sobota, 13 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

Oczekiwałam Rapix, strasznie długo jej nie było, zaczynałam się martwić. Akurat wtedy wyłoniła się postać, na początku drobny zarys jej duszy, który nabierał koloru. Cała skąpana była we krwi i wyglądała strasznie. Podbiegłam do niej, zauważając jednocześnie, że nie ma skrzydeł.
- Gdzie Twoje skrzydła?! - Byłam w totalnym szoku, jak... przecież...
Scythe postanowił zachować spokój, chociaż w jego oczach wyraźnie było widać zdziwienie.
 -Rapix, czy wszystko w porządku?
-Tak, jest dobrze. Jestem w lekkim szoku.- Powiedziała chłodnym głosem bez żadnego wyrazu. – Wracajmy do domu.- Dodała po chwili.
Rapix nie wyglądała dobrze, więc postanowiliśmy ją podtrzymywać, raz, że by nas spowalniała, a dwa, że no cóż, nie chcieliśmy, żeby zasłabła po drodze. W dodatku wątpiłam, że sama da radę się dźwignąć na nogi. Tak naprawdę, podczas całej drogi powrotnej rozmyślałam, jak przywrócić Rapix skrzydła.  Scythe zauważył, że jestem zmartwiona.
- Co się stało?
-Myślę nad tym co zrobić, żeby przywrócić Rapix skrzydła … musi być jakiś sposób.
W tym momencie poczułam wyraźnie, jak krew pulsuje w moich żyłach, a energia krąży po całym ciele. Chciałam się temu sprzeciwić, ale nie mogłam. Gdy się sprzeciwiałam, bolało. W końcu poddałam się. Widziałam podwójnie, teraźniejszość i przyszłość, później połączyły się, a Rapix miała skrzydła. Następnie pokazał mi się Shadow. Ha! Już wiedziałam. Gdzieś tam w tle, w mojej wizji przyglądała mi się Nemezis, odliczając czas. Nie wiedziałam jeszcze, co to oznacza, ale nie mogło znaczyć nic dobrego. Zapragnęłam wybudzić się z letargu.
Odzyskałam panowanie nad własnym ciałem, wstałam i otrzepałam się z brudu. Poczułam rosnącą radość, że znam rozwiązanie problemu Rapix.
- Mam! - wykrzyczałam. - Już wiem, co zrobić. - Zaczęłam piszczeć, a następnie zataczać małe kręgi jak oszalały królik, który właśnie wstąpił do gotyckiej sekty. Sierść pozlepiała mi się od brudu, oraz pogody, lecz teraz pozlepiana sierść podskakiwała we własnym tańcu zwycięstwa.
Scythe położył mi łapę na barku, jednocześnie uspokajając mnie.
- Zdradzisz nam? - Uśmiechnął się tajemniczo.
- Musimy znaleźć Shadow'a. Później będę musiała odnaleźć Nemezis. Ruszajmy.
Droga powrotna zajęła nam mniej czasu, niż się spodziewaliśmy i o zmroku stanęłam przed Jaskinią Zagubionych Dusz.
 Weszłam do Jaskini, wilki przywitały mnie radosnym wyciem. Posłałam im promienny uśmiech i opadłam z sił. Nie dane było mi cieszyć się domem, gdyż podeszła do mnie Aurora.
- Aoime, Shadow czeka na zewnątrz. - Zawiesiła się na chwilę. - Dodatkowo, jest u nas pewna wadera, chciałaby dołączyć.
- Zaraz się nią zajmę, odpocznij, dziękuję za troskę.
Uśmiechnęła się z ulgą i ułożyła w swoim kącie. Z westchnięciem i wyraźnym niezadowoleniem  wstałam i skierowałam się w stronę wyjścia. Kilkanaście metrów dalej siedział Shadow, a obok niego Kiche. Wyglądali razem tak słodko. Chociaż zdziwiło mnie to, że Shadow postanowił się jakkolwiek związać.
- Czego chcesz? - Usiadłam, ponieważ siły zupełnie mnie opuściły. Basior wpatrywał się we mnie rozwścieczony.
- Gdzie jest Rapix? - Warknął.
- Nie umiesz upilnować swoich wasali? Jest tam, w Jaskini. - Zrobiłam parę wdechów i wydechów, złagodniałam. - Odwaliła dziś kawał dobrej roboty, niestety... Straciła pewien ważny element. Będę potrzebowała Twojej pomocy, by jej go zwrócić.
Bez słowa wstał i podążył za  mną. Ulżyło mi, że nie zaczął pyskować. Weszliśmy do jaskini, gdy basior spostrzegł Rapix, zatkało go.  Myślałam, że zaatakuje mnie słownie bądź... fizycznie. Wtedy byłoby gorzej, jednak on podszedł dumnie do Rapix, nakazał mi podejść, Kiche także. Pomagałyśmy mu przy zaklęciu, które miało zwrócić waderze skrzydła.  Gdy było po wszystkim, a Rapix odzyskała skrzydła, basior wraz z Kiche wyszli, a ja pozwoliłam Rapix przenocować u nas. Rano postanowiłam zająć się Meyrin, opadłam wyczerpana na ziemię, a powieki same się zamknęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz