-Przestań! – wykrzyknęłam nie mając już siły do Shiru – Czy choć na chwilę nie możesz przestać gadać jaka to ja jestem zła i okrutna? Sama chciałaś ze mną iść, więc teraz masz za swoje… To naprawdę nie moje wina, że zgubiłyśmy drogę.
-Nie Twoja?!?! – odwarknęła Shiru – A niby kto zapomniał wziąć kompas?!?!
Może to i była moja wina. Byłam tak podekscytowana, że nie wzięłam kompasu, ani mapy. A teraz razem, z Shiru błąkam się po Lesie Udręki. Nagle przeszywający ból unieruchomił mnie. Szybko opadłam na ziemię. Pod zmrużonymi oczami widziałam jak rozmawiam z Elfem. Potem ciemność i nagle znalazłyśmy się wśród reszty watahy, ale nie było tam Aoime z resztą wilków. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to wizja.
Gdy się ocknęłam nade mną stała Shiru z wyrazem pyska, jakby zobaczyła ducha.
-Kariad, Kariad… - niepewnie wyszeptała.
-Co się stało? – zdziwiona chciałam się dowiedzieć jak najwięcej.
Po krótkiej opowieści Shi zrozumiałam, że nagle upadła na ziemię i coś mamrotałam. Zdziwiona ruszyłam przed siebie. Nagle moim oczom ukazał się elf – taki sam, jak w mojej wizji, którą uważałam ze sen. Zatrzymałam się. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Niepewnie ruszyłam przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz