie ma tutaj żadnej żywej duszy, mam jednak wrażenie, że sama nie jestem. Duchy? Pewnie koszmary nocne."
I tak dzień w dzień. Dezorientacja, zdziwienie na przebywające kolejne strony, aż wreszcie po około miesiącu opisanego w pamiętniku, spróbowałam się wydostać.:
,,Czytałam kartki pamiętnika niezbyt uważnie, jednak ich monotonia, bardzo mnie przeraziła, postanowiłam się stąd wydostać jutro. Zaczęłam polować, aby zdobyć jakieś zapasy na jutro. Szałas przekształciłam coś w rodzaju tobołka do którego zapakowałam wszystko co było mi niezbędne do przetrwania. Było już późno... Położyłam się spać."
Przerzuciłam kartkę.
,,Czytając ostatnie strony zorientowałam się, że naprawdę jestem tutaj miesiąc i że muszę stąd się wydostać, tak więc wsunęłam głowę w tobołek i wyruszyłam pod górę najmniej stromym szlakiem. Byłam bardzo zmęczona i chciałam porzucić tobołek, jednak miałam dziwne przeczucie, że tylko przez chwilę bym poczuła się lepiej, także ostatecznie wciąż brnęłam, aż do zmierzchu.
Wieczorem była pełnia, na którą patrzyłam... Odpoczęłam może ze dwie godziny i mimo nocy ruszyłam dalej. Uznałem, że światło księżyca jest wystarczające, abym podróżowała w nocy, a kiedy będzie największy upał to sobie odpocznę. Szłam..."
Przerzuciłam kolejne trzy kartki, które dotyczyły wędrówki.
,, W końcu jestem na górze, mimo, że nie pamiętam drogi pod górę, to moje ciało je pamięta, bo mam zakwasy. Idę w stronę jakiegoś budynku, który wygląda na opuszczony. Ma powybijane szyby oraz dużo pajęczyn. Jak dla mnie idealna kryjówka. Uważam, że będzie to idealna kryjówka do czasu, gdy nazbieram kolejne zapasy i wyruszę."
No i tak rozpoczęła się moja wędrówka początkowo od kryjówki do kryjówki, a potem od watahy do watahy. Uniosłam głowę, była pełnia, dokładnie tak jak mojej pierwszej nocy wędrówki. Może to przeznaczenie, że tutaj trafiłam, może tu ma się zakończyć moje życie. Jedno jest pewne nie zawaham się go poświęcić, wypełnię moje obowiązki, tak jak tamta mała obca mi wilczyca która była mną nie zawahała się brnąć pod górę mimo skrajnego wyczerpania. A mogła zginąć, poprawka ja mogłam zginąć.
,,Ale to się nie stało." Usłyszałam głos w mojej głowie. Skąd... Nie umiem słyszeć duchów, więc? Według pamiętnika, mógł to być jeden z objawów dawnej amnezji, że moje wspomnienia są gdzieś zablokowane, wraz z moimi dawnymi osobowościami. I powinny zostać tam zagrzebane, a jednak... Wciąż wyciągam pamiętnik i wracam do tamtych utraconych wydarzeń, tak jakbym chciała usłyszeć ten głos wewnątrz mnie, drugą mnie.
Trzymałam pamiętnik w łapach, dopóki nic nie słyszę w głowie jest dobrze. Równie dobrze słyszenie głosów w głowie może być objawem zwykłego szaleństwa, a ja nie chciałam aby uznali mnie tutaj za nienormalną, której powinno się unikać. Głupio jest sobie psuć reputację na samym początku.
Spojrzałam na księżyc, ale nie zalały mnie żadne wspomnienia... Po prostu zwykły księżyc w pełni.
W mojej głowie znowu była pustka, podeszłam do kamienia i ułożyłam się przy nim. Spędziłam tutaj cały dzień... I uznałam, że nie ma sensu wracać do watahy, Otworzyłam go na pierwszej pustej stronie i napisałam.:
,,Potrafię pamiętać, postanowiłam się zatrzymać w Watasze Mroku w krainie Forever Young. Są tutaj bardzo fajne wilki, jednak wciąż najlepiej się czuję będąc sama. Nareszcie nie jest tak, że z dnia na dzień nikogo nie znam i obce wilki patrzą na mnie jakby mnie znały. Niestety wspomnień odzyskać mi się nie udało, jednak mam takie chwilę... W których już prawie je mam, ale te starania spełzają na niczym. I słyszę głosy. Jestem teraz Meyrin z Watahy Mroku i nie zamierzam się stąd ruszyć."
Pisząc ostatnie zdanie się zawahałam, tak naprawdę nawet nie wiem, czy tak naprawdę mam na imię Meyrin, jednak to było dla mnie pierwsze imię, które mi się ze mną skojarzyło, więc je sobie zostawiłam.
Napisałam kolejne słowa...
,,Dom to było coś, czego nigdy nie dane było mi poznać. Przyjaciela również nie mogłam znaleźć no, bo nigdy go nie pamiętałam następnego dnia, nigdy go nie znałam."
To zdanie było podsumowaniem mojej całej potrzeby tułaczki od watahy do watahy, oraz podsumowaniem całego mojego dotychczasowego życia. Teraz zaczynam nowe życie, drugą część mojego pamiętnika.
,,Nowe życie" zrobiłam zakładkę i umieściłam ją na pustej kartce, obok mojego ,,podsumowania" z mojego ,,starego życia".
-Nowe życie- wyszeptałam i się uśmiechnęłam, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zamknęłam poprzedni rozdział, pozwalając życiu toczyć się dalej. To był koniec i zarazem początek wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz