niedziela, 28 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Centurii

Obudził mnie któryś z alf i powiedział że musimy już ruszać.Gdy tak szliśmy zagadała do mnie Aurora.
- Witaj - powiedziała.
- Hej - powiedziałam - Ty jesteś?
- Jestem Aurora - skłoniła się wesoło - Ty Centuria, tak?
- Owszem
- Chcesz sobie porozmawiać?
- O czym?
- Nie wiem - przyznała - Pewnie mamy jakieś wspólne zainteresowania.. co nie? - spytała.
- A co lubisz robić?
- Uwielbiam patrzeć na gwiazdy..
- Zaraz! - powiedziałam szybko - Ty jesteś ta z watahy Mroku, ta od gwiazd, nie? Po niewoli u lupusów, tak się ucieszyłaś z powrotu na wolność, że biegnąc na dwór, żeby sobie popatrzeć na niebo, uderzyłaś w sklepienie jaskini?
- Eh - jęknęła - Dawno nie nie prawda... Ale tak, to ja.
- Ponoć jesteś trochę - postukałam się w głowę i gwizdnęłam.
- Serio? - spytała zdziwiona - Uważasz, że jestem kopnięta?
- Nie... ale przypuszczam, że to może być prawda, nie?
- Może trochę... wpadam w stan depresyjny gdy nie widzę gwiazd..
- Ale twój żywioł to iluzja, więc co ty masz do gwiazd? Czemu je tak lubisz?
- Bo jestem sierotą, i opiekowała się mną babcia, która kochała gwiazdy. No i kiedy umarła, jakoś te gwiazdy mi ją przypominają...
- Rozumiem - pokiwałam głową.
- A ty czym się interesujesz?-gdy zadała to pytanie podeszła do nas nieznajoma wadera.Zeczełyśmy z nią rozmawiać, apotem odpowiedziałam Aurorze na pytanie.
-Czasem też patrze na gwiazdy....Ale zanim do was dołączyłam podróżowałam z bratem.
-A co się znim stało?
-Pare dni przed dołączeniem do watahy powietrza szłam znim przez las.Gdy nagle jakieś wilki nas zaatakowały.Bronił mnie i kazał mi znaleść watahę.-przerwałam i zaraz dodałam-To jest najgorsze że niewiem czy przeżył tą walkę.
Aurora niezdążyła nic powiedzie bo wtedy Shadow krzykną że jesteśmy przed wielkimi drzwiami.Weszliśmy do środka.Nagle Aoime krzyknęła żebyśmy biegli.Biegłam najszybciej jak mogłam.Gdy byliśmy już bezpieczni ruszyliśmy dalej.Aoime kazała nam iść za nią i za małą wróżką.Weszliśmy do wielkiej sali. Ściany były śnieżnobiałe, a na nich złotymi literami słowa w łacińskim języku.Na środku stał wielki tron, a na nim siedział stary mężczyzna z szarą długą brodą. Podeszliśmy do niego i skłoniliśmy głowę.Wtedy przemówił.
-Witajcie kochani. Czekałem na Was.
Wszystkie alfy po kolei podały odpowiedzi, a stwórca przytakiwał za każdym razem. W końcu wstał i rzekł donośnym, oficjalnym głosem:
- Od teraz, gdy tylko zechcecie, możecie używać ludzkiej postaci, którą sami sobie wybierzecie, ale uwaga, możecie wybrać jej wygląd tylko raz, dodatkowo, postać nie może służyć do złych celów.Uniósł ręce ku górze na co wszystkie zebrane wilki zaczęły się świecić.Nad każdym osobnikiem pojawiła się złota aura.Nagle do środka wpadła jakaś wadera z ....chyba Kondrakarem.Znowu stwórca przemówił:
- Nie próbujcie teraz swojej nowej postaci, jest nietrwała i łatwo może ulec zniszczeniu, wypróbujcie ją, jak już będziecie w waszej krainie, w drodze powrotnej trzymajcie się chochlików, bowiem będziecie wracać inną drogą. Żegnajcie, kochani. - Po czym wskazał drzwi.
Gdy znaleźliśmy się za drzwiami, niektórzy skakali i piszczeli z dzikiej radości.Wyszliśmy ze świątyni, czekały na nas chochliki, które poprowadziły nas w drogę powrotną.
~Ciekawe o co chodziło z tą moją wizją?Może to się nie wydarz?~Pomyślalam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz