Obudziłem się wczesnym rankiem. Wszyscy jeszcze spali ale nie było 
Aoime. Wiedziałem, że wróci więc poszedłem w głąb jaskini bo część gdzie
 wilki śpią to tylko część centralna. Szedłem już tak dłuższą chwile gdy
 nagle zobaczyłem stos kamieni które zagradzają drogę nie chciałem ich 
niszczyć gdyż wszyscy jeszcze spali no i nie wiedziałem co jest po 
drugiej stronie. Zmieniłem się w węża i prześlizgnąłem się między 
skałami. Gdy byłem po drugiej stronie znów zmieniłem się w wilka i 
kontynuowałem penetracje. Znalazłem rzeczkę która płynie w głąb jaskini.
 Jednak musiałem wrócić gdyż chodziłem po tym tunelu dobrą godzinę lub 
dłużej.  Gdy dotarłem do skał zagradzających drogę zmieniłem się w węża i
 znów prześlizgnąłem się między skałami. Gdy dotarłem do części 
centralnej jaskini Aoime właśnie wchodziła do jaskini. Gdy wszyscy już 
wstali Aoime rozpoczęła naradę.
-Wyruszam w podróż i nie będzie mnie przez kilka dni. Pod moją nieobecność Mins będzie się wami opiekować.- powiedziała
Uśmiechnęła się i wyszła 
-No to co robimy?- spytał Szawa 
-Możemy iść na polowanie- odpowiedziałem 
-Dobra-odpowiedziała wataha
Maszerowaliśmy w rozsypce przez las. Nagle ujrzałem dużego łosia. 
Zwołałem watahę i ustaliliśmy strategie. Moim zadaniem było zagonienie 
łosia w miejsce gdzie czeka reszta watahy. Więc okrążyłem łosia i 
wyskoczyłem mu przed oczami. Wystraszony zaczął uciekać w miejsce gdzie 
czekała wataha. Ja biegłem tuż za nim lub obok dbając aby nie zboczył z 
kursu. Jednak wpadł w sidła wilki gryzły go w boki i nogi ja natomiast 
szedłem w stronę gardła aby zadać ostatni cios . Gdy ugryzłem łosia w 
szyje on upadł a wilki zabrały się do posiłku. Gdy wszyscy byli 
najedzeni zarządziłem powrót do jaskini. W drodze powrotnej musieliśmy 
przekroczyć strumyk więc wszyscy przy okazji się napili. Gdy wróciliśmy 
było południe więc każdy poszedł  w las. Jaskinia opustoszała więc 
miałem okazje zniszczyć te kamienie w tunelu. Gdy dotarłem na miejsce 
stanąłem 5 metrów od kamieni i utworzyłem kule energii tworząc kule 
myślałem o tym jak Scythe odebrał mi Aoime więc złość sprawiła ,że kula 
była bardziej naładowana. Puściłem kulą w kamienie gdy kula uderzyła o 
skały w całym tunelu zrobiło się ciemno od kurzu. Gdy kurz opadł 
przejście odblokowane. Wróciłem do części centralnej i wyszedłem z 
jaskini. Poszedłem w stronę jeziora aby popływać trochę. Gdy dotarłem na
 miejsce wszedłem do wody i zacząłem pływać. Dawno nie pływałem ostatni 
raz kiedy pływałem miałem kilka lat jeszcze przed śmiercią mojej matki. 
Nagle na wodzie zaczęła się robić czarna plama, szybko wyszedłem z wody.
 Wpatrywałem się w czarną plamę i nagle z wody wyłonił się mój ojciec.
-Weź nie strasz- powiedziałem 
-Jak się do ojca odzywasz
-Dobra, dobra nie złość się.
-Dobrze 
-A ojcze jak zginęła moja matka?
-Cóż widziałem ,że kiedyś będę musiał Ci powiedzieć.
-Mów.
-Cóż, kiedyś mieszkaliśmy poza tymi terenami, żyliśmy w zgodzie z innymi wilkami oraz lupusami.
-Co, z lupusami jak to możliwe.
-Możliwe, możliwe, Jednak pewnego dnia pojawił się lupus zwany Magnus i 
wszystko się zmieniło. Twoją matkę zabił lupus. Po zabójstwie lupusy 
przeniosły się na tereny Forever Young. Ja zająłem się twoim wychowaniem ale 
wkrótce i ja zginąłem gdyż spadłem z urwiska .
-Rozumiem.
 -Teraz znasz całą prawdę.
-Cóż musze iść.
Odchodząc myślałem nad tym co mi powiedział ojciec. Zacząłem iść w 
stronę jaskini myśląc nad słowami ojca . Gdy dotarłem do jaskini było 
już ciemno a wilki kładły się spać. Ja ułożyłem się przy ścianie w 
odosobnieniu i myślałem .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz