Po nieprzyjemnym spotkaniu z Matrixem chciałam chwilkę odetchnąć. Poleciałam więc nad Rzekę Snów. W mojej głowie usłyszałam jakieś szepty. "Perrie", "Chodź tutaj", "Chodź do mnie szybko". Nie wiedziałam kto to, bałam się, bałam się niezmiernie. Może ktoś chce skrzywdzić moją siostrę lub Danielle ? Musiałam mieć się na baczności. W pewnym momencie zboczyłam z tematu. Zaczęłam rozmyślać o terenach mojej starej Watahy. Nie ma opcji abym tam poleciała. Muszę zostać z moim stadem. Muszę się nimi zająć, zaopiekować. Kasta napewno poradziłaby sobie z nimi lecz nie chcę ryzykować.
-Perrie, co się stało? Dlaczego siedzisz tutaj sama ? - znikąd pojawiła się moja patronka Hera.
-W mojej głowie słyszałam dziwne szepty, nie wiem kto to. - powiedziałam przerażona. - To nie byłaś ty ?
-Nie, to nie ja. Nie bój się. Czasem takie głosy wpadają do głowy. Może to coś z przeszłości ? - spytała.
-Moja przeszłość nie jest zbyt kolorowa, wolę o niej nie myśleć. - sapnęłam smutno.
-Ja będę znikała. - powiedziała.
-Dziękuję za wizytę. Dozobaczenia Hero ! - krzyknęłam.
Moja patronka zniknęła. Lecz ja nie mogłam sprawić aby te głosy zniknęły z mojej głowy, bałam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz