Przed nami pojawił się jakże piękny, przystojny centaur. Ah, ale śmieszne...
Stwór był mistyczna postacią, pół człowieka, pół konia.
Sierść na jego tyle była kruczoczarna, a na pęcinach śnieżnobiała. Tors centaura był blady, ale na jego skórze pojawiły się kropelki potu kiedy nas ujrzał. Jego oczy zrobiły się czarne jak węgiel a długie włosy były targane przez wiatr.
Ten ryknął wściekły i tupnął kopytem.
-Jak śmiecie tutaj przebywać?! -Krzyknął.
-Bo nam się tak podoba. jak Tobie coś nie pasuje to idź do swojej mamusi i się jej wyżal. -Zakpiłem. Je ju, teraz te centaury zawsze maja jakieś problemy.
-Nie pozwalaj sobie nędzniku.
-I kto tu mówi o nędzkości. Wiesz z kim masz do czynienia? -Zrobiłem dumną pozę, Aoime westchnęła a Kiche parsknęła śmiechem.
-No jestem bardzo ciekawy.. -Powiedział niemiłym tonem.
-Jestem Synem Skrzydlatej Śmierci i Mroku. Mam wielu kuzynów Dementorów, więc lepiej uważaj, jeśli 'niechcący' na twój ród spadnie epidemia, i będą masowe zgony. -Uśmiechnąłem się złośliwie.
-Ty, Ty! -Ryknął centaur i rzucił się na mnie. Wystrzeliłem w górę. Stwór nie zdążył wyhamować i biegł w stronę mojej grupy, która wcześniej była o kilkanaście metrów za mną. Westchnąłem. Poleciałem szybko w tamtą stronę i rzuciłem mu się na grzbiet. Scythe korzystając z okazji wbił się w szyję, a Aoime na brzuch.
Pół zwierzę tarmosiło się ostatkami sił, lecz kiedy rzuciły się na niego pozostałe wilki, został zgładzony.
Zeskoczyłem z gracją ze zdobyczy która upadała. Byłem zadowolony.
-Dobra chodźcie dalej. -Jeszcze zarejestrowałem kontem oka jak Kiche podchodzi do martwego centaura i szepce 'Abyś biegł razem ze swoją rodziną na zielonej trawie w Edenii'. Nie skomentowałem tego, tylko ruszyłem ku przygodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz