Szłam spokojnie, obok mnie wędrował Matrix i Danielle. Mała Danielle była radosna jak zawsze. Nie przeszkadzało jej to że idziemy. I zadawała setki uciążliwych pytań. Znosząc dalsze gadanie Danielle, szłam nie zważywszy na to że non stop rozmawia. Nagle usłyszałam świst powietrza nad głowami. Czym było to coś ? Aha, to GRYF ! Nie trwało to długo a gryf leżał. Niestety nie mogłam się wykazać iż musiałam bronić Dan. Kilkanaście kilomentrów dalej czekała nas następna nieprzyjemna niespodzianka. Syreny. Piękne ale jakże wkurwiające istoty.
-Perrie ? Kto to jest ? - spytała Danielle.
-Kochanie, to są syreny. Nie podchodź i staraj się nie słuchać ich śpiewu. - odpowiedziałam.
-Dlaczego ? - zapytała ponownie.
-Uwiodą Cię, będziesz pod ich kontrolą. - odpowiedziałam na kolejne pytanie małej.
Z lekka wystraszona szła dalej. Co kilka metrów zatykała uszy aby napewno ich nie usłyszeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz